Brazylijska policja federalna przeszukała w piątek rano rezydencję byłego prezydenta Jaira Bolsonaro oraz siedzibę jego partii w Brasilii. Sąd nakazał mu noszenie elektronicznej bransoletki monitorującej i zakazał kontaktów z zagranicznymi dyplomatami. Były prezydent określił te środki jako "upokarzające" i nazwał prowadzącego sprawę sędziego "dyktatorem".
Sędzia Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes uzasadnił zastosowane środki zapobiegawcze "konkretną możliwością", iż Bolsonaro będzie chciał zbiec za granicę. Oprócz elektronicznej bransoletki były prezydent otrzymał zakaz używania mediów społecznościowych i zbliżania się do zagranicznych ambasad.
W wywiadzie z agencją Reuters Bolsonaro zapewnił, iż nie zamierza uciekać z kraju. Dodał jednak, iż gdyby odzyskał swój paszport odebrany przez sąd w ubiegłym roku, spotkałby się z Donaldem Trumpem.
Bolsonaro czuje się upokorzony
"Czuję się w najwyższym stopniu upokorzony" - powiedział 70-letni były prezydent, odnosząc się do bransoletki monitorującej na kostkę. "Mam 70 lat, a przez cztery lata byłem prezydentem republiki" - dodał.
Bolsonaro nazwał sędziego de Moraesa "dyktatorem" i ocenił, iż zastosowane wobec niego środki są reakcją na krytykę jego procesu ze strony Trumpa. Prezydent USA publicznie wstawił się za brazylijskim politykiem, określając działania przeciwko niemu jako "polowanie na czarownice".
Trump grozi cłami Brazylii
Trump zażądał przerwania procesu Bolsonaro i zagroził Brazylii 50-procentowymi cłami. Sędzia de Moraes w uzasadnieniu nowych środków zwrócił uwagę na podejrzenia, iż Bolsonaro stara się nakłonić "głowę obcego państwa" do ingerencji w postępowanie przed brazylijskim sądem.
Według agencji Reuters groźby celne przeciwko Brazylii przyczyniły się już do znacznego wzrostu poparcia społecznego dla obecnego prezydenta Luiza Inacio Luli da Silvy, lewicowego rywala Bolsonaro. Piątkowe działania policji i środki zapobiegawcze wobec byłego prezydenta to najnowsza oznaka, iż poparcie Trumpa przynosi efekt odwrotny do zamierzonego.
Zakaz kontaktów z synem
Wśród najnowszych środków zapobiegawczych znalazł się także zakaz kontaktów byłego prezydenta z jego synem Eduardem Bolsonaro. Eduardo zasiada w brazylijskim Kongresie, ale kilka miesięcy temu przeniósł się na stałe do Waszyngtonu, by zabiegać o poparcie administracji USA w sprawie swojego ojca.
W rozmowie z Reutersem Bolsonaro ocenił, iż jest jedyną osobą, która może pokonać Lulę w wyborach w 2026 roku. Na byłym prezydencie ciąży jednak sądowy zakaz ubiegania się o to stanowisko do 2030 roku za próby podważania systemu demokratycznego.
(PAP) Uwaga: Ten artykuł został zredagowany przy pomocy Sztucznej Inteligencji.