Bogdan Rzońca: Agenda klimatyczna dławi przedsiębiorczość [WYWIAD]

2 dni temu

„Komisja Europejska nie lubi, gdy się ją kontroluje. W ramach funduszu odbudowy po pandemii przelała miliardy euro dla państw, a efektów za bardzo nie widać”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl europoseł PiS Bogdan Rzońca, członek Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.

Parlament Europejski przyjął w środę stanowisko w sprawie budżetu UE na 2026 r., w którym sprzeciwia się cięciom finansowania na najważniejsze programy zarządzane centralnie, takie jak Horyzont Europa, Erasmus+ czy EU4Health. Cięć tych domagała się Rada UE, czyli rządy państw członkowskich. Przyjęte stanowisko stanie się podstawą do negocjacji z Radą, które mają rozpocząć się 4 listopada.

Jednocześnie toczy się dyskusja o kształcie wieloletniego budżetu UE (tzw. Wieloletnich Ram Finansowych) na lata 2028-2034. Propozycja przedstawiona w lipcu przez Komisję Europejską wzbudziła kontrowersje głównie za sprawą pomysłu połączenia dotacji rolnych i funduszy spójności w jeden instrument, tzw. plany krajowe. Parlament Europejski sprzeciwia się temu rozwiązaniu.

Co jest kością niezgody między Komisją a Parlamentem, jeżeli chodzi o wieloletni budżet? Pytamy europosła PiS (grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów) Bogdana Rzońcę, który jako członek Komisji Budżetowej PE jest szczególnie zaangażowany w toczące się rozmowy, o jego własne stanowisko i pozycję parlamentarnej większości w odniesieniu do nowych WRF.

Aleksandra Krzysztoszek, EURACTIV.pl: Jakie powinny być priorytety Polski w trwającej dyskusji o nowych Wieloletnich Ramach Finansowych?

Bogdan Rzońca: Żyjemy w czasach wojennych. Sytuacja jest bardzo rozwojowa i nie wiadomo, jak wszystko się zakończy. Dlatego dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo, rozumiane szeroko jako bezpieczeństwo granic, wewnętrzne, żywnościowe, cyberbezpieczeństwo, bezpieczeństwo zdrowotne i przedsiębiorczość.

Przedsiębiorczość tę niestety w całej Unii Europejskiej, a także w Polsce, dławi agenda klimatyczna, która doprowadziła do wzrostu cen energii, upadku firm, ograniczenia produkcji i przenoszenia działalności poza kontynent europejski. Mnożenie priorytetów w tej sytuacji jest nieuzasadnione. Gdy trwa wojna i jest niebezpiecznie, myślimy o tym, żeby przetrwać i się obronić. Na to powinna być nastawiona Polska.

Gdzie są największe rozbieżności między stanowiskiem Polski a innych państw UE w tej dyskusji?

Rozbieżności jest niestety wiele. Wszystko to, co dzieje się w tej chwili w Unii Europejskiej, moim zdaniem nie jest nastawione na ograniczenie priorytetów, ale na kontynuowanie dotychczasowych błędów, takich jak łamanie solidarności między 27 krajami Unii Europejskiej, forsowanie Zielonego Ładu, wywieranie presji, dalsze bezkrytyczne zadłużanie się Unii Europejskiej i osłabianie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez umowę z Mercosurem oraz wprowadzenie paktu migracyjnego.

Czy Unia Europejska powinna brać pod uwagę możliwość zaciągnięcia nowego wspólnego długu? jeżeli tak, to na jaki cel?

Unia Europejska powinna ciąć wydatki związane z Zielonym Ładem i popieraniem ideologicznych projektów, które nie mają związku z ekonomią i gospodarką. Nowe zadłużenie musi być dobrze przemyślane i nakierowane na gospodarkę, jeżeli w ogóle będzie zgoda na kolejne zadłużenie, ponieważ obecna sytuacja finansowa Unii jest bardzo zła. Wynika to z faktu, iż Unia Europejska spłaca pożyczki w ramach programu „NextGenerationEU, co rocznie będzie kosztować około 30 miliardów euro od 1 stycznia 2028 roku.

Jak ocenia Pan propozycje nowych zasobów własnych, które przedstawiła dotychczas Komisja Europejska? Które są do przyjęcia, a które należy odrzucić lub wprowadzić poprawki?

Wszelkie nowe podatki i nowe daniny będą obciążać albo fizycznie zwykłego obywatela albo budżet danego państwa. Jesteśmy przeciwni nowym podatkom. Uważam, iż lepsze jest gospodarowanie tym budżetem, który już istnieje, i nie wyobrażam sobie, aby w tej wojennej sytuacji świata nakładać nowe podatki i nową biurokrację na przedsiębiorców.

A tak właśnie będzie, ponieważ będą wchodzić przepisy, które mają na celu śledzenie kwestii wylesiania lasów i produktów leśnych (EUDR). W trudnych czasach nie powinno się eksperymentować, tylko postępować racjonalnie i bronić pokoju, suwerenności oraz źródeł, dzięki którym państwa i narody są bezpieczne.

Jakie są główne kwestie sporne między Parlamentem a Komisją Europejską, jeżeli chodzi o proponowany przez KE kształt Wieloletnich Ram Finansowych?

Komisja Europejska nie lubi być kontrolowana. Program „NextGenerationEU” pokazał, iż Komisja przelała na konta państw członkowskich ogromne kwoty pożyczonych pieniędzy, a efektów tych działań nie widać.

Nie ma również możliwości skontrolowania wyników inwestycyjnych wprowadzanych reform, ponieważ Komisja nie posiada narzędzi do realnego sprawdzenia tych wydatków i musi opierać się jedynie na bazach danych przesyłanych przez poszczególne państwa. Brak możliwości skutecznej kontroli wydatków jest podkreślany zarówno przez Europejski Trybunał Obrachunkowy, jak i przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

Może się okazać, iż efektywność wydatkowania tak ogromnych pieniędzy w krótkim czasie będzie niewielka. Dlatego uważamy, iż Parlament Europejski powinien mieć możliwość realnej kontroli Komisji Europejskiej. Z kolei jesteśmy zdania, iż Rada Europejska powinna działać w kluczowych kwestiach w oparciu o zasadę jednomyślności, a nie w oparciu o sztuczne większości, które deformują solidarność Unii Europejskiej.

Czy w kwestiach związanych z wieloletnim budżetem zaobserwował Pan jakieś znaczące różnice między stanowiskiem europosłów różnych polskich partii? Czy na przykład europosłowie KO mają co do jakichś kwestii wyraźnie inne zdanie niż europosłowie PiS?

Podczas nieformalnych spotkań i prac komisji Parlamentu Europejskiego daje się zauważyć coraz większe dystansowanie się niektórych posłów, dotychczas mocno zaangażowanych w politykę klimatyczną i migracyjną, od tych dogmatów, które doprowadziły Unię Europejską do kryzysu gospodarczego i bezpieczeństwa. Jeszcze niedawno posłowie Platformy Obywatelskiej manifestowali poparcie dla zakazu produkcji silników spalinowych, a teraz powoli się z tego wycofują i mówią, iż nie mieli z tym nic wspólnego. To jest dosyć komiczne.

Parlament Europejski głosuje teraz nad przyszłorocznym budżetem UE. Europosłowie sprzeciwiają się cięciom w niektórych programach finansowanych centralnie. Jaka argumentacja stoi za tym sprzeciwem?

Komisja Europejska próbuje ograniczyć wydatki w wielu programach, szukając oszczędności. Chce zwiększyć marginesy na bezpieczeństwo i rolnictwo oraz stworzyć większe rezerwy, aby w razie różnych zagrożeń można było szybciej reagować.

Posłowie głównego nurtu Parlamentu Europejskiego nie zwracają jednak uwagi na otoczenie gospodarcze i geopolityczne Unii. Nie dążą do radykalnych zmian, które uczyniłyby Unię bardziej konkurencyjną, niż jest obecnie. Tu nie chodzi o jeden miliard euro w jedną lub drugą stronę, na plus czy minus. Chodzi o to, aby przeznaczać pieniądze na to, co naprawdę najważniejsze, i stworzyć jednolity przekaz.

Pięć lat temu sytuacja wyglądała inaczej, teraz jest inna, a za rok może być jeszcze trudniej. Pozorne przesunięcia i symboliczne kłótnie o to, gdzie dodać, a gdzie ująć środki, niczego nie zmienią. Mamy trudny czas i dlatego propozycje Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego powinny być znacznie odważniejsze, jeżeli chodzi o oszczędności.

Jak ocenia Pan dotychczasową (choć jeszcze krótką) współpracę między Komisją Budżetową PE a komisarzem Serafinem?

Komisarz Serafin zawsze odpowiada na zaproszenia, uczestniczy w posiedzeniach i przedstawia stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych. W tym zakresie nie dostrzegam żadnych problemów we współpracy. Otwarte pozostaje jedynie pytanie, jaką realną siłę posiada Pan Komisarz w relacji do przewodniczącej Ursuli von der Leyen.

Idź do oryginalnego materiału