Bo narodowi odebrać można własność, ale nie tożsamość, każdemu… oprócz Rosjan.

myslpolska.info 1 rok temu

To głosicie „mesjasze”, jastrzębie, śpiewając w chórze z Bidenem waszym vel Alfą i Omegą, iż gdyby Putin zajął choćby całą Ukrainę (choć dobrze wiecie wy i wiemy (myślący), iż nie taki jego cel i nie taka przyczyna oglądanych dotąd skutków) to owszem oznaczałoby to zajęcie terytorium, ale tylko terytorium bo przecież (i słusznie) nie serc Ukraińców, nie ich dusz, nie ich nagłej rezygnacji z przywiązania do deklarowanej tożsamości. Że,(choć tego już nie mówicie) choćby gdyby Rosja ustanowiła swoim terytorium Ukrainy, to znaczyłoby to dla niej wielki problem, bo zapoczątkowałoby to niekończący się okres chaosu, nieustające pasmo walk wewnętrznych (walk krwawych, bratobójczych opartych wśród wielu Ukraińców na kulcie Bandery, Szuchewicza i tej ideologii), podziałów, w niejednorodnym wszak etnicznie, społeczeństwie Ukrainy. Czyli ta Rosja i ta ( potencjalnie) jej duchowo ukraińska część nie stałaby się, wg was, jedną wielką tykającą bombą? To mówicie, iż Putin o tym nie wie, iż to taki przysłowiowy głupek wioskowy, któremu byle sztacheta w ręku i burda pod remizą, wybicie komuś zębów, do samospełnienia się potrzebne są i wystarczą? To mówicie, iż Putin niezdolny jest do myślenia perspektywicznego, iż pragmatyzm i przyjaźń z rozumem są mu zupełnie obce, a instynktu samozachowawczego też nie posiada?

No załóżmy, iż w taką projekcję Putina i Rosji wielu ,niestety, infantylnie podatnych na tego typu toporną, tępą, propagandę w Polsce, bo w świecie już nie do końca (co źle świadczy o zdolności Polaków do słuchania, sięgania do źródeł innych niż nakazane, dostępne – czytania ze zrozumieniem i dostrzegania, wyłuskiwania, tego wszystkiego co między wierszami i o braku chęci Polaków do samodzielnego myślenia), wierzy, powiela, karmi się i na tym buduje nienawiść, umacnia się w nienawiści, tak i na tyle, iż ta nienawiść pozwala być lustrzanym odbiciem tego wszystkiego co niby potępiają, a co sami są nie tylko skłonni, ale wręcz domagają się by czynić.

Ale jeżeli tak. To dlaczego wyobraźnia, choć nie trzeba wyobraźni, wszak przykładów na pęczki, ci sami wyznawcy(słusznej) tezy, iż zająć terytorium, obsadzić rząd swoimi marionetkami nie znaczy przejąć kontroli nad sercami, umysłami, duszami i iż ten osobowy faktor nie stanie się i tak przecież stanem posiadania, dlaczego ci sami uważają, iż realizując amerykański, anglosaski i niestety polski plan rozwiązania kwestii Rosji raz na zawsze, likwidacji jej, jakiegoś w wizjach rozczłonkowania i przejęcia kontroli nad jej terytorium, obsadzenie, w do jakiego by nie doprowadzić, rzeczone stanu, swoimi marionetkami, akurat w Rosji sprawi, iż Rosjanie ochoczo oddadzą swoje serca, dusze, wyrzekną się tożsamości, zapomną o tym, iż są Rosjanami i ogłoszą się Amerykanami, Anglikami, Polakami, a choćby Ukraińcami -wszak już wiele ukraińskich źródeł pseudo, ale i naukowych odkrywa światu prawdy o tym, iż wpierw byli Ukraińcy i to oni dali początek wszystkiemu.

Skąd i co podpowiada propagandzistom likwidacji Rosji infantylne projektowanie Rosjan na ludzi bezwolnych, którym wszystko jedno, na ludzi wyzbytych przywiązania do swojego -przysłowiowego ciasne ale własne, z wieloma niedogodnościami, w wielu kwestiach ułomne, niedoskonałe, bo chciałoby się lepiej, zamożniej, bezpieczniej, stabilniej, większych swobód, ale własne, ale rodzime, ale kochane, bo własne.

A przecież ci sami piewcy górnolotnie brzmiących haseł, patetycznych obietnic w realu okazujących się pustosłowiem, dostarczyciele „cywilizacji”, „demokracji” – wykładniczych jedynie i tylko na swój sposób, w konsekwencji pustobrzmiących bo choćby w zderzeniu z dziedzictwem kulturowym, tradycją, religią, przywiązaniem do wartości z tego wynikających, nie mających szans na przyjęcie ich za swoje przez obdarowywanych, a wprowadzenie ich nie jest możliwe metodą inną niż siła, ingerencja zbrojna, doprowadzenie do nędzy sanacjami=wymuszenie posłuszeństwa głodem, czy oni, ci piewcy i siewcy, na społeczeństwach, które (wybiórczo, w ramach interes mamy) uznali, iż cywilizować trzeba, nie dokonują jawnego gwałtu, nie rujnują im krajów, nie niszczą dorobku pokoleń, dorobku życia, nie czynią ich wygnańcami, bo tam gdzie żyli nie ma już dla nich nic? A o ile coś się nowego rodzi, to jedynie życie na tykającej bombie, bo zniewoleni, siłą zmuszeni do bycia kimś kim być nie chcą, bo choćby siłą zmuszani do wyrzeczenia się, z przywiązania do swego dziedzictwa, kultury, religii, zwyczajów, moralności, tożsamości,, nie wyrzekną się, nie zrezygnują. Nie zamienią marionetki zainstalowane przez siewców/„dobroczyńców” tego co w duszach gra, by grało na ich partyturach, a każda nadarzająca się okazja będzie tą, by się próbować uwolnić od tego co obce, nieakceptowalne.

Trzeba wyobraźni, czy wystarczą przykłady? Czy Irakijczycy, Afgańczycy by nie wymieniać innych uszczęśliwianych siłą, a których jest jakże wielu, stali się Amerykanami, wyrzekli się swojego? Serio?! Wszędzie tam gdzie sięgnął amerykański but, a choćby i nie but, ale tylko ingerencja w wybory, organizacja kolorowych i inaczej zwących się rewolucji, przewrotów, pod pretekstem dobroczynności stało się naprawdę to, iż oto zagościł dostatek, spokój, ład?! Serio?! Te wszystkie amerykańskie „dobroczynne misje” przyniosły zapowiadane poprawienie sytuacji w krajach, do których dotarły, czy przeciwnie, sprawiły, iż stały się te kraje przysłowiowymi beczkami prochu, stały się krajami- królestwami chaosu i niepewności. Stały się, tak jak Polska po wielkiej akcji lat 80-tych i dalej CIA( na szczęście -jeszcze- nie areną krwawych porachunków, choć wiele nas od tego nie dzieli) arenami podziałów, antagonizmów tak wielkich, iż zapanować nad tym może jedynie ten, który swoje marionetki tu zainstalował. Bo i o to chodziło. By mógł.

Czy Polacy stali się Amerykanami, czy godzą się na to, iż Polska ma być amerykańska, a dziś i ukraińska?! Owszem są i tacy, ale większość tożsamości się nie wyparła i nigdy nie wyprze. Bo tak, bo prawdą, iż można zagarnąć terytorium, choćby jeżeli zagarnie się je jedynie symbolicznie w przełożeniu na sterować nim, zarządzać procesami, to znaczy to tylko tyle -sterowanie, posiadanie władzy nad marionetkami, ale nie znaczy, iż posiadło się Naród.

Zawładnąć Rosją będzie znaczyło dokładnie to samo i tylko tyle. Ameryce potrzebne są takie na wpół posiadane terytoria, terytoria z zasobami ludzkimi, które pozostały narodowo tożsame ze swoim dziedzictwem, bo tylko tak może realizować się. Doprowadzać do chaosu, do wewnętrznych niepokojów, do rozbijania, bywa kruchej, ale jednak jedności w narodach, do rozbijania jedności w strukturach zawiązanych międzypaństwowych koalicji, by móc, oczywiście, misyjnie przychodzić z pomocą, realizując sobie znane i tylko własne interesy.

Czy głosiciele, „mesjasze” jastrzębie, śpiewając w chórze z Bidenem ich vel Alfą i Omegą, słusznej, tezy iż można władać terytorium, ale nie jest to równoznaczne z przejęciem serc i dusz społeczeństw, naprawdę nie widzą, jak niedorzeczni są w takim stawianiu spraw, gdy dziś u siebie realizują zupełnie coś odwrotnego?! Dziś mamy do czynienia z tym, iż tych, którzy w Polsce chcą pozostać Polakami, którzy nie chcieli radzieckiej, dziś nie chcą amerykańskiej, izraelskiej, ukraińskiej, czy jakiej tam jeszcze komu do głowy przyjdzie ją oddać, Polski, są okrzyknięci zdrajcami. Dziś, ci, którzy dopominają się przestrzegania ustawy o języku polskim, nie epatowania w przestrzeni ukraińszczyzną, angielszczyzną, bo „Polacy nie gęsi i swój język mają” odżegnywani są od czci i wiary. Dziś ci, którzy widzą co widzieć wielu nie chce, nie potrafi, ci, którzy realistycznie patrzą (nie przez mrzonki, marzycielstwo, mesjanizm, szabelkizm, serwilizm, długi spłacane za otrzymane po przewrocie ustrojowym beneficja) i odwołują się do rozsądku, nawołują do negocjacji, widzą Polskę w roli rozjemcy (konfliktu sztucznie wywołanego na terytorium Ukrainy) między Rosją i Ukrainą, a i uwolnienia się od dyktatu Waszyngtonu, by móc wejść w rolę rozjemcy, a nie jak dotąd strony, także między USA i Rosją (nie powiem dyktatu Berlina, bo Berlin przynajmniej stara się zachowywać rozsądnie)), ci wszyscy sekowani są, onucyzowani, cenzurowani, zwalniani z pracy, a wszyscy razem wzięci nadają się i kto wie, czy nie tam trafią, do obozów, jeżeli neosanacji & wszystkim bez wyjątku ze sceny politycznej w Polsce, uda się reaktywować Berezę, procesy na wzór brzeskich, by mogli podzielić losy ówczesnej polit-niepoprawnej myśli.

Ale jeżeli jest tak jak mówicie „mesjasze”, a jest, iż narodowi można odebrać własność, ale nie można odebrać tego co drogie jego sercu, to tak, możecie, jeżeli uwikłanie w najprzeróżniejsze interesy was do tego zmusza, prywata i sposób na życie jakim polityka,( a choćby tylko z pozycji kanapy czy koncesji) odmawiać szlachetnym ludziom prawa do wyrażania swoich przemyśleń opartych o lata naukowego zajmowania się geopolityką, historią, socjologią, psychologią, etyką, itd., możecie odmawiać Polskości, ale wiedzcie i pamiętajcie o tym co sami mówicie, serca i przywiązania do tożsamości narodowej im nie odbierzecie. Sami mówicie, taka opcja nie istnieje. jeżeli nie istnieje, to nie istnieje nigdzie, w Rosji i wobec Rosjan też nie. Zatem może zamiast podżegać do wojny, która do niczego nie doprowadzi, jak tylko do tego co wyżej wspomniane, czas może zacząć myśleć po polsku, czas może pokazać, iż Polskę stać na szlachetność, iż ze szlachetnych pobudek potrafi wspiąć się na wyżyny mediatora/ rozjemcy. Może posłuchać, albo i poprzeć, wejść w tej kwestii w alians z Chinami, które zdaje się za dwa dni staną się oczkiem uwagi świata i kto wie, na ile będzie to dla świata (także koalicjantów sprzymierzonych z USA/PL przeciw Rosji) głos istotny i dający podwaliny wycofania się przez wielu z roli podżegaczy, jastrzębi, na rzecz osiągnięcia pokoju.

Czyż naprawdę nie widać, iż próba uczynienia z Rosji wasala Ameryki to w konsekwencji posadzenie Europy na beczce prochu, to nieustający chaos, to wybuchające co i rusz niepokoje, mniejsze lub większe bratobójcze walki, to, to i tylko to, i tylko po to by Ameryka miała, mogła (z pozycji zarządzającego, „obdarowującego” surowcami, technologiami, ideologiami, dewiacjami itd.) przybywać na „pomoc”.

Może czas przestać „pomagać”, liczyć na „pomoc” i spróbować ocalić, jeżeli się jeszcze da ,wizerunek Polski rozsądnej, potrafiącej i chcącej łączyć, nie dzielić, potrafiącej dogadywać się z każdym, bo dogadać się zawsze można, choćby pozostając przy swoich racjach, podpisując protokół rozbieżności bez machania szablą, wystarczy chcieć.

Bożena Gaworska-Aleksandrowicz

Idź do oryginalnego materiału