Błazenada PiS. Kurski, Bocheński i polityka hipokryzji

1 tydzień temu
Zdjęcie: Bocheński


Tobiasz Bocheński, europoseł PiS, nie gryzł się w język, nazywając zachowanie Jacka Kurskiego „głupią błazenadą absolutnie bez znaczenia”.

Chodzi o niedawną wypowiedź byłego prezesa TVP, który w czapeczce z napisem „Nawrocki 2025” zapowiedział swój powrót do telewizji publicznej, jeżeli Karol Nawrocki wygra wybory prezydenckie. Bocheński zapewnia, iż PiS „refleksyjnie podchodzi do zapatrywań Polaków” i iż Kurski nigdy nie wróci na stanowisko szefa TVP. Te deklaracje brzmią jednak jak kolejny akt politycznego teatru, który ma na celu zamydlenie oczu wyborcom – a PiS, Kurski i Bocheński są w tym mistrzami.

Zacznijmy od Jacka Kurskiego, którego rządy w TVP w latach 2016–2022 to synonim upolitycznienia mediów publicznych na niespotykaną skalę. Telewizja Polska pod jego wodzą stała się tubą propagandową PiS, gdzie rzetelność dziennikarska ustąpiła miejsca manipulacjom, kłamstwom i szczuciu na przeciwników politycznych. Kurski, z cynicznym uśmiechem, przekształcił TVP w narzędzie do budowania poparcia dla partii, nie zważając na misję publiczną czy standardy etyczne. Jego zapowiedź powrotu – wypowiedziana z arogancją w stylu „zachowujcie się bardzo grzecznie” – pokazuje, iż wciąż uważa się za nietykalnego. To nie tylko błazenada, jak nazywa to Bocheński, ale też jawna kpina z Polaków, którzy pamiętają, jak Kurski zamienił TVP w partyjny folwark.

Bocheński, próbując odcinać się od Kurskiego, sam popada w hipokryzję. Mówi o „refleksyjnym podejściu” PiS i wyciąga wnioski z błędów, ale to tylko puste frazesy. Gdzie była ta refleksja, gdy PiS przez osiem lat rządów (2015–2023) niszczył instytucje demokratyczne, upolityczniał sądy, szczuł na mniejszości i blokował unijne fundusze? Bocheński, jako europoseł, jest częścią tego systemu – systemu, który promuje ludzi pokroju Kurskiego, by potem udawać, iż się od nich odcina, gdy stają się niewygodni. Jego zapewnienie, iż Kurski nie wróci do TVP, brzmi jak żart, zwłaszcza w kontekście słów Karola Nawrockiego, który napisał na platformie X: „Po moim trupie”. Problem w tym, iż PiS już nie raz łamał podobne obietnice – wystarczy przypomnieć, jak Andrzej Duda obiecywał, iż Antoni Macierewicz nie będzie ministrem obrony, a jednak nim został.

Sama postawa Bocheńskiego to kolejny przykład zakłamania PiS. Polityk twierdzi, iż partia nie chce, by Polska „wpadła w ręce Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego”, ale jednocześnie odżegnuje się od Mateusza Morawieckiego, mówiąc, iż nie ma planów, by ten znów został premierem. To pokazuje chaos w szeregach PiS – partia, która nie potrafi zdecydować, kogo promować, a kogo odsunąć, nie ma żadnej spójnej wizji dla Polski. Zamiast tego oferuje jedynie straszenie opozycją i puste deklaracje o „wyciąganiu wniosków”. Bocheński, jako młody polityk, mógłby być symbolem zmiany w PiS, ale zamiast tego powtarza te same, zużyte schematy: krytykuje kolegę z partii, by ratować wizerunek, jednocześnie wspierając system, który takich ludzi jak Kurski wypromował.

PiS jako całość zasługuje na ostrą krytykę za brak odpowiedzialności i ciągłe brnięcie w politykę konfliktu. Partia, która przez lata pozwalała Kurskiemu niszczyć media publiczne, teraz udaje, iż jest w stanie się zreformować. To jednak tylko gra pozorów – PiS nie zmieniło się ani o jotę. Wciąż stawia na populizm, manipulację i ludzi, którzy bardziej dbają o własne interesy niż o dobro kraju. Kurski, Bocheński i ich partyjni koledzy to symbole polityki, która dawno straciła kontakt z rzeczywistością. Polacy zasługują na więcej niż błazenada i puste obietnice – zasługują na uczciwość i odpowiedzialność, której PiS nigdy nie był w stanie dostarczyć.

Idź do oryginalnego materiału