Błazen w Davos

7 miesięcy temu

Prezydent Argentyny ze swoimi pomysłami znalazł w mekce kapitalistów przyjazną publikę

Javier Milei, „anarchokapitalistyczny” prezydent Argentyny, zawitał do Davos – na doroczną imprezę globalnych elit – a polska prawica zachłysnęła się z zachwytu. Milei, znany z pozowania z piłą mechaniczną i wyzywania oponentów od „komuchów”, miał w Davos „zaorać socjalizm”. interesujący wybór okoliczności, bo szwajcarski kurort to chyba ostatnie miejsce, gdzie można się natknąć na socjalistów. Mówimy wszak o imprezie sponsorowanej przez BlackRock, BP, Bain Capital, Bayera i radę biznesu Królestwa Bahrajnu (a zauważmy, iż wymieniłem tylko sponsorów na literę b). Pomysł, iż tu właśnie wykuwa się bunt przeciwko globalnym korporacjom, jest co najmniej ekstrawagancki.

Ta sprzeczność nie zagłuszyła jednak burzy oklasków zgotowanej prezydentowi Argentyny przez polską prawicę po jego wystąpieniu. „Argentyńskim lwem”, który „nie boi się iść pod prąd całemu światu” i pod którego rządami Argentyna stanie się „globalnym przykładem sukcesu”, nazywa go Warsaw Enterprise Institute. Łukasz Warzecha pisze na stronach Forum Polskiej Gospodarki, iż Argentyńczykom można „pozazdrościć” przywódcy. Janusz Korwin-Mikke chwali i dodaje, „że od 60 lat mówił to samo, w tym samym stylu i tą samą manierą”. To prawda.

Milei dostał od organizatorów spotkania w Davos okazję wygłoszenia „wystąpienia specjalnego” do zgromadzonej publiczności. I było ono w rzeczy samej specjalne – ale chyba nie w tym sensie, w jakim widzą to polscy piewcy argentyńskiego prezydenta. Była to bowiem kondensacja wszystkich libertariańskich hitów, swoiste the best of ostatniego półwiecza mącenia w głowach przez ekonomiczny i polityczny margines.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 5/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

[email protected]

Fot. World Economic Forum/Benedikt von Loebell

Idź do oryginalnego materiału