Błaszczak krzyczy o chaosie. Tymczasem to jego dziedzictwo

3 godzin temu
Zdjęcie: Błaszczak


W polskiej polityce jest kilka postaci, które na kryzys reagują jak automat: zanim poznamy fakty, zanim służby zakończą analizy, zanim eksperci zdążą zabrać głos — oni już wiedzą, iż winni są zawsze ci sami. Mariusz Błaszczak, były minister obrony narodowej, dziś przewodniczący klubu PiS, znów udowadnia, iż umiejętność obrzucania błotem jest dla niego ważniejsza niż jakakolwiek powaga państwa.

Tym razem pretekstem do politycznej nawałnicy stała się operacja „Horyzont” — poważne, szeroko zakrojone przedsięwzięcie państwa mające na celu ochronę infrastruktury krytycznej i przeciwdziałanie aktom dywersji w czasie realnego zagrożenia ze strony rosyjskich służb. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, iż operację wesprze choćby 10 tysięcy żołnierzy i policjantów. Działania ruszą 21 listopada i będą prowadzone przez dowódcę operacyjnego RSZ gen. Macieja Klisza.

Ale zamiast choć raz powiedzieć, iż państwo robi dokładnie to, co powinno — Błaszczak natychmiast ruszył z atakiem.

Na platformie X były szef MON zażądał natychmiastowej dymisji dwóch ministrów: Marcina Kierwińskiego i Tomasza Siemoniaka. Jego wpis był napastliwy, emocjonalny i niemający żadnego związku z faktami. „To kompletni dyletanci i nieudacznicy, którzy kompromitują się każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem” – ocenił.

To język, który bardziej pasuje do internetowego trolla niż parlamentarnego lidera największej partii opozycyjnej. Ale Błaszczakowi najwyraźniej to nie przeszkadza. „Marcin Kierwiński i Tomasz Siemoniak powinni zostać natychmiast zdymisjonowani przez Tuska” – grzmiał dalej, dodając, iż politycy koalicji „zlekceważyli zagrożenie i narazili Polaków na niebezpieczeństwo”.

Trudno o większą manipulację. To obecny rząd, a nie poprzedni, wprowadza dziś działania mające przeciwdziałać sabotażowi. To obecne władze inicjują operację „Horyzont”, wzmacniają służby i zapowiadają konsekwencje. PiS natomiast zostawił państwo w stanie, który dopiero teraz trzeba mozolnie odbudowywać — z licznymi dziurami systemowymi, rozproszonym nadzorem i upolitycznionymi służbami.

W swoim kolejnym wpisie Błaszczak stwierdził: „Bezpieczeństwo Polaków nie ma dla Tuska żadnego znaczenia”. To nie opinia, to znów insynuacja, w dodatku groteskowa. Cały aparat państwowy działa dziś właśnie po to, by bezpieczeństwo obywateli poprawić. Sabotaż na kolei, którego dopuszczono się na zlecenie rosyjskich służb, nie jest wynikiem nieudolności obecnej administracji, ale efektem lat zaniedbań w nadzorze nad infrastrukturą krytyczną — zaniedbań, które przypadły na okres rządów PiS.

A jednak Błaszczak nie ma cienia refleksji. W Sejmie znów powtórzył swoją mantrę: „To jest koronny dowód, iż Polską rządzą ludzie nieodpowiedzialni, iż państwo pod rządami Tuska rozsypało się”. Nie przeszkadza mu, iż właśnie to „rozsypane państwo” musi dziś łatać dziury, które powstały, gdy on sam kierował MON-em.

Operacja „Horyzont” powinna być momentem jedności. Zewnętrzne zagrożenie ze strony Rosji to temat, wobec którego odpowiedzialna opozycja zachowuje umiar, wspiera działania rządu, wspólnie buduje odporność państwa. Niestety, PiS po raz kolejny udowadnia, iż nie interesuje go bezpieczeństwo, ale polityczne punkty.

Zamiast rzetelnej rozmowy o tym, jak wzmocnić ochronę infrastruktury, Błaszczak dalej obrzuca ludzi błotem. Zamiast popierać działania służb — kwestionuje ich pracę, byle tylko uderzyć w rząd. Zamiast pytać, jak poprawić współpracę między formacjami — atakuje tych, którzy ją koordynują.

Retoryka Błaszczaka jest przewidywalna, ale niebezpieczna. Zamiast wspierać państwo, osłabia je. Zamiast budować zaufanie, podkopuje je. A przede wszystkim — odwraca uwagę od własnej odpowiedzialności. Bo jeżeli gdzieś leży prawdziwy powód słabości polskiego systemu bezpieczeństwa, to właśnie w latach, gdy MON kierował polityk, który dziś nazywa innych „dyletantami”. A tymczasem to jego błędy trzeba dziś sprzątać. Polska potrzebuje stanowczości — ale nie tej, którą proponuje Błaszczak

Operacja „Horyzont” jest potrzebna. Realne zagrożenie wymaga realnej reakcji. Ale równie potrzebna jest odpowiedzialna opozycja, która nie będzie wykorzystywać każdego kryzysu do politycznej awantury.

Mariusz Błaszczak wybrał inną drogę — drogę krzyku zamiast analizy, pogardy zamiast argumentów, politycznej gry zamiast troski o państwo.

I to właśnie jest największe zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.

Idź do oryginalnego materiału