Błaszczak gromko oskarża. Tylko dlaczego nie zaczynia od siebie?

3 dni temu
Zdjęcie: Błaszczak


Mariusz Błaszczak od lat buduje swój polityczny wizerunek na dwóch filarach: straszeniu Polaków i powtarzaniu pustych formułek o obronności. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego – w końcu politycy od zawsze grają emocjami – gdyby nie fakt, iż mówimy o człowieku, który przez lata stał na czele Ministerstwa Obrony Narodowej i miał realny wpływ na stan polskiej armii. Dziś, gdy nie ciąży na nim odpowiedzialność rządzenia, Błaszczak powraca do roli krytyka, strofującego innych za własne błędy.

Podczas ostatniego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Pałacu Prezydenckim, Błaszczak pozwolił sobie na mocne oskarżenia pod adresem obecnych władz. Twierdził, iż rząd nie ma woli, by „poważnie zająć się sprawą zbrojeń”. Brzmi to co najmniej groteskowo, gdy z ust byłego ministra obrony słyszymy, iż ktoś nie potrafi rozwiązać problemów, które to właśnie on – przez lata zaniedbań i decyzji podyktowanych interesem partii, a nie państwa – sam współtworzył.

Najbardziej symboliczne było jego nawoływanie do budowy „Fortu Trump”. Już sama nazwa, przypominająca raczej marketingowy slogan niż poważny plan obronny, odsłania, jak wyobraża sobie bezpieczeństwo Polski były szef MON. W logice Błaszczaka nie chodzi o to, by Polska budowała własne, silne zdolności obronne i współpracowała systemowo z NATO, ale by uczepić się nazwiska amerykańskiego polityka i liczyć na cud.

Problem w tym, iż taka wizja to mydlenie oczu obywatelom. W czasach, gdy realne zagrożenie ze strony Rosji nie jest teoretycznym scenariuszem, a faktem, mówienie o „Forcie Trump” brzmi jak polityczne zaklęcie, które ma zamaskować brak koncepcji. A może choćby gorzej – próbę przerzucenia odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju wyłącznie na cudze barki.

Sam Błaszczak, w typowo dla PiS-u konfrontacyjnym stylu, zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi, iż ten nie prowadzi dialogu z opozycją, a jedynie rzuca „zaklęcia”. Ale to właśnie były minister obrony od lat powtarza mantry o patriotyzmie, zdradzie narodowej i rzekomej bierności Tuska, nie proponując nic poza emocjonalnymi hasłami. Gdy mówi, iż po tragedii smoleńskiej państwo „nie zdało egzaminu”, nie ma na myśli żadnych konkretów, tylko powrót do retoryki PiS-owskiego mitu smoleńskiego.

Jego narracja brzmi znajomo: państwo zawsze jest winne, Tusk zawsze jest winny, PiS zawsze ma rację. To nie jest dialog – to zamykanie się w świecie prostych schematów i wykluczania rozmowy, której sam Błaszczak rzekomo się domaga.

Były minister skomentował także decyzję polskich wojskowych o zestrzeleniu rosyjskich dronów nad naszym terytorium. Stwierdził, iż dowódca działał „pod wielką presją”, bo prokuratura mogłaby mu postawić zarzuty. To kolejny przykład, jak PiS-owska opowieść próbuje budować wrażenie państwa sparaliżowanego, które nie potrafi się bronić. Tymczasem fakty są inne: polska armia działała zgodnie z prawem i w interesie obywateli. Strach i chaos, które próbuje zaszczepić Błaszczak, to element jego politycznej gry – im więcej poczucia zagrożenia, tym łatwiej odbudować własną pozycję w oczach wyborców.

Największym problemem Mariusza Błaszczaka nie jest to, iż krytykuje rząd – to naturalna rola opozycji. Problem w tym, iż jego krytyka nie wnosi żadnej wartości. Jest jałowa, oparta na sloganach i powrotach do dawno zdyskredytowanych narracji. Fort Trump, Smoleńsk, rzekome zaklęcia Tuska – to zestaw argumentów sprzed dekady, nieprzystający do dzisiejszych realiów.

Polska potrzebuje dojrzałej debaty o bezpieczeństwie: o inwestycjach w nowoczesną technologię, o realnej współpracy z sojusznikami w ramach NATO, o odpowiedzialnym gospodarowaniu środkami. Tymczasem Błaszczak przez cały czas serwuje wyborcom polityczną magię rodem z lat świetności PiS.

Gdy więc słyszymy, jak były minister obrony narodowej zarzuca obecnym władzom brak powagi i brak dialogu, trudno nie dostrzec ironii. To właśnie on jest symbolem polityki zaklęć – wielkich słów bez pokrycia, pustych gestów i fantasmagorii o cudzych fortach. Błaszczak krytykuje, ale nie proponuje. Oskarża, ale nie daje rozwiązań. Straszakiem o dronach i Fortem Trump próbuje przykryć fakt, iż jego czas minął.

A Polacy? Potrzebują dziś spokoju, odpowiedzialności i poważnej polityki obronnej – a nie kolejnych zaklęć wygłaszanych z sejmowej ławy.

Idź do oryginalnego materiału