Biznes na celowniku dezinformacji

1 rok temu

W czasie wojny w Ukrainie (a także w okresie ją poprzedzającym) celem dezinformacji były i są nie tylko zachodnie państwa i rządy, ale również zachodni biznes (firmy i marki).

Propaganda rosyjska wykorzystuje zmęczenie państw europejskich przedłużającym się konfliktem zbrojnym w Ukrainie. Największy wpływ na pogarszające się nastroje społeczne ma zła sytuacja ekonomiczna w wielu krajach Europy (kryzys energetyczny, rosnąca inflacja). To podatny grunt dla dezinformacji. Na celowniku są zarówno całe (strategiczne) sektory, tj. energetyka, sektor zbrojeniowy i rolno-spożywczy, jak i pojedyncze firmy. Podobny schemat miał miejsce np. w czasie pandemii, kiedy to pojawiające się treści sugerowały bogacenie się amerykańskich koncernów farmaceutycznych na sprzedaży szczepionek.

Warunki kryzysu gospodarczego stanowią podatny grunt dla narracji o ciągłym „bogaceniu się bogatych”. Według nich, USA i kraje zachodnioeuropejskie żerują na wojnie w Ukrainie. Stany Zjednoczone przedstawiane są jako państwo najbardziej zainteresowane ekonomicznie i strategicznie utrzymywaniem tej wojny. Amerykanie mają w ten sposób odbudować swoje panowanie nad światem, wzmacniać strefy wpływów, rozwijać przemysł obronny i bogacić się. Podobnie (choć w mniejszym stopniu) pozycjonowane są państwa zachodnioeuropejskie: Francja czy Niemcy. Z drugiej strony, Polska bardzo często przedstawiana jest jako ta, która słono zapłaci za pomoc Ukraińcom.

Wykres 1: Mapowanie dwóch narracji na Twitterze dotyczących sankcji wobec Rosji w Polsce.

Nord Stream 2 receptą na kryzys energetyczny

Rosja surowcami stoi i rozgrywa. Kwestie energetyczne zawsze stanowiły nieodłączną część relacji z Rosją i to właśnie kontekst energetyczny w dużej mierze zadecydował o momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Niebawem bowiem skończyć się miało uzależnienie od rosyjskiego gazu nie tylko Polski (uruchomienie Baltic Pipe i rozbudowa terminalu LNG w Świnoujściu), ale też innych państw regionu (terminal LNG w Kłajpedzie, interkonektor gazowy Polska–Litwa). Dla Rosji oznaczałoby to utratę możliwości szantażu gazowego wobec ościennych państw NATO (Taką tezę jeszcze przed wybuchem wojny stawiał Krzysztof Wojczal).

Wojna wybuchła, a Rosja, idąc w zaparte, latem 2022 roku, wróciła do pozycjonowania się w roli gwaranta bezpieczeństwa energetycznego. W tym celu ponownie rozwijana jest pozytywna narracja wokół NS2 jako inwestycji, której prawdziwe znaczenie każdy Europejczyk będzie mógł gwałtownie dostrzec: ceny gazu dla gospodarstw domowych miałyby się ustabilizować właśnie dzięki gazowi z Rosji. W tym kontekście, szczególnie Niemcy przedstawiani są jako gotowi na wszelkie ustępstwa wobec Rosji, byle tylko uniknąć kryzysu energetycznego. W ten sposób w polskiej sieci podsycane są nastroje antyniemieckie, co również jest na rękę Rosji (dalszy podział społeczeństwa polskiego i antagonizowanie z zachodnim sąsiadem).

W obliczu zbliżającego się sezonu grzewczego, Ukraina i wspierające ją militarnie USA coraz częściej będą oskarżane o podtrzymywanie kryzysu energetycznego w Europie. Już teraz podkreślana jest hipokryzja władz Ukrainy, które domagają się zachodnich sankcji wobec Rosji, a jednocześnie same korzystają ze źródeł energii pochodzących z tego kraju. Kryzys energetyczny wykorzystywany jest też do dalszego podburzania i straszenia społeczeństwa polskiego – z jednej strony narracja, iż mamy zapewnione dostawy źródeł energii i zima nam nie straszna, a z drugiej strony mamy korzystać z surowców z Niemiec, które i tak de facto pochodzą z Rosji (i są tym samym droższe).

Rozwój zachodniej zbrojeniówki

Wraz z kolejnymi transzami amerykańskiej pomocy dla Ukrainy pojawiają się teorie mówiące o tym, iż wojna toczy się w interesie Stanów Zjednoczonych („USA zarabia na wojnie w Ukrainie”). Wypowiedzi takie jak Henry’ego Kissingera tworzą wrażenie, iż Ukraina nigdy nie była poważnie traktowana przez Zachód – w Davos stwierdził on, iż najlepszym rozwiązaniem wojny w Ukrainie byłby powrót do granic sprzed 24 lutego 2022 roku, co stało się punktem wyjścia dla narracji „Kissinger chce, by Ukraina oddała część terytoriów Putinowi”. Według tych teorii, Ukraina została jedynie wykorzystana do rozgrywek politycznych między mocarstwami.

Amerykański przemysł zbrojeniowy wskazywany jest jako główny zainteresowany przedłużeniem wojny w Ukrainie – Amerykanie oskarżani są o żerowanie na wojnie („do ostatniego Ukraińca”) i traktowanie Ukrainy jako poligonu. Padają zarzuty pod adresem „bankierów żydowskiego pochodzenia” oraz „tajnych żydowskich stowarzyszeń” z USA o lobbowanie na rzecz wojny z Rosją w celu uzyskania korzyści finansowych.

Coraz częściej winnych za wybuch wojny w Ukrainie szuka się w takich krajach jak Francja, której wypomina się sprzedaż broni do Rosji pomimo unijnych sankcji. W narracjach wykorzystywane są bardzo sugestywne przykłady o wykorzystaniu francuskiej broni w masakrach dokonywanych na Ukraińcach (francuskie celowniki Thales w rosyjskich pojazdach w Buczy czy francuskie wyposażenie maszyn w regionie Mariupola).

Zboże zamiast gazu

Wraz z końcem sezonu grzewczego, propaganda Putina płynnie wymieniła gaz na zboże w roli narzędzia szantażu.

Już w 2021 roku obiektami dezinformacji stały się sektory spożywczy i artykułów rolnych. Według Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIMS), producenci polskiej żywności byli i są jednymi z najczęściej atakowanych podmiotów przez prorosyjską dezinformację w internecie i mediach społecznościowych. W kontekście wojny w Ukrainie pojawia się polski wątek dotyczący zwiększenia kontyngentów handlowych dla produktów rolnych z Ukrainy, głównie celem wyeksportowania tych towarów do państw zagrożonych klęską głodu. Problem polega na tym, iż produkty te, zamiast do państw Afryki, miałyby trafić na rynek polski lub innych państw UE. Choć problem jest rzeczywisty i nie wolno go bagatelizować, interesujące jest to, iż przekazy, skierowane głównie do polskich producentów żywności, zaczęły się pojawiać zanim zjawisko to faktycznie wystąpiło. Celem działań propagandowych było ograniczenie możliwości wywozu produktów rolnych z Ukrainy na zachód za sprawą braku akceptacji społecznej w Polsce („Ukraińskie zboże zrujnuje Polskę”).

W kontekście kryzysu żywnościowego, powstają przekazy, iż za widmo głodu odpowiadają imperialne USA („Amerykanie pragną klęski głodu”). Pojawiają się głosy, m.in. iż poprzez dalsze wspieranie wojny w Ukrainie USA doprowadzi do wyniszczenia ukraińskiej gospodarki, a w konsekwencji do masowego głodu. Według tych narracji, Stany odpowiadają za „sztuczne kreowanie światowego głodu”. Dowodem ma być rzekome celowe niszczenie zakładów produkcji żywności w USA czy płacenie amerykańskim rolnikom za niszczenie ich własnych plonów. Na popularności zyskuje narracja o „wykupie Ukrainy” przez amerykańskie korporacje (na celowniku m.in. Monsanto, Dupont, Cargill), według której prezydent Zełenski miał sprzedać Amerykanom 17 mln ha gruntów rolnych. W tym kontekście pojawiały się również głosy, iż Amerykanie wysyłają broń do Ukrainy z powodu ochrony tychże firm. Co ciekawe, przy okazji tematu wykupu ukraińskich ziem padają również nazwy funduszy Vanguard, BlackRock i Blackstone, które wcześniej były komentowane w social mediach jako zaangażowane w „plandemię” i międzynarodowy spisek globalistów.

I znów na tym tle Rosja jawi się jako „obrońca uciśnionych” („Rosja chce pomóc w eksporcie zboża z Ukrainy”).

Wykres 2: Częstość występowania tematu szantażu gazowego i kryzysu żywnościowego na Twitterze.

Ofiara czy kolaborant Putina?

Według raportu EMIS, do końca czerwca 2022 roku, łącznie ponad 1100 zachodnich firm ogłosiło plany ograniczenia działalności w Rosji, z czego nieco ponad 300 zdecydowało się na całkowite wycofanie. Najwięcej firm pochodzi z USA. Polska pod tym względem zajęła czwarte miejsce po Wielkiej Brytanii i Niemczech. Z rosyjskimi klientami pożegnały się m.in. LPP (Reserved, House i Cropp), Hortex czy Allegro.

Dla zwykłych Rosjan, którzy i tak najczęściej nie mieli okazji czerpać z dobrodziejstw „zgniłego Zachodu”, ten exodus to oznaka słabości kapitalistycznych koncernów, które zwyczajnie przegrały konkurencję z rosyjskimi odpowiednikami – tak bowiem przedstawiła im to putinowska propaganda.

Tymczasem w Polsce tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, widoczny był duży wzrost nastrojów negatywnych w stosunku do marek, które pozostały w Rosji. Konsumencki bojkot obciążał firmy wizerunkowo (m.in. Burger King, Auchan, Decathlon), ale niestety dobrze prezentował się głównie w mediach społecznościowych – pomimo głośnych apeli i deklaracji, zabrakło determinacji i wdrożenia w życiu. W Polsce gwałtownie upowszechnił się przekaz, iż tylko naiwny Polak bojkotuje (a tym samym traci, bo przepłaca), a Ukrainiec mieszkający w Polsce robi zakupy np. w Auchan.

Charakterystyczny jest również chaos informacyjny wokół firmy Pfizer – w tym przypadku pod płaszczykiem bojkotu zaktywizowały się ruchy antyszczepionkowe („Pfizer nie wycofa się z Rosji. Kto trzyma w żyle szprycę Pfizera, ten ruska onuca”). W tej narracji często przywołuje się przykład popularnych marek, które są bojkotowane, choć dają pracę Polakom, ale należą do zagranicznych koncernów pozostających w Rosji (np. Winiary i Nestle).

Odmienna sytuacja miała miejsce w przypadku firm, które wycofały się z Rosji. W marcu 2022 roku IBIMS ostrzegał, iż istnieje duże ryzyko ataku dezinformacyjnego zorganizowanych grup roboczych na firmy opuszczające Rosję – poprzez m.in. prezentowanie ich produktów jako przez cały czas dostępnych w rosyjskiej sprzedaży, dezinformację dotyczącą działalności firm na terenie Federacji Rosyjskiej itd.

Trzeba zaznaczyć, iż pod hasłem „wycofania się” kryły się różne formy ograniczenia działalności na rynku rosyjskim – od całkowitego wyjścia, przez tymczasowe zawieszenie po „granie na czas” – co w warunkach wojennych miało swoje racjonalne uzasadnienie, ale niestety sprzyjało też manipulacjom. Dobrze to widać na przykładzie giganta odzieżowego LPP. Od początku wojny pojawiały się głosy oskarżające firmę o kłamstwa dotyczące wycofania się z rynku i kontynuowanie działalności w Rosji w niezmienionej formie (najnowsze wpisy pochodzą z lipca 2022 roku i dotyczą m.in. podważania sprzedaży rosyjskiej spółki Chińczykom i kontynuacji działalności LPP pod zmienionymi markami, brandami).

Naiwny jak Polak

Coraz trudniejszą sytuację ekonomiczną w Polsce bardzo często wykorzystują poplecznicy Rosji. Rosyjski szantaż gazowy i problemy z podażą węgla po (przedwczesnym?) wprowadzeniu embarga potęgują strach Polaków o przyszłość energetyczną kraju. To łatwe pole do prowadzenia propagandy prorosyjskiej, która ma na celu zniechęcanie Polaków do popierania Ukraińców. Rosjanie coraz częściej zadają Polakom pytanie z tezą: „czy Wam to się opłaci?” Przy okazji „obrywa” Unia Europejska, jako odpowiedzialna za wysokie ceny energii.

Temat zasadności wspierania Ukrainy będzie pojawiał się coraz częściej w materiałach dezinformacyjnych. Kryzys ekonomiczny i zbliżający się sezon jesienno-zimowy (przy ogromnych wzrostach cen paliw grzewczych) jeszcze bardziej nasila te narracje.

Polska często przedstawiana jest jako największa przegrana obecnej wojny nie tylko ze względu na koszty związane z kryzysem migracyjnym. choćby zapowiedź udziału polskich firm w odbudowie Ukrainy po wojnie przedstawiana jest jako przejaw naiwności Polaków. Według tych teorii, zarobią oczywiście Niemcy („odwieczny wróg Polski”), którzy mają odbudowywać to, co rzeczywiście jest zniszczone i pozostaje pod kontrolą Ukrainy. Natomiast Polska ma być zaangażowana w odbudowę terytoriów okupowanych przez Rosję.


Artykuł powstał w oparciu o dane i analizy zebrane przez abtshield.com oraz materiały i zestawienia przygotowane przez IBIMS.pl

Tekst jest częścią projektu „New Propaganda and Disinfo in CEE” tworzonego przez partnerów z regionu Europy Środkowo-Wschodniej przy wsparciu Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Więcej informacji o projekcie.

Angielska wersja artykułu w Visegrad Insight.

Fot. Pavel Neznanov / Unsplash.

Idź do oryginalnego materiału