Biskupi w swoim najnowszym liście pasterskim odpalili prawdziwą bombę — tyle iż we własnym ogródku. Zamiast słów otuchy czy próby zrozumienia zmieniającej się Polski, mamy pełen narzekań manifest obrony lekcji religii w szkole. W praktyce wygląda to jak instrukcja szybkiej autodestrukcji Kościoła w naszym kraju.
„Dyskryminacja i nietolerancja”? Serio?
Hierarchowie piszczą, iż „po raz pierwszy od 1989 r. rząd łamie obowiązujące prawo i ogranicza znaczenie lekcji religii”. Brzmi to jak lament klubu przywilejów: przez 35 lat Kościół miał specjalne miejsce w szkołach, a dziś – kiedy wreszcie ma być tak jak w całej normalnej Europie – biskupi odczytują to jako… prześladowanie. To nie jest dyskryminacja, tylko koniec darmowego abonamentu na duszpasterstwo w szkole.
Religia jako lek na depresję i uzależnienia
Najbardziej absurdalny fragment? „Właśnie teraz, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy wspólnego działania wychowawczego. Nie można wykluczać sfery religijnej, która ma ogromny potencjał terapeutyczny i prewencyjny.”
Czyli w skrócie: depresja, uzależnienia, agresja – wszystko wyleczy katecheta i różaniec. Gdyby to działało, Polska byłaby oazą zdrowia psychicznego i społecznego. Tymczasem młodzi masowo uciekają z Kościoła, a problemów tylko przybywa.
Jezus jako nauczyciel od średniej ocen
Biskupi z powagą tłumaczą, iż „lekcje religii są nauką stąpania po śladach Jezusa” i iż kiedyś w chwili próby może się okazać, iż to właśnie religia w szkole uratuje młodzież. To brzmi jak kiepski żart. Może lepiej zamiast dodatkowej godziny modlitwy wcisnąć zajęcia z psychologiem, edukację seksualną czy naukę krytycznego myślenia? Tego młodzi potrzebują naprawdę.
Mentalność „obrażonego feudała”
W liście czytamy dramatyczne ostrzeżenia: „redukcja lekcji religii, nieuwzględnianie oceny w średniej, łączenie klas – to rozwiązania sprzeczne z Konstytucją.” Wygląda to tak, jakby biskupi nie zauważyli, iż Polska to świeckie państwo, a nie zakon. Konstytucja? Wygodny argument na potrzeby walki o lekcje religii, ale kiedy mowa o realnym rozdziale Kościoła od państwa – cisza.
Samobójczy manifest
Cały list można streścić jednym zdaniem: Kościół nie rozumie młodych i nie rozumie współczesnej szkoły. Zamiast posypać głowę popiołem za lata afer, nadużyć i hipokryzji, hierarchowie wymachują palcem i wmawiają Polakom, iż bez katechety w planie lekcji dzieci wpadną w narkotyki i przemoc. To nie jest troska, to jest desperacja.
PiS zabija kościół w Polsce
Nie sposób przejść wobec tych idiotyzmów biskupów obojętnie – ale nie dlatego, by martwić się ich losem. W liście widać rękę Jarosława Kaczyńskiego, który dobija kościół uwikłaniem w politykę. Głupota biskupów zastanawia – widocznie w PiS mają na nich bardzo solidne kwity. Nierozliczone grzechy kościoła, takie jak pedofilia czy homoseksualizm zbierają żniwo.