2 tygodni temu
Ubocznym, ale łatwym do przewidzenia skutkiem wzrostu popularności D-Ticket, czyli niemieckiego miesięcznego biletu na transport publiczny w całym kraju, są spadki cen kart miejskich. Odczuwa to już Berlin, który wprowadził obniżki cen do 29 euro.
W tym przypadku działa prosta matematyka. W ramach D-Ticket za 49 euro miesięcznie bez ograniczeń można korzystać nie tylko z pociągów regionalnych, ale także miejskich środków transportu we wszystkich miastach. Promocja jest ogromna biorąc pod uwagę fakt, iż w chwili pojawienia się go na rynku w czasie wakacji 2022 roku (wówczas jeszcze za 9 euro) mieszkańcy Berlina płacili za swoje bilety miesięczne 86 euro, a w i Hamburgu tylko kilka mniej, bo 71,30 euro. Cóż to więc za interes kupować kartę miejską, skoro za niemal dwa razy mniej można mieć „kartę krajową”.
Stąd obniżka cen w Berlinie do 29 euro była tyleż nieunikniona, co drastyczna. Władze miasta zrobiły to wystawiając nowy rodzaj karty na wszystkie miejskie środki transportu, która znacznie mocniej ma związać mieszkańców-klientów. Płaci się za nią co miesiąc, ale wykupuje na cały rok, więc w między czasie nie można np. przez miesiąc „niedoładować”. Konieczność zapłacenia ciurkiem 12 opłat to sposób obrony władz Berlina właśnie przed D-Ticket zwłaszcza w miesiącach letnich. jeżeli ktoś wybiera się w podróż po kraju i wykupi tę kartę, to płacenie w tym samym miesiącu za kartę miejską nie ma większego sensu. A jednak taka opcja została wykluczona.
Podobnej obniżki wciąż nie wprowadził Hamburg. Tu cena biletu miesięcznego spadła tylko nieznacznie do 69 euro, a miasto po prostu postawiło przede wszystkim na dystrybucję D-Ticket. Poza tym mocno promowana jest Hamburg CARD, która obowiązuje od 1 do 5 dni i jest rozwiązaniem alternatywny, bo oferuje nie tylko przejazdy, ale także 50 proc. zniżki na zakup biletów do najpopularniejszych atrakcji miasta. Przykład zarówno Berlina jak i Hamburga pokazuje jednak jak jeden bilet na cały kraj mocno zmienia lokalny transport.
/Fot: nickphotoarchive by PxHere//
