Religia wymiera – a zwłaszcza ta ortodoksyjna, ograniczająca jednostkę, patriarchalna i anachroniczna. Sekularyzacja i kosmopolityzm nieuchronnie czynią i będą czyniły postępy w kolejnych pokoleniach. Świątynie pustoszeją. Przemija postać tego świata, a religijne imaginarium nieuchronnie odchodzi w niepamięć. Tymi twierdzeniami, podawanymi jako niepodważalne prawa natury, jesteśmy karmieni każdego dnia przez media, polityków, twórców popkultury i finansujących ich miliarderów. Rzeczywistość dostarcza nam wielu kontrargumentów. Jednym z najciekawszych, a rzadko w Polsce podnoszonych, są najnowsze losy narodu żydowskiego i Izraela.
Rozpędzenie Anatewki
„Jak utrzymujemy równowagę? Na to mogę odpowiedzieć jednym słowem: tradycja!” – tak wprowadza nas w swój świat Tewje Mleczarz, główny bohater „Skrzypka na dachu”. To znany musical, na bazie którego w 1971 r. nakręcono znakomity film. „Skrzypek na dachu” (kto nie widział, niech nadrobi) opowiada o wspólnocie Żydów mieszkającej w fikcyjnej wiosce Anatewka w Rosji na przełomie XIX i XX wieku. Ich życie można interpretować różnie, w zależności od poglądów. Dla jednych będzie to konserwatywna przednowoczesna utopia realizująca ideał społecznej harmonii. „Tu w Anatewce mamy tradycje na wszystko – jak jeść, jak pracować, jak się ubierać. Być może zapytacie – jak rozpoczęła się tradycja? Nie wiem. Ale to tradycja. A dzięki tradycji każdy z nas wie, kim jest, i czego Bóg od niego oczekuje” – mówi nam Tewje.
Dla innych będzie to oczywiście świat wyzysku i niesprawiedliwości. Mamy jasno zarysowany podział zadań między płcie. Mężczyźni pracują, żeby utrzymać rodzinę i są panami domu, a gdy nie pracują, modlą się i studiują Torę. Kobiety zajmują się domem – ma być „porządny, spokojny i koszerny” – oraz wychowywaniem dzieci. Chłopcy i dziewczynki są wychowywani do życia tak jak ich rodzice. Małżeństwo i posiadanie rodziny nie jest wyborem, tylko oczywistą normą. W razie potrzeby pary chętnie skojarzy miejscowa swatka. Każdy ma swoje zadanie, komplementarne z zadaniami innych – tak w ramach rodziny, jak w ramach społeczności. Każdy zna każdego w wiosce. Życie – czy praca, czy rozrywka – toczy się na podstawie funkcjonujących od pokoleń tradycji, których początek ginie w mrokach dziejów.
„Skrzypek” pokazuje nam jednak stopniową zagładę tego świata – jego odczarowanie i sekularyzację. Symbolizują to wybory kolejnych córek Tewjego. Najstarsza z nich nie chce wyjść za bogatego wdowca, choć jej małżeństwo zdecydowanie poprawiłoby byt rodziny, a odmowa oznacza konflikt z ważnym człowiekiem. Córka apeluje do uczuć ojca. Mający miękkie serce Tewje zgadza się na ślub z miłości, pod warunkiem, iż córka i jej równie biedny co ona wybranek pro forma zgodzą się poprosić o jego błogosławieństwo. Ostatecznie i on i jego żona Golde – co typowe, bardziej surowa od męża – akceptują zięcia. Związek zostaje uświęcony wystawnym, tradycyjnym ślubem odprawionym przez wioskowego rabina – najważniejszy lokalny autorytet. Niestety ceremonia zostaje przerwana przez Rosjan, którzy demolują wioskę. Na szczęście nie dochodzi do pogromu i zabójstw. Wykonujący rozkazy „góry” miejscowy carski urzędnik relatywnie sprzyja Tewjemu i innym Żydom. Po jakimś czasie córka rodzi wnuka, a zięć zostaje w pełni przyjęty jako członek rodziny.
Druga córka przesuwa granicę. Zakochuje się w żydowskim komuniście, młodym idealiście, który przywędrował do Anatewki, a po kilku latach znów wyrusza w świat walczyć o swoją wielką sprawę. Ci młodzi mówią już jasno Tewjemu, iż będą razem niezależnie od jego błogosławieństwa lub jego braku. Chłopak oczywiście trafia niedługo na katorgę, a ukochana chce jechać na Sybir razem z nim. Tewje znów ostatecznie ustępuje. Odprowadza córkę na pociąg. Nieśmiało dopytuje jeszcze, czy może tam, gdzie jedzie, nie znajdzie się rabin, który zalegalizowałby ich związek w oczach Boga. Daje do zrozumienia, iż chciałby, żeby wrócili możliwie gwałtownie i żyli razem z nimi w Anatewce. Widać, iż dla młodych nie ma to już większego znaczenia.
Trzecia córka idzie jeszcze dalej. Zakochuje się w prawosławnym Rosjaninie. Rodzice absolutnie nie godzą się na taki związek. Dziewczyna ucieka z domu, stawiając ich przed faktem dokonanym. Bierze ślub w cerkwi, porzucając swoją wiarę i swoją społeczność. To już zbyt wiele. Tewje nie chce się z nią pojednać mimo wielokrotnych próśb – nie ma już córki. Mówi, iż na świecie są różne rodzaje ludzi, tak jak są różne rodzaje zwierząt. Żydówka nie może związać się z nie-Żydem, a Żyd z nie-Żydówką. Na sam koniec musicalu przychodzi rozkaz z Petersburga. Tym razem nie wystarczy zdemolowanie wioski. Żydzi mają się wynieść z Anatewki i w ogóle regionu, choć mieszkają tu od pokoleń i w zdecydowanej większości nigdy jej nie opuścili.
Nacjonalizm wchodzi w miejsce religii
Dlaczego to takie ważne i symboliczne? Ponieważ widzimy tu narodziny nowoczesnego żydowskiego nacjonalizmu. Syjonizmu, który dwa pokolenia później doprowadzi do narodzin Izraela. Jak w soczewce można tu zaobserwować narodziny tożsamości opartej już nie o religię, a o pochodzenie. Tradycyjna żydowska wspólnota jest jednocześnie religijna i narodowościowa. Tewje i Golde są w stanie zaakceptować związek córki z ubogim Żydem, którego sama sobie znalazła. Ostatecznie to Żyd, a młodzi biorą ślub „po Bożemu”. Młodsza córka dobiera sobie niewierzącego komunistę, nie dbają choćby o małżeństwo – ale ostatecznie to też Żyd. Tewje go lubi i traktuje jak dobrego, choć nieco zwariowanego chłopaka. Ma nadzieję, iż z wiekiem się ustatkuje, zrozumie wartość tradycji i religii.
Wyklęta zostaje dopiero ta córka, która wiąże się z nie-Żydem. Chce żyć z nim w uporządkowany sposób, bierze od razu ślub, zakładają rodzinę, mieszkają wioskę obok – ale przekracza absolutną granicę. Nadchodzi chaotyczny, brutalny świat, w którym Żydzi są często ofiarami przemocy i prześladowań. Tradycyjne, harmonijne życie w separacji od nie-Żydów, takie jak w Anatewce, nie jest już możliwe. Wspólnota religijna zostaje zachwiana. Coraz więcej Żydów nie ma stałego miejsca zamieszkania i wielopokoleniowej rodziny, są wykorzenionymi „wiecznymi tułaczami”. Akcent przesuwa się na więzy krwi.
Wybory poszczególnych bohaterów symbolizują różne alternatywne ścieżki Żydów po „odczarowaniu” tradycyjnego świata. Różne odpowiedzi na starcie z nieprzyjaznym światem. Każda z nich była wybierana na przełomie XIX i XX wieku przez tysiące Żydów.
Po pierwsze – asymilacja, jak trzecia córka, która porzuca żydowską tożsamość i zostaje po prostu Rosjanką. Jej dzieci być może nigdy nie będą wiedziały, jakie pochodzenie ma matka. Po drugie – komunizm i socjalizm, atrakcyjne jako forma walki o lepszy, sprawiedliwszy świat, w którym nie ma biedy, prześladowań i wyzysku, a być może będzie można też odegrać się na dawnych oprawcach. To wybór ukochanego drugiej córki i jej samej.
Po trzecie – wyjazd do odległej Ameryki. Daleko od nie zawsze przyjaznej europejskiej ziemi można zacząć wszystko na nowo. Tam wędrują sam Tewje, Golde i ich młodsze, niezamężne jeszcze córki. W 1880 r. w USA mieszkało ledwie 250 tysięcy Żydów. W latach 1880-1924 (kiedy prawnie ograniczono imigrację) Amerykę zasiedliło jednak aż 2,8 miliona Żydów, w 94% pochodzących z Europy Wschodniej (głównie Rosji i Austro-Węgier). Oni, ich dzieci, wnuki i dalsi potomkowie często doskonale odnaleźli się w USA. Wielu z nich zostało wpływowymi politykami, intelektualistami, biznesmenami, sędziami, adwokatami, artystami etc.
Po czwarte – właśnie syjonizm. Wyjazd do Palestyny, do Ziemi Obiecanej i dążenie do zbudowania tam państwa żydowskiego. W „Skrzypku na dachu” to końcowy wybór starej swatki. Podobne dylematy i podziały wśród Żydów w warunkach naszej II Rzeczpospolitej barwnie opisał Szczepan Twardoch w „Królu”, udanie przeniesionym na scenę warszawskiego Teatru Polskiego przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego. W 1896 r. Theodor Herzl publikuje słynny Der Judenstaat. Tylko tam, tylko we własnym państwie Żydzi będą mogli być sobą i być bezpieczni – tak myślą syjoniści. Warto przy tym podkreślić, iż przeciwko syjonizmowi od początku występowała znaczna część rabinów, zwłaszcza tych najbardziej tradycyjnych. Podkreślali oni, iż religia to ważniejsze ogniwo wspólnoty żydowskiej niż samo pochodzenie. Nierzadko wierzą w jednoczesne bycie np. niemieckimi patriotami i pobożnymi żydami. Wielu uważało też, iż tworzenie żydowskiego państwa w Palestynie przed nadejściem Mesjasza jest fundamentalnym grzechem.
Izrael z lewa na prawo
Syjoniści jednak dopinają swego. Ich idea jest atrakcyjniejsza niż kurczowe trzymanie się tradycji. Daje też lepsze perspektywy bezpieczeństwa, co ostatecznie pokazuje Holocaust. Siłą wywalczają powstanie Izraela w 1948 r. Zdobywają kolejne terytoria, nie przebierając w metodach wobec Arabów, ale czasem zabijając także Brytyjczyków (zamach na Hotel Króla Dawida), innych zachodnich rozjemców (zamach na Folke Bernadottego), w ostateczności choćby Żydów z innych frakcji. W 1967 r. wskutek wojny sześciodniowej zostaje zrealizowane to, o co Żydzi modlili się od tysięcy lat pierwszego wieczora paschy – „następnego roku w Jerozolimie”. Święte Miasto staje się w całości, łącznie ze Wzgórzem Świątynnym, częścią państwa żydowskiego.
Izrael powstał jako państwo świeckie, zdominowane przez lewicowych syjonistów na czele z Dawidem Ben Gurionem i Chaimem Weizmannem. Lewica – Partia Robotników Ziemi Izraela, przemianowana następnie na istniejącą do dziś Partię Pracy – rządziła Izraelem przez pierwsze 29 lat jego istnienia. Na przestrzeni kolejnych dekad pozycja tego obozu sukcesywnie słabła. Dziś Partia Pracy walczy o przekroczenie progu wyborczego 3,25%, a nie premierostwo, choć to ta formacja wydała siedmiu spośród piętnastu wszystkich szefów rządu w historii państwa. Wśród wielu powodów trzy są najważniejsze. Primo, niepowodzenie planu pokojowego rozwiązania konfliktu z Palestyńczykami, w które zaangażował się w latach 90. premier Icchak Rabin. Secundo, demograficzny wzrost ultraortodoksów. Tertio, budowa trwałego bloku skupiającego środowiska ultraortodoksyjne, narodowo-religijne, nacjonalistyczne, prawicowe i centroprawicowe przez premiera Benjamina Netanjahu, nazywanego często „Bibim”. Z punktu widzenia tego artykułu zdecydowanie najważniejszy jest ten drugi, a zainteresowanych pozostałymi odsyłam do innych moich tekstów o Izraelu, gdzie szeroko rozwijam dwa pozostałe:
- KITA: Powrót króla – czas na Netanjahu 6.0
- KITA: Koniec ery Netanjahu. Polakożerczy duet na czele Izraela
- KITA: Nowy Izrael, nowa wojna, nowi antysemici?
Tradycjonalistyczni i religijni Żydzi z początku sceptycznie podchodzili do Izraela. Do dziś część partii ultraortodoksów, w tym wpływowy Zjednoczony Judaizm Tory, formalnie nie przyjęła idei syjonizmu. Wyjściowo ich stanowisko nie miało zresztą dużego znaczenia – było ich zbyt mało. Wielu odbierało ich jako anachronicznych ekscentryków, ostatecznie skazanych na wymarcie – zgodnie z finałem „Skrzypka”. Reprezentantów starego świata, który można wspominać z pewnym sentymentem, tak jak w tym musicalu i innych opowiadaniach, powieściach czy filmach, ale który nie ma szans powrócić. choćby jeżeli starzy chcą żyć po staremu, ich dzieci będą rozpierzchać się w różne strony – jak córki Tewjego.
Odrodzenie Anatewki wbrew prawom postępu
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna, z co najmniej trzech przyczyn. Po pierwsze, ultraortodoksi na przestrzeni lat skutecznie zbudowali swoje własne równoległe społeczeństwo – system instytucji i usług pozwalający zaspokajać najważniejsze potrzeby życiowe, od pracy do rozrywki, w ramach religijnej społeczności. Mają nie tylko swoje świątynie, ale też swoje dzielnice, osiedla, szkoły, sklepy; własne media, wydarzenia kulturalne etc. Przez 75 lat w Izraelu stopniowo wyrastały kolejne Anatewki, kolejne zwarte społeczności zorganizowane wokół tradycyjnie pojmowanej religii.
Po drugie, ultraortodoksi zachowali fenomenalne wyniki demograficzne – w tej chwili ich współczynnik dzietności to 6,6 dziecka na kobietę i utrzymuje się na przestrzeni lat na stałym poziomie, podczas gdy dla świeckich Żydów to 2,0 i spada. Dzięki ultraortodoksom w 2020 r. Żydzi po raz pierwszy od powstania Izraela mieli wyższy współczynnik dzietności od żyjących na terenie Izraela i Palestyny Arabów. Podobne zjawisko obecne również w chrześcijaństwie czy islamie – tam także ortodoksyjni wierzący, traktujący religię najbardziej na serio, mają statystycznie najwięcej dzieci. To logiczne – są najczęściej skłonni do poświęcania swojego chwilowego komfortu dla wyższego i trwałego dobra. Problemem jest skuteczne przekazanie tym dzieciom przez rodziców wzorców zachowania i wartości. To trudne, gdy rodzina funkcjonuje w otoczeniu pełnym pokus i alternatywnych stylów życia, a ludzie pobożni są stygmatyzowani.
Po trzecie, zwartość religijnych społeczności żydowskich została skutecznie zrównoważona zaangażowaniem w życie publicznie. Ultraortodoksi mają swoje partie, które konsekwentnie realizują ich grupowe interesy wchodząc w koalicje z różnymi partnerami – podobnie jak PSL w Polsce. W przeszłości byli w stanie współrządzić z lewicą, teraz trzymają się silniejszej i ostatecznie bliższej im programowo prawicy. Dzięki temu utrzymują dla siebie przywileje takie jak zwolnienie z obowiązku służby wojskowej dla młodych mężczyzn, którzy deklarują jako zawód studiowanie Tory. Szkoły, w których młodzi mężczyźni mogą poświęcać się studiowaniu Tory i modleniu się za pozostałych członków narodu żydowskiego, są utrzymywane przez państwo. Ultraortodoksi mogą też posyłać swoje dzieci do własnych szkół, w których mają one częściowo lub wyłącznie religijną edukację. One także są finansowane przez państwo.
Aktualny szef partii Zjednoczony Judaizm Tory Icchak Goldknopf deklarował otwarcie podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej, iż „studiowanie Tory jest trudniejsze niż stacjonowanie na froncie”, a nauka angielskiego i matematyki w szkołach jest zbędna. W nowym rządzie Netanjahu Goldknopf, mąż jednej żony i ojciec dziesięciorga dzieci, został ministrem budownictwa. Izraelska polityka jest zresztą pełna tego typu barwnych postaci. Być może najbardziej kolorową jest Rafi Perec, w tej chwili już poza polityką. Perec to ortodoksyjny rabin i generał lotnictwa, który służył w armii Izraela jako pilot helikoptera, a później był naczelnym rabinem sił zbrojnych. Zasłynął wypowiedziami takimi jak „90% Arabów nie wie nic o Koranie. My znamy go lepiej od nich”. Jako urzędujący minister edukacji stwierdził, iż popiera terapię leczenia z homoseksualizmu, popularną wśród ortodoksów, a choćby wyznał „osobiście przeprowadzałem takie zabiegi”. Perec jest, a jakże, ojcem dwanaściorga dzieci z jedną żoną. Religijni politycy nie brzydzą się współpracować z Netanjahu, osobiście prawdopodobnie w ogóle niewierzącym, będącym za to żydowskim nacjonalistą gotowym realizować interesy ortodoksów. Dziś nie wiadomo już, kto w tym układzie jest od kogo bardziej zależny. W nowym rządzie Likud Netanjahu z jednej oraz partie narodowo-religijne z drugiej strony mają dokładnie po tyle samo posłów.
Co ciekawe, skuteczność i zalety budowy nowych Anatewek pokazują twarde dane. Ultraortodoksi żyją dłużej, choć są biedniejsi i z materialnego punktu widzenia mają gorszej jakości opiekę zdrowotną. Ich zdrowie jest wyraźnie lepsze niż innych grup w Izraelu. Dlaczego? Na to pytania starają się odpowiadać badania przeprowadzone przez prof. Dowa Czernichowskiego i dr Chen Szarony z Uniwersytetu Ben Guriona w Negew. Ich podstawowa odpowiedź to wyższy kapitał społeczny – siła więzów z otoczeniem i zaufanie wobec niego.
Ultraortodoksi żyją w zupełnie inny sposób niż zsekularyzowane cząstki elementarne. Tworzą stabilne relacje rodzinne, mają dużo dzieci, rodzeństwa, wujków, ciotek, kuzynów etc., którzy żyją blisko nich. Mają bliskie relacje z sąsiadami, którzy nie są obcymi ludźmi, tylko współwyznawcami z którymi łączą ich te same wartości.
Jak czytamy w raporcie prof. Czernichowskiego i dr Szarony, wysoki kapitał społeczny zapewnia ultraortodoksom psychospołeczne wsparcie, które obniża stres i tym samym promuje zdrowie. Wysoki kapitał społeczny pomaga zdobywać wiedzę na temat zdrowych zachowań. Wspólne normy społeczne też promują zdrowe zachowania. Zwarta wspólnota tworzy wreszcie przestrzeń do organizowania się i dbania o wspólne dobro. Mówiąc językiem potocznym, ludzie żyjący w zwartych społecznościach opartych na wspólnych wartościach bardziej dbają o siebie i bardziej dbają o innych członków wspólnoty. Badania przeprowadzane na ultraortodoksach i innych Żydach pokazują znacznie wyższą pozytywną korelację między małżeństwem, niebyciem samotnym, posiadaniem przyjaciół czy byciem zadowolonym z relacji rodzinnych oraz brakiem problemów zdrowotnych niż między wysokim dochodem na głowę i dobrym zdrowiem.
Ultraortodoksów wyróżnia w statystykach (dane z izraelskiego GUSu) młodszy wiek, większa liczba dzieci, powszechność małżeństwa (85% wobec 60% u innych Żydów), rzadsze kończenie studiów (19,6% wobec 41,8% u innych Żydów), rzadsza praca w pełnym wymiarze, rzadsze posiadanie samochodu, niższy dochód na osobę, większa liczba osób zamieszkałych w jednym gospodarstwie domowym, większy odsetek osób zamieszkałych w więcej niż dwie osoby na pokój (aż 26% wobec 2% innych Żydów), a wreszcie także powszechne przeznaczanie pieniędzy na cele charytatywne (88% w ciągu ostatniego roku wobec 65% innych Żydów). Ultraortodoksi wyraźnie częściej niż inne grupy deklarują, iż są „bardzo zadowoleni” ze swoich relacji rodzinnych (ponad 80% wobec 60-62% w innych grupach), częściej mają przyjaciół z którymi codziennie widują się lub rozmawiają, kilkukrotnie rzadziej czują się samotni, wyraźnie częściej są wolontariuszami.
Nieustannie słyszymy, iż katolicy są w Polsce skazani na wymarcie, bo praktykujący co niedziela lub częściej to już „tylko” 30-40% ludności. Wmawia się nam, iż Polacy odchodzą od Kościoła, bo ten jest dla nich zbyt wymagający i zbyt konserwatywny, a prędzej angażowaliby się w „zmieniony”, wyrozumiały, liberalny. Dramatyczna sytuacja Kościoła w państwach zachodnioeuropejskich i liberalno-progresywnych wyznań protestanckich wyraźnie obala tę bzdurną teorię.
Ortodoksyjnie religijni Żydzi byli w wielokrotnie gorszej, trudniejszej sytuacji, byli też bardziej zepchnięci na margines w ramach całego narodu żydowskiego. Dzięki wierze, konsekwencji oraz cierpliwej i systematycznej pracy przetrwali jednak trudne czasy.
Wywalczyli sobie komfortowe warunki do rozwoju a także w coraz większym stopniu definiują przestrzeń publiczną w swoim państwie. Są wpływową mniejszością z perspektywami na ponowne stanie się większością w przyszłości. Warto śledzić ich losy i wyciągać z nich wnioski.
CZYTAJ TAKŻE TEGO AUTORA: