Czy reakcja na sytuację na wschodniej granicy jest adekwatna, czy może to kreowanie zagrożeń? Zapytaliśmy Hannę Machińską, wybitną prawniczkę i byłą zastępczynię Rzecznika Praw Obywatelskich, o to jak pogodzić bezpieczeństwo z prawami człowieka. Rozmowę przeprowadził Wojciech Przybylski na Uniwersytecie Warszawskim, kilka tygodni przed morderstwem na pracownicy Uniwersytetu popełnionym przez studenta prawa.
Jak bardzo zmienił się klimat. Barbarzyńska zbrodnia popełniona na Uniwersytecie Warszawskim wywołała głęboki szok i poczucie zagrożenia nie tylko na UW. Kiedy tuż przed Wielkanocą prowadziliśmy z dr Hanną Machińską rozmowę popijając kompot w kawiarni Pałacu Kazimierzowskiego na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, nie mogliśmy wiedzieć, iż kilka tygodni później stanie się on sceną przemocy, która wstrząśnie nie tylko społecznością akademicką, ale i całą Polską. Już wtedy nastrój wiosennego rozprężenia kontrastował z tematem naszej rozmowy, poświęconej kondycji polskiej demokracji w kontekście planów zbrojeń i obrony granic. Czy, próbując pogodzić priorytety bezpieczeństwa oraz prawa człowieka, Polska wpadła jak przysłowiowa śliwka w kompot?
Patrząc na kontekst strategiczny, Hanna Machińska dzieli się na początku niepokojącą obserwacją – wojna u naszych bram, której prowodyrem jest Putin, a także naruszenia polskiej granicy organizowane przez władze w Mińsku powodują, iż wprowadzamy środki niewspółmierne do sytuacji. „Idąc w tę stronę, burzymy pewien porządek międzynarodowy. Środki te są absolutnie niezgodne ze standardami Rady Europy, konwencją genewską i prawem Unii Europejskiej”. Jednak od tego, czy zapewnimy szczelność granic zależy ostatecznie los każdego z nas. Czy to znaczy, iż temat wolności i praw demokratycznych został pożarty przez kwestie bezpieczeństwa?
Moja rozmówczyni ocenia, iż z jednej strony wojna oraz posunięcia Putina i Łukaszenki mogą wymagać wzmożonych działań państwa. Jednak z drugiej, może to „spowodować nieproporcjonalne, nadmiarowe działania państwa i w jakimś stopniu kreacjonizm zagrożeń”. Może więc ratunkiem dla nas byłby powrót do znanego z prac Rady Europy pojęcia bezpieczeństwo demokratyczne, o którym od lat mówimy i piszemy w Res Publice Nowej? Wojna w Ukrainie zmieniła działania Rady Europy i pokazała, iż „musimy przygotować organizację na czas przyszły, na przykład na rejestr strat. Do tego ewentualnie Trybunał, który zajmie się zbrodniami popełnionymi w Ukrainie”.
Spójrzmy na szerszy kontekst bezpieczeństwa demokratycznego. Termin ugruntowany w latach 90. przez Hansa Petera Furthera, ówczesnego dyrektora politycznego Rady Europy. Hanna Machińska z uśmiechem przywołuje anegdotę, gdy w 1988 roku przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego przyjechał do generała Jaruzelskiego, który zaproponował zmiany w statucie Rady Europy, po to by przyjąć Polskę. Jaka była odpowiedź? Była nią „propozycja dla Jaruzelskiego, żeby to Polska się zmieniła, a nie statut Rady Europy. I wtedy zostanie przyjęta”. Jednak to nie tylko anegdota, ale i punkt wyjścia do analizy obecnej sytuacji, w której demokratycznym standardom zagrażają reakcje obronne, do których zmuszają nas wojny w Ukrainie i sytuacja na granicy. Sytuacja jest tak różna od tej lat z 90., iż moja rozmówczyni mówi o końcówce XX wieku z nutą lekkiej ironii: „czas wielkiej nadziei. A potem wstąpienia do Unii Europejskiej. To było coś, co chyba się już nie powtórzy – mamy inny kontekst.”
Kiedy przywołuję grudzień 2023 roku, czyli początek kolejnego rządu Donalda Tuska, jako szansę na przynajmniej częściowe oczyszczenie sfery publicznej, Machińska dodaje z troską, iż to kruchy sukces. „To trudne zadanie dla rządu. Podczas spotkania z młodzieżą w Gdańsku usłyszałam, iż najważniejsza jest obrona polskiej granicy. To jest odpowiedzialność przed Unią Europejską. Słuchałam tych wypowiedzi – nie ukrywam – z przerażeniem. Pytam: A prawa człowieka? Prawa człowieka muszą zejść na plan dalszy, dlatego iż mamy obowiązek. I to było właśnie hasło, które rzucił premier, który teraz idzie tym szlakiem. Publiczna zapowiedź, iż nie będziemy stosowali paktu migracyjnego jest szokująca. Warto premierowi przypomnieć, iż na ten pakt składają się rozporządzenia, cały system prawa. Od razu pojawiła się riposta Komisji Europejskiej, iż państwa, które nie będą się stosowały, będą pociągnięte do odpowiedzialności przed Trybunałem Sprawiedliwości. W warstwie komunikacyjnej przekazów politycznych pokazujemy prawo pięści i wywołujemy chaos. Bo przecież nie tak dawno minister Sikorski przesłał pismo do Komitetu Ministrów Rady Europy, iż wszystkie orzeczenia będą stosowane.” To sprawia, iż demokratyczny sukces jest w istocie bardzo kruchy, a co więcej, komunikacja polityczna skierowana do obywateli Polski, która ma ugruntować poparcie dla rządu i scalić przekaz na temat działań z oczekiwaniami społecznymi, niszczy fundamenty naszej pozycji międzynarodowej. „A potem idziemy dalej, bo mamy zawieszenie prawa do azylu. To jest jawne złamanie prawa międzynarodowego, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Jak to jest możliwe, iż premier, słysząc głosy wybitnych prawników, stowarzyszeń prawniczych i organizacji pozarządowych idzie va banque. Zadałam pytanie na platformie X, czy senatorowie, którzy są pracownikami naukowymi, mogą stanąć przed studentami i powiedzieć, iż to jest zgodne z prawem? Odpowiedzi nie uzyskałam. To przekreśla wizerunek tych osób – przekaz polityczny za wszelką cenę, mimo iż to jawne naruszenie prawa”.
Moja rozmówczyni nie ma wątpliwości co do zagrożenia ze strony Rosji i Białorusi. Jednak jej głównym zmartwieniem jest reakcja Polski – stosowanie „pushbacków” i ustawa o bezkarności za użycie broni. „Przyzwolenie na bezprawne użycie broni i bezkarność to szok. Nie ma państwa w Unii Europejskiej z taką regulacją” mówi z niedowierzaniem, odnosząc się do tragicznego przypadku żołnierza. „Wojsko dzisiaj powinno dokonać obrachunku. Jak zapewniono bezpieczeństwo? Jakie było szkolenie tego żołnierza?”. Dla niej to nie tylko naruszenie prawa, ale i moralna porażka, która podważa solidarność społeczną budowaną choćby wobec ukraińskich uchodźców wojennych. „Z Ukraińcami to był fantastyczny zryw. Jesteśmy w tym świetni, prawda? Dzisiaj, nie wszyscy, ale jesteśmy zmęczeni pomaganiem. Nie dostrzegamy, iż ci ludzie pracują tak samo jak my, iż nasze PKB rośnie. Oni wprowadzają do naszego budżetu 15 miliardów, a tak zwane wyprowadzanie związane z 800 plus to 2 miliardy. I operowanie hasłami, iż ci, którzy nie pracują, nie dostaną pieniędzy na dzieci, jest po prostu niegodnym, bardzo wątpliwym moralnie uderzeniem w dzieci i rodziny. Bo to jest maleńki procent tych, którzy nie mogą lub nie chcą pracować. I teraz wyobraźmy sobie, gdybyśmy utrwalali takie postawy i Ukraińcy by wyjechali z Polski. Jak by wyglądały polskie usługi, przedsiębiorczość? Jak to by funkcjonowało? My się zatrzymujemy na tym, iż przez nich są dłuższe kolejki do lekarza”.
Rozmowa o polaryzacji społecznej i stygmatyzacji grup społecznych, która z jednej strony jest instrumentem obcych wpływów, a z drugiej bywa wygodna dla polityków, nabiera głębszego wymiaru, gdy poruszymy temat relacji z organizacjami pozarządowymi. Machińska jest rozczarowana, iż „organizacje pozarządowe, które wniosły tak wiele do zwycięstwa obecnej koalicji, są dziś traktowane jako czynnik, który przeszkadza”. Jej zdaniem przykładem jest ignorowanie wspólnych stanowisk organizacji pozarządowych, Ostatniego Pokolenia czy szykanowanie aktywistów na granicy. „Ci ludzie ratują innych, a są naznaczeni. Niedawno byłam w Radomiu na procesie aktywistki, psycholożki, która pomagała migrantom. Akt oskarżenia przypominał mi lata 60. – absurdalny, pełen ideologicznych frazesów. Ostatnio obserwowałam w Białymstoku przebieg procesu przeciwko tzw. Piątce. To, co stworzyła prokuratura w akcie oskarżenia jest niewyobrażalne. Oni odpowiadają za pomoc migrantom w postaci przekazania ubrania i pożywienia, w wyniku czego migranci uzyskali tzw. korzyść osobistą. Kompletne niezrozumienie przez prokuraturę art. 264 a kodeksu karnego”. Jednak czasem rząd wsłuchuje się w głos społeczeństwa obywatelskiego. „Raz spędziliśmy pięć i pół godziny na dyskusji z Premierem i Ministrem Sprawiedliwości o kontrasygnatach. To było owocne, ale takich momentów jest za mało”. A to niebezpieczny model, który ostatecznie zaszkodzi również tej władzy. Machińska ostrzega, iż brak dialogu może prowadzić do radykalizacji.
Nie możemy pominąć także szerszego kontekstu europejskiego, w tym inicjatywy Europejskiej Tarczy Demokratycznej i Białej Księgi Obronności. Machińska obawia się, iż Polska, ze względu na jej obecną politykę, traci głos w kształtowaniu tych dokumentów. „Widzę często brak dialogu między władzą a organizacjami pozarządowymi. To niebezpieczne, bo te środowiska powinny być partnerami”. Dodaje, iż projekty, jak Tarcza Wschód, z masowymi wywłaszczeniami, mogą naruszyć prawa własności i zniszczyć cenne obszary przyrodnicze. A rząd wyrabiając znieczulenie na sprawy społeczne może przyczynić się radykalizacji protestów. „Rozpoczną się dramaty tysięcy ludzi. Co więcej, jest tam wiele rodzin, które nie uporządkowały kwestii spadkowych. One zostaną z niczym, nie dostaną żadnych odszkodowań. Tarcza ma oczywiście odstraszać przyszłego potencjalnego przeciwnika, ale ten proces nie może się dziać z naruszeniem fundamentalnych praw. A kooperacja ze środowiskiem aktywistycznym, z organizacjami pozarządowymi musi mieć inny kształt. Władza powinna pozyskać te środowiska dla realizacji najważniejszych celów związanych z bezpieczeństwem”.
Sprawa nie dotyczy rzecz jasna tylko Polski i nasza rozmowa kończy się alarmującą refleksją dotyczącą kultury politycznej, która wykształca się w epoce Trumpa. Machińska dostrzega niepokojące paralele z Ameryką. „Byłam zdziwiona, gdy kolega z USA opowiadał, jak profesorowie na uniwersytecie bronili prezydenta twierdząc, iż nie przekroczył konstytucji. To pokazuje, jak gwałtownie można zniszczyć niezależną myśl”. Mimo to zachowuje nadzieję. Nie ulega wątpliwości, iż dla nas wartością najważniejszą jest udział w strukturach NATO, jak i Unii. Wobec wyzwań, które dziś płyną także ze Stanów Zjednoczonych, to Unia Europejska ma potencjał pewnej odpowiedzi gospodarczej. Ale powinna stać za tym także potęga militarna.
Uwagi te przywodzą mi na myśl nasz redakcyjny manifest „Partnerstwo poparte siłą” , w którym twierdzimy, iż już od administracji Joe Bidena świat pod przywództwem Ameryki dokonuje wielkiej korekty własnych ambicji. Cele upowszechniania wolnego handlu i demokracji są weryfikowane przez potencjał militarny, który może zagwarantować trwałość owych zasad. Hanna Machińska przytakuje mówiąc, iż „Unia Europejska przespała ten czas i musi nadgonić sytuację. Gdy psuje się prawo wewnętrzne, są bezpieczniki zewnętrzne. Tymi bezpiecznikami zewnętrznymi jest prawo Unii, Konwencji Rady Europy, orzecznictwo trybunałów międzynarodowych. Na końcu doprowadzimy do pewnej równowagi, przestrzegania praw człowieka i funkcjonowania państwa. Praworządność można było zniszczyć i to był krótki czas. Odbudowanie zajmuje go dużo więcej. To bardzo trudny proces, na niespotykaną skalę w Europie. W organizacjach pozarządowych trwa debata na temat praworządności, jednak często są one traktowane w sposób wrogi przez władze. Chyba ten okres jest dużo trudniejszy, nieporównanie trudniejszy od czasów wcześniejszych”. Dodaję, iż także jestem przekonany o silnych fundamentach demokracji w Ameryce i Europie, choć przyznaję, iż horyzont naszych aspiracji zawęża się pod wpływem krótkowzrocznej polityki. „Tusk ma symboliczną władzę i oddziałuje na ludzi. Ale czy zawsze trafnie diagnozuje napięcia?” pytam. Hanna Machińska potwierdza, iż „zagrożeniem dla systemu demokracji jest także brak dialogu ze społeczeństwem obywatelskim, co prowadzi nas prosto w pułapkę polaryzacji, na co liczą nasi przeciwnicy, tacy jak Putin. I bardzo się boję tego, iż nie ma sposobu, żeby ten podział zasypać, iż to jest tak utrwalony podział, który jest w rezultacie przeciwko państwu. Przeciwko państwu demokratycznemu, sprawnemu, które będzie tworzyło zręby bezpieczeństwa dla nas wszystkich. Przywódcy nie widzą, żeby wykorzystać potencjał aktywistycznych organizacji pozarządowych. To trudny moment, zwłaszcza iż okoliczności też są nieprzewidywalne”.
Myślę o scenariuszach na temat bezpieczeństwa demokratycznego, które od trzech lat nakreślam dla Komisji Europejskiej w ramach projektu EU Values Foresight realizowanego przez Fundację Res Publica i Visegrad Insight i o tym, jak często uderzyliśmy głową w mur niezrozumienia w stolicach, starając się mówić o wyzwaniach dla demokracji, ściśle wiążąc je z napięciami geopolitycznymi. Wychodząc po rozmowie z kawiarni, czuję, iż wiosenny nastrój gwałtownie się ulotnił, a przed nami zostaje pytanie, czy polska demokracja odbuduje jeszcze kiedyś ten zryw nadziei, o którym z nostalgią mówiła moja rozmówczyni? Póki co innej drogi niż budowa bezpieczeństwa demokratycznego nie mamy.
—
Foto. Jana Shnipelson, Flickr, Public domain.
—
Tekst pochodzi z numeru Res Publiki Nowej „Jaki kraj, taki lider?”, który ukazał się 22 maja 2025.