Bezlitosny biznes polityczny Donalda Trumpa

3 dni temu

Eksperci do wynajęcia pojawiają się we wszystkich stacjach telewizyjnych i udzielają wywiadów największym portalom internetowym, ale o czym będą mówić i jak bardzo to nie przystaje do rzeczywistości wiadomo od zawsze. Nie inaczej jest w przypadku komentowania biznesowej polityki Donalda Trumpa, który rozpoczął swoją prezydenturę od mocnych uderzeń, a potem było tylko ciekawiej. W ostatnim czasie USA nałożyły cła na trzy państwa: Meksyk, Kanadę i Chiny. Gdy tylko dwa pierwsze państwa po kilku dniach porozumiały się z USA, eksperci zaczęli wygłaszać swoje publicystyczne tezy o słabości i nieprzewidywalności Donalda Trumpa, który uległ słabszym partnerom.

Z typowego psychologizowania nie da się wyjąć żadnej wartości politycznej, czy ekonomicznej, ale na takim poziomie zawsze są prowadzone eksperckie wywody. Tymczasem prezydent USA psychologią się nie przejmuj, bo to przede wszystkim biznesem i to praktykujący. Dla niego liczy się ostateczna cena zakupy i sprzedaży, a także rozkład sił na rynku. Nie rozumieją tego ani rzekomi fachowcy od polityki międzynarodowej ani też ci prawicowi politycy, którzy mają żal do Trumpa, iż „dogaduje się z lewakiem Justin Trudeau”. Niewielu też zauważa, iż całe to gadanie o słabości, czy blefowaniu Trumpa nie trzyma logiki w odniesieniu do Chin, czyli światowej potęgi.

Było więcej niż pewne, iż Chiny nie ulegną USA, tak jak Meksyk i Kanada, dlatego w tym przypadku Trump rozpisał scenariusz na kilka odcinków. Chiny zgodnie z przewidywaniami odpowiedziały cłami zwrotnymi, co oznacza początek wojny. Pytanie kto z tej wojny wyjdzie cało nie jest łatwe i prawdopodobnie dopiero życie przyniesie odpowiedź, ale to zagranie Trumpa również jest do bólu biznesowe. Chińska gospodarka jest znacznie większym zagrożeniem dla gospodarki USA niż swego czasu japońska motoryzacja i elektronika. Jednocześnie wojna celna z Chinami ma pokazać Europie, iż Donalda Trump nie żartuje, ale autentycznie dba o portfel USA.

Co z tego wszystkiego wynika? Gdybyśmy w Polsce mieli prawdziwych ekspertów od polityki i gospodarki międzynarodowej, zamiast psychologów, to już powstawałby szczegółowe raporty, jak sobie w nowych warunkach radzić. Niestety nic wartościowego nie powstanie, dlatego trzeba patrzeć na Donalda Trumpa, ale nie jak na zbawcę, bo on nic Polsce za darmo nie da. Trzeba patrzeć na Trumpa w kategoriach wzoru do naśladowania, oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Polska nie jest potęgą na miarę USA i jeszcze w dodatku uwikłaliśmy się w unijne traktaty, czytaj wszelkiego rodzaju hamulce i ograniczenia. Jednak to, co na pewno jesteśmy w stanie zrobić, to zadbać o własny interes.

Jest tylko jeden problem, który się nazywa „kadry”. Z takim rządem jesteśmy więcej niż bezbronni, ponieważ ta władza jedyne co ma opanowane w polityce międzynarodowej, to kelnerowanie większym od Polski i obrażanie Victora Orbana. Donald Tusk stoi dokładnie po przeciwnej stronie biznesowego modelu polityki, jaki preferuje Donald Trump. Dla prezydenta USA „Ameryka jest najważniejsza”, dla premiera Polski najważniejsze są Niemcy i Bruksela, ponieważ tam znajduje wsparcie dla swojej „polityki” wyjątkowo szkodliwej dla naszego kraju.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż Donald Trump nie tylko próbuje postawić USA na nogi, ale też próbuje przewrócić obecny rozkład sił na świecie w taki sposób, aby Ameryka znów była jedynym światowym liderem. W tym procesie prezydent USA nie będzie się kierował najmniejszym sentymentem, to będzie twardy i bezlitosny biznes i choćby przez sekundę nie warto tkwić w naiwnym przekonaniu, iż liczyć się będą sympatie, czy jakiekolwiek przeszłe zasługi. Biznes głupcze!

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału