Warszawskie Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiedziało na 2025 rok wezwanie na szkolenie aż dwustu tysięcy rezerwistów. To znacznie większe liczby niż dotychczas.
Będą masowe powołania do wojska. Wyglada nato, iż MON poważnie podeszło do kwestii modernizacji armii w obliczu ryzyka wojny. Niedługo po wybuchu wojny na Ukrainie uchwalono ustawę o Obronie Ojczyzny, która wprowadziła Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową oraz zwiększyła uposażenie personelu i jego liczebność. W praktyce jednak, zmiany te istniały jedynie na papierze. Teraz ma isę to zmienić.
W tym roku Ministerstwo Obrony Narodowej także chce osiągnąć poziom dwustu tysięcy ludzi i oprócz cywilnych specjalistów powołać rezerwistów po szkoleniu podstawowym i Zasadniczej Służbie Wojskowej sprzed pełnego uzawodowienia armii 22 stycznia 2010 roku. Siły zbrojne na wszelki wypadek pragną bowiem dysponować zarówno doświadczonymi żołnierzami, jak i fachowym wsparciem logistycznym, technicznym i medycznym.
Konflikt graniczny z Białorusią rozpoczęty we wrześniu 2021 roku pokazał, iż widmo lokalnej wojny niestety wisi w powietrzu i nie należy lekceważyć nieprzychylnie nastawionych do Polski sąsiadów. Niestety, stan osobowy polskiej rezerwy w porównaniu do Rosji czy Ukrainy prezentuje się bardzo skromnie i wynosi zaledwie 20 tysięcy osób, a średnia wieku rezerwistów ponad 50 lat. Winne temu są wieloletnie, typowo dyzmokratyczne zaniedbania w obszarze szkolenia rezerwy.
Od 11 stycznia 2009 nie prowadziło się jakichkolwiek nowych poborów do wojska i przywrócenie w 2013 roku obowiązkowych ćwiczeń dla rezerwy kilka pomogło, ponieważ nie przeznaczono wystarczających środków na stopniowe zwiększanie liczebności rezerw. Dla porównania, liczący zaledwie 5,5 miliona mieszkańców Singapur może się poszczycić niemal milionową armią rezerwistów.
Zarówno w służbie czynnej, jak i poza nią, żołnierze muszą nieustannie podnosić i podtrzymywać swoje kwalifikacje, dlatego regularne szkolenia są tak istotne. Technika wojskowa i sposoby prowadzenia działań wojennych ciągle się zmieniają i idą do przodu, więc nie należy się dziwić i obawiać, iż Ministerstwo Obrony Narodowej wezwie aż tylu ludzi do jednostek. Komunikaty ministerstwa sugerują, iż wojsko skupi się na rezerwistach do 55 lat, ale oficerowie i podoficerowie mogą się spodziewać listu z Wojskowego Centrum Rekrutacji aż do osiągnięcia 63 roku życia.
W przypadku powołania do służby na czas szkoleń, wojskowy powinien pojawić się w jednostce w czasie, gdy nie wykonuje swoich obowiązków zawodowych w cywilu i spędzić w niej przynajmniej dwa dni co trzy miesiące. Dodatkowo, przepisy nakazują mu stawiennictwo co trzy lata na okres dwóch tygodni. Dostaje wówczas 140 złotych dziennie netto, czyli mniej niż mundurowy w służbie czynnej, co niewątpliwie zniechęca do ćwiczeń, choćby jeżeli realizowane są one stosunkowo rzadko.
Prawdopodobnie około trzy tysiące specjalistów cywilnych wyjedzie, aby przejść szkolenie obok zawodowych wojskowych. Zawody, które MON bierze pod uwagę, to między innymi lekarze, pielęgniarki, kierowcy, informatycy, mechanicy, tłumacze przysięgli, elektrotechnicy czy weterynarze.
NASZ KOMENTARZ: Jak już kilkukrotnie wskazywaliśmy, ukraiński zderzak strategiczny wyszczerbił się. Czas dorzucić do kotła nowego mięsa armatniego, a Polacy są w tym jednymi z najlepszych. Rząd warszawski zachowuje się tak, jakby miał żal do świata, iż tym razem wojna nie zaczęła się u nas.
Polecamy również: Netanjahu: ściganie żydowskich zbrodni to “antysemityzm”