Na tydzień przed głosowaniem nad wotum nieufności w Zgromadzeniu Narodowym premier François Bayrou rozpoczął medialną ofensywę, by ratować swój rząd i kontrowersyjny plan oszczędnościowy wart 44 mld euro.
W obliczu groźby odwołania w głosowaniu zaplanowanym w Zgromadzeniu Narodowym na 8 września, premier rozpoczął medialny maraton, próbując ratować swoją pozycję.
Jednak po tym, jak jeszcze w ubiegłym tygodniu deklarował, iż będzie „walczył jak pies”, w niedzielę (31 sierpnia) wieczorem Bayrou sprawiał wrażenie zagubionego pod lawiną pytań dziennikarzy zgromadzonych w Hôtel de Matignon.
– Problemem nie jest los premiera; problemem jest los Francji – mówił niepewnie, broniąc planu oszczędnościowego o wartości 44 mld euro, który przedstawił w połowie lipca.
Bayrou po raz kolejny próbował pełnić rolę pedagoga, podkreślając, iż dług publiczny przekroczył już 3,3 biliona euro, i argumentując, iż gdyby obywatele zrozumieli powagę sytuacji, „zjednoczyliby się”.
– Bez choćby minimalnej zgody Francuzów i ich przedstawicieli żadna odważna polityka nie jest możliwa – mówił, uzasadniając decyzję o poddaniu rządu wotum zaufania.
Premier sprawiał wrażenie zagubionego, niezręcznie próbując zbliżyć się do opozycji.
Lewicę zapewniał, iż jest otwarty na podwyżki podatków dla najbogatszych. Przypominał partiom koalicji rządzącej swoje stanowisko w sprawie zastępowania tylko jednego na trzech odchodzących na emeryturę urzędników.
Skrajnej prawicy sugerował, iż być może „warto rozważyć” obniżenie francuskiej składki do budżetu Unii Europejskiej, dodając przy tym, iż polityka migracyjna kraju powinna „ewoluować”.
Jego propozycja zniesienia dwóch dni świątecznych spotkała się z ostrą krytykowaną przez związki zawodowe i zdecydowaną większość Francuzów – premier przyznał, iż jest to „całkowicie negocjowalne”.
Trudno jednak oczekiwać, by te argumenty przekonały partie opozycyjne, które dysponują większość w Zgromadzeniu Narodowym. W niedzielę pierwszy sekretarz Partii Socjalistycznej (PS) Olivier Faure powtórzył, iż jego decyzja o głosowaniu przeciwko rządowi jest „nieodwracalna”, dodając, iż jedynym słowem, jakiego teraz oczekuje od premiera, jest „do widzenia”.
Małe okno możliwości
Podobny ton zabrzmiał ze strony skrajnej prawicy: prezes Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella stwierdził w weekend, iż nie widzi „innego rozwiązania” kryzysu politycznego niż „zwrócenie się do Francuzów”.
Zgodnie z sondażem opublikowanym w sobotę, partia Marine Le Pen zdobyłaby około 31% głosów, gdyby odbyły się nowe wybory parlamentarne.
Bayrou utrzymywał, iż wciąż istnieje „małe okno możliwości”, za pomocą którego rząd mógłby przetrwać.
Jednocześnie premier sprawiał wrażenie coraz bardziej pogodzonego z losem, oskarżając partie opozycyjne o to, iż są „wzajemnie wrogie i pełne nienawiści”, i ostrzegając przed okresem „chaosu i nieładu”, jeżeli Zgromadzenie Narodowe zostałoby ponownie rozwiązane.
Zapytany o taką możliwość, prezydent Emmanuel Macron odmówił „wdawania się w polityczną fikcję” podczas wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec, Friedrichem Merzem, w piątek.