Ballada o pewnym malarzu-drwalu i pewnej zupie - z szuflady.

niepoprawni.pl 1 godzina temu

Pojawił się znikąd z mesjańską ideą pewien malarz.
Nie pokojowy, nie akwarelista z Linzu.
Nasz ci on ponoć, bo z komuchami walczył sprejem i bibułą
W tefałenach począł wygadywać o zasług swoich liku:
Stan wojenny był jego żywiołem i walki wolą.
Malował zgrabnie na murach hasełka jakie mu kazał ktoś,
Sam z siebie niczego nie wymyślając, bohaterską wykazał się rolą.

Problem jednak w tym, iż był to drwal co staropolską zupę w nazwisku miał
Jął zaś psioczyć i boczyć się w konfabulacjach i braku chronologii
Na Prezydenta i resztę całą tak, jakby nie widział innej drogi.
Błyszczeć jak bohater, epatować wielkością, tego mały człowieczek chciał.
Zupa w nazwisku kwasu jednak zadała i nikt go nie słucha w sposób błogi.
Prawo stosuje jak je rozumie, tyle, iż chyba nie wiele umie.
Gość opowiada o drwa rąbaniu i sam już nie wie czy to blaga jest jakaś.

Aresztowania i rozliczenia zapowiada, bo dla niego prawie wszystko to zdrada.
Koledzy zaś jego niepewnie patrzą, czy aby mu w głowie coś nie pada.
A to na Węgry samochód z pustym bagażnikiem wysłać zamierza
Bo tam u Madziarów upoluje najważniejszego zwierza.
To na naszej zaś niedoli padole, chce rokosz i bezprawie wprowadzać w swawoli.
Gaulajter klaszcze radośnie i przytakując drwalowi przyzwala
Niegodziwości ludowi dostarczyć niemało.

Próżne twe drwalu, zamiary i złośliwości, gdyż spokój u ciebie nie zagości.
Maluczki człek wielkim nie zostanie choćby i szczytów gór osiągnął.
Z zepsutej zupy nic poza zgagą i niestrawnością dobrego nie ostanie
I tu też próżne twe głupie gadanie. Pomocy znikąd nie zdołasz otrzymać,
A w wielkim pośpiechu przygotowań do ucieczki radzimy ci dotrzymać,
Kiedy wraz z patronem swoim i hałastrą pozostałą. Odejdziesz w niepamięć Narodu okryty wielką niechwałą.
Zupę wylać na koniec przyjdzie nam samotrzeć, aby już więcej niczym się nie potruć.

Idź do oryginalnego materiału