Robert Bąkiewicz w końcu się doigrał! W poniedziałek narodowiec usłyszał zarzuty ws. znieważenia funkcjonariuszy na służbie. Jego tłumaczenie prawdopodobnie rozbawiło niejedną osobę. Wielki obrońca granic oskarżony Robert Bąkiewicz nie za długo cieszył się brakiem problemów prawnych związanych z jego skandalicznymi akcjami. Udało mu się w sprawie ataku na aktywistkę „Babcią Kasię”, ponieważ orzeczony wyrok w tej sprawie został anulowany przez Andrzeja Dudę, który po prostu ułaskawił narodowca, ale tym razem może nie być tak kolorowo. Lider Ruchu Narodowego 18 sierpnia stawił się w budynku Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie postawiono mu zarzuty za kolejny jego wyskok. Chodziło o znieważenie funkcjonariuszy na granicy polsko-niemieckiej, co miało miejsce 29 czerwca w Słubicach, gdzie pseudopatriota zgrywał wielkiego obrońcę granic przed nielegalnymi imigrantami. – Pan Robert Bąkiewicz usłyszał dzisiaj zarzut w prokuraturze polegający na rzekomym znieważeniu funkcjonariusza – przekazał w rozmowie z mediami mec. Krzysztof Wąsowski, jego adwokat. Linia obrony polega na argumencie, że… Bąkiewicz wcale nikogo nie obraził, a kierowane pod jego adresem oskarżenia są wyssane z palca. – Problem polega na tym, iż pan Robert Bąkiewicz takiego słowa nie wypowiedział, natomiast ono zostało usłyszane przez jednego z funkcjonariuszy, który uznał, iż to jest słowo od pana Roberta Bąkiewicza skierowane do niego. Jesteśmy