Ponad 70 procent poparcia wśród młodych? Brzmi jak kiepski żart, a nie rzetelny wynik badań opinii publicznej. Takie liczby w Polsce po prostu nie istnieją – statystyka nie zna takich cudów. To czysta propaganda, tworzona na zamówienie przez „sondażownie”, które od lat udowadniają, iż za odpowiednią cenę można narysować dowolny wykres i wymyślić dowolny trend.
Nie jest tajemnicą, iż jednym z głównych architektów tych politycznych bajek jest Marcin Duma. Ten sam, który w 2013 roku próbował wmówić Polakom, iż partia Przemysława Wiplera „Republikanie” ma… 19 procent poparcia i trzecie miejsce w kraju. Historia pokazała, jak wyglądała rzeczywistość. Ale „Duma & co.” świetnie się sprawdza w roli propagandowej tuby – wystarczy przypomnieć, jak w 2018 roku pompowano Patryka Jakiego jako przyszłego prezydenta Warszawy. Wynik? Klęska, ale wcześniej przez miesiące media żyły sztucznie wykreowanymi „badaniami”.
Warto też przypomnieć historię estońskiej spółki Dumy, która publikowała sondaże niezwykle korzystne dla… Obajtka. I Kaczyńskiego. Co najdziwniejsze, w każdym przypadku media (przodowała w tym Wirtualna Polska i RMF FM) ochoczo te bzdury publikowały. Pecunia non olet.
Dzisiaj ten sam mechanizm został uruchomiony na potrzeby Karola Nawrockiego, samozwańczego prezydenta, którego wizerunek trzeba ratować za wszelką cenę. PiS, mając doświadczenie w drenowaniu państwowych pieniędzy, prawdopodobnie finansuje te zabawy z kasy spółek skarbu państwa, a może choćby bezpośrednio z budżetu Kancelarii Prezydenta. To nie są spekulacje wyssane z palca – wystarczy prześledzić przepływy pieniędzy z czasów ich rządów, aby zobaczyć, jak w praktyce wygląda „inwestowanie” w przychylne badania.
Po czym rozpoznać, iż wynik ponad 70 procent jest nieprawdziwy? Wystarczy spojrzeć na realny rozkład nastrojów społecznych. W Polsce, choćby w czasach największych fali popularności jakiejkolwiek partii czy polityka, nie pojawiały się takie słupki. Każdy, kto choć raz miał do czynienia z metodologią badań, wie, iż takie liczby to czysta fikcja – propaganda ubrana w garnitur pseudo-statystyki.
Nie mamy więc do czynienia z żadnym odbiciem realnych preferencji wyborców, tylko z polityczną operacją przygotowawczą do wyborów w 2027 roku. PiS i Nawrocki próbują zbudować fałszywą narrację o „wielkim poparciu młodych”, licząc, iż efekt psychologiczny zrobi swoje. Ale prawda jest prosta: to kolejna iluzja, kolejny bubel produkowany przez opłaconych rysowników słupków. I tylko jedno pytanie pozostaje otwarte – ile tym razem kosztowała ta propaganda i z czyjej kieszeni naprawdę za nią zapłacono?