B. Ratter: "Popełniłbym występek opisując waleczne czyny tych ludzi na tle swego życia"

solidarni2010.pl 7 miesięcy temu
Felietony
B. Ratter: "Popełniłbym występek opisując waleczne czyny tych ludzi na tle swego życia"
data:30 września 2023 Redaktor: Anna
Zakarpacie Lwów Muzeum Historii Polski Bilewicz Ułani Jazłowieccy

Marian Marek Bilewicz, żołnierz Armii Krajowej we Lwowie, przeżył katownię gestapo, uczestnlczył w licznych brawurowych akcjach Iwowskiego AK, w 1944 roku aresztowany przez NKWD i skazany na dziesięć lat pracy w łagrach. W książce "Wyszedłem z mroku" opowiada o przeżyciach wojennych i pobycie w stalinowskich obozach pracy.

Wspomnienie to poświęcam wszystkim, którym nie udało się przeżyć dwóch miejsc zagłady istnień ludzkich, jakimi w mojej pamięci pozostały do dziś- więzienie na ulicy Łąckiego we Lwowie i zespół obozów pracy w Workucie
Znalazłem się w niemieckim więzieniu. Był styczeń 1942 roku. Celem przetrzymywania w celach więziennych tysięcy ludzi była chęć uzyskania informacji interesujących niemieckiego okupanta. Obie strony i katowany i oprawca zdawali sobie sprawę, iż dla przyszłego losu ofiary nie ma najmniejszego znaczenia, jakie informacje wycharczy z siebie torturowany strzęp człowieka. On już nie istnieje w rejestrze żywych. Sobie pomóc nie może, może tylko pociągnąć na dno Hadesu innych, swych bliskich, kolegów, przyjaciół a choćby osoby zupełnie postronne. O to właśnie chodziło okupantowi.
(….) Od kilu tygodni siedział ze mną czterdziestoletni Żyd, znany przedwojenny lwowski jubiler. Nic nie miał na sumieniu poza faktem, iż był Żydem, ale, jak się w trakcie śledztwo okazało, oddana przez niego Niemcom ilość złota, srebra, platyny wydała się im zbyt mała. Tego człowieka torturowano w sposób wyjątkowo okrutny. Rozebranego do naga, przywiązywano za nogi i ręce do grubego i długiego kija, którego końce opierano o dwa biurka lub krzesła, tak iż więzień wisiał głową w dół a genitaliami do góry. Bito po jądrach. (…) Pewnej nocy po kolejnych przesłuchaniach przeciął sobie żyły. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
W więzieniu przy ulicy Łąckiego (100 % załogi tego więzienia w okresie zarówno okupacji sowieckiej jak i niemieckiej stanowili Ukraińcy) w tej chwili mieści się Muzeum męczeństwa i martyrologii narodu ukraińskiego. Przy wejściu napis, iż jest to miejsce pamięci męczeństwa Ukraińców, którzy cierpieli podczas okupacji tych ziem przez Polskę w latach 1918 – 1939r.
Nie będziemy wspierać Ukrainy w żadnej sprawie na arenie międzynarodowej, dopóki rząd w Kijowie nie przywróci praw mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu – poinformował prezydent Viktor Orban.
Kiedy prezydent Rzeczypospolitej oraz partie rządzące w Polsce postawią warunek Ukrainie, domagając się, by zaprzestała nie tylko grabieży polskiej gospodarki ale i wielowiekowej historii Rzeczypospolitej Polskiej ? W posiadaniu polskiego dziedzictwa kulturowego RP na ziemiach zabranych Jej traktatem wrogów już jest.
Na początku roku szkolnego władze szkoły średniej w Mukaczewie na Zakarpaciu zakazały śpiewania węgierskiego hymnu narodowego i noszenia węgierskich kolorów narodowych na imprezach szkolnych. Ukraińcy od lat nękają węgierskie szkoły, chcą przekształcić je w szkoły ukraińskie, a jeżeli to nie zadziała, chcą je zamknąć – mówił premier Węgier podczas przemówienia w parlamencie.
To samo dotyczy mniejszości polskiej, próby pokazywania polskości spotykają się z zastraszaniem zarówno osób świeckich jak i duchownych. Na wywieszenie flagi przed siedzibą polskiego towarzystwa na Ukrainie 2 maja 2023 roku (Dzień Flagi RP) należało uzyskać zgodę (podając zakres godzinowy). Ciekawe, dlaczego liczne organizacje i fundacje RP utrzymywane z pieniędzy polskiego podatnika nie zabierają w tej sprawie głosu.
Marian Bilewicz uwolniony po roku z więzienia przy Łąckiego (osadzony w nim za sabotaż w niemieckiej fabryce pilników, wykupiony za pieniądze) i zaprzysiężony w AK uczestniczył w walkach Oddziału Leśnego 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich:
Wiele słów użyto by utrwalić w pamięci potomnych czyny, poświęcenie, przeżycia polskiego żołnierza. Żadna pisana historia nie wspomina o czynie żołnierza 14 pułku ułanów w oddziałach leśnych. Nikt nie wspominał, jak walczono po lasach, po wsiach i miasteczkach. Walczono w dzień i w nocy, bez wytchnienia, bez surm bojowych, trzepotu sztandarów, bez wsparcia artylerii i lotnictwa. A tymczasem fakt rozlokowania wzdłuż szosy wiodącej ze wschodu na zachód przez Lwów oddziałów partyzanckich był częścią przemyślanego i uzgodnionego na wysokim szczeblu planu sztabowego. Uniemożliwialiśmy cofającej się armii niemieckiej rozprzestrzenianie swych oddziałów po całym okupowanym terenie wokół miasta.
(…) Za wojskiem niemieckim płynęła z szumem żelastwa armia sowiecka. Lwów zajęty przez Rosjan. Wypadki późniejsze toczyły się jak lawina. Już 31 lipca 1944 roku na odprawie przy ulicy Kochanowskiego aresztowano 20 wyższych oficerów Armii Krajowej. W dniach następnych aresztowania następowały masowo. Pojedynczo wyławiano ludzi w ich domach, na ulicach, w miejscach pracy. Po mnie przyszli w nocy: Oskarżamy was o przynależność do nielegalnej faszystowskiej organizacji wojskowej, która powstała zbrojnie przeciw władzy radzieckiej. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
Minęło 80 lat a oskarżenie obowiązuje do dzisiaj, modne wśród niektórych publicystów, nagradzanych literatów i filmowców.
Warto może przytoczyć jeszcze jeden fragment ze wspomnień Mariana Bilewicza:
Sto kilkadziesiąt dni partyzanckiej epopei nie można skwitować kilkoma stronami książki, wymaga to odrębnego opracowania. Czyż nie wymaga odrębnego opracowania postać jedenastoletniej łączniczki „Czesi”, która setki żołnierzy przeprowadziła przez las, w każdej chwili ryzykując życie... Oczywiście można jej czyny złożyć na karb dziecinnej jeszcze niefrasobliwości, ale ona była w pełni świadoma tego, co, dlaczego i po co robi. Przy okazji ustawicznych wędrówek na trasie miasto - wieś, mogła uratować od głodowej śmierci ciężko chorą matkę, przynosząc ze wsi trochę żywności.
A czy można nie naświetlić bliżej postaci „Lusika” - Żyda, który wprawdzie względnie bezpieczny ukrywał się w mieście, ale któremu pewnego dnia obrzydło życie za szafą czy w piwnicy. Nie chciał dłużej żyć na kolanach - wolał zaryzykować śmierć, ale z podniesionym czołem - stojąc. Trzepnął czymś twardym w łeb niemieckiego żołnierza, zabrał mu broń i zbiegł w lasy. Tułał się początkowo strasznie. Głód, brud, niedostatek, samotność. Trafił na adekwatnych ludzi - dopomogli, skierowali do nas. Okrutnie płacił ten żydowski chłopak Niemcom za doznane krzywdy i upokorzenia. Odwaga, dziwna pogarda dla śmierci, niesamowity wprost spryt życiowy czynią z „Lusika” postać niezwykle barwną, godną utrwalenia jeżeli nie złotymi zgłoskami, to przynajmniej piórem autora.
A „Francuz”? Porucznik Emil? Oficer armii francuskiej? Po brawurowej ucieczce z obozu pod Rawą Ruską nawiązał kontakt z AK, skierowano go do partyzantki. Specjalista od przyjmowania zrzutów broni otrzymywanej z Brindisi.
To tylko kilka przykładów, bo gdzie jeszcze są cisi bohaterowie - Bataliony Chłopskie kierowane przez sołtysa Biłki Szlacheckiej, gdzie spadochroniarze - radiotelegrafiści Kuryłowicz i Dońska, gdzie postać numer jeden, dowódca - „Draża”, gdzie dziesiątki i setki tych Pomianów, Kmiciców, Siwych, Korabiów, Czarnych, Żegotów, Felków i innych szlachetnych, którzy bez karty powołania, bez przymusu nieśli swe młode życie Ojczyźnie.
Tego wszystkiego nie zmieszczę na łamach tego opracowania. (Wyszedłem z mroku, 1941-1948).
Mam nadzieję ,że znalazło się dla nich miejsce w nowo otwartym Muzeum Historii Polski [foto]. Dla Polaków, dla tej naszej eksterminowanej elity, której odwagi w obronie interesu i państwa zostaliśmy pozbawieni.
Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału