Azyl zamiast odpowiedzialności Afera, która odsłania kulisy ludzi Nawrockiego

4 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Zatrzymanie Patryka M., znanego jako „Wielki Bu”, to wydarzenie, które wykracza poza ramy doniesień kryminalnych. To test wiarygodności polskiego państwa prawa oraz zwierciadło, w którym odbija się kultura polityczna poprzednich lat — kultura nieformalnych powiązań, salonowych znajomości i nieprzejrzystych relacji między środowiskami władzy a osobami ze świata kontrowersji.

„Wielki Bu” został zatrzymany 12 września na lotnisku w Hamburgu, tuż przed odlotem do Dubaju. Dzięki współpracy polskich i niemieckich służb zatrzymano osobę poszukiwaną w Polsce za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. To przykład europejskiej współpracy i powrotu do standardów, które przez lata były podważane.

Premier Donald Tusk skomentował sytuację bez ogródek: „Kolega prezydenta ‘Wielki Bu’ boi się polskiego wymiaru sprawiedliwości i słusznie. Szuka azylu. Rozumiem. Ale iż u Niemca?!”

Kolega prezydenta „Wielki Bu” boi się polskiego wymiaru sprawiedliwości i słusznie. Szuka azylu. Rozumiem. Ale iż u Niemca?!

— Donald Tusk (@donaldtusk) October 30, 2025

Jego słowa celnie punktują absurd sytuacji — celebryta, który bywał w orbitach patriotycznej retoryki i środowisk kojarzonych z obroną tradycyjnych wartości, ucieka przed polskim wymiarem sprawiedliwości i szuka ochrony w Niemczech. Ten gest sam w sobie wystawia świadectwo spójności deklaracji i czynów.

Trudno dziwić się, iż opinia publiczna kieruje wzrok na otoczenie prezydenta Karola Nawrockiego, z którym Patryk M. był łączony w przestrzeni medialnej. Nie chodzi o stawianie zarzutów bez dowodów, ale o pytanie o poczucie odpowiedzialności politycznej. Dlaczego w kręgu osób pojawiających się w pobliżu najwyższych urzędników państwowych pojawiają się figury budzące poważne kontrowersje? Dlaczego reakcja nie polega na natychmiastowym odcięciu się od wątpliwych środowisk, ale na strategii milczenia i defensywnego dystansu „dopiero gdy robi się głośno”?

Elity państwowe — zwłaszcza te kreujące się na gwarantów porządku i godności publicznej — powinny działać według zasady: zero niejasności, zero dwuznacznych kontaktów, zero tolerancji dla otoczenia, które podkopuje zaufanie społeczne. Tymczasem cień nieformalnych powiązań wokół Nawrockiego nie znika, ale gęstnieje w momencie, gdy osoba z jego towarzyskiego kręgu próbuje uciec od odpowiedzialności, zasłaniając się rzekomą „polityczną walką”.

To wygodny argument — ale próba uzyskania azylu w Niemczech nie wygląda jak działanie osoby prześladowanej. Wygląda jak strategia ucieczkowa w starciu z normalnym procesem prawnym.

A właśnie normalność wraca. kooperacja międzynarodowa funkcjonuje, procedury działają, a rząd Tuska odbudowuje zaufanie do instytucji i partnerstw europejskich. W tym świetle argument o „politycznych rozgrywkach” brzmi jak ostatnia linia obrony tych, którzy byli przyzwyczajeni do samowystarczalnych układów i towarzyskich immunitetów.

Dzisiejsza sytuacja jest więc symbolem. Symbolizuje koniec epoki, w której można było liczyć, iż bliskość polityczna albo medialne wpływy ochronią przed odpowiedzialnością. W państwie prawa nie liczy się, kogo się zna. Liczy się to, co się zrobiło — i czy jest się gotowym stawić przed sądem jak każdy obywatel.

Jeżeli ktoś boi się polskiego wymiaru sprawiedliwości dziś, to być może dlatego, iż po latach naruszeń norm powrócił moment egzekwowania prawa wobec wszystkich, bez wyjątków i bez parasoli. To nie słabość państwa — to jego siła.

A Polska właśnie do takiego modelu dojrzałej demokracji wraca.

Idź do oryginalnego materiału