Awantura o tajne obrady. Jak ludzie od Kaczyńskiego na to wpadli?!

1 godzina temu
Zdjęcie: Kaczyński


W polskim życiu publicznym trudno dziś odróżnić realne problemy państwa od problemów, które politycy sami dla siebie tworzą.

Ostatni spór wokół rzekomego „ujawnienia tajemnicy” przez ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka wpisuje się w tę logikę niemal podręcznikowo. Wystarczyła jedna wypowiedź z mównicy sejmowej, by politycy PiS uruchomili ciężką artylerię, oskarżając ministra o przestępstwo, żądając jego dymisji i grożąc odpowiedzialnością karną. A wszystko to w kontekście debaty, która — jak wynika z dostępnych informacji — miała charakter polityczny, a nie strategiczny.

Zacznijmy od faktów. W piątek zakończyła się utajniona część obrad Sejmu, podczas której premier Donald Tusk przedstawił „pilną informację dotyczącą bezpieczeństwa państwa”. Według relacji medialnych chodziło m.in. o kwestię obrotu kryptowalutami i „pojawiającego się rosyjskiego śladu”. Po części jawnej wystąpienie Waldemara Żurka wywołało lawinę komentarzy, zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej. Minister odwołał się do wypowiedzi Krzysztofa Bosaka z zamkniętego posiedzenia: „Pan Bosak powiedział wyraźnie, na zamkniętym posiedzeniu, i mogę to powtórzyć: bitcoiny są ryzykownym inwestowaniem. To jest wiedza powszechna”.

To jedno zdanie wystarczyło, by Sławomir Mentzen w serwisie X alarmował o „przestępstwie”. „Ujawnienie przez Żurka tej wypowiedzi jest przestępstwem!” – napisał lider Konfederacji, informując jednocześnie, iż fragment ten wycięto z transmisji. Niezależnie od tego, czy wycięcie było rutynową reakcją na wątpliwość proceduralną, czy elementem nadmiernej ostrożności technicznej, politycy prawicy natychmiast podnieśli temperaturę sporu.

Najdalej poszedł poseł PiS Paweł Jabłoński, który z sejmowej mównicy stwierdził: „Waldemar Żurek, postać znana. Minister, prokurator, były sędzia, a od dzisiaj także przestępca i mówię to z pełną odpowiedzialnością”. W dalszej części wypowiedzi parlamentarzysta cytował artykuł 265 Kodeksu karnego: „kto ujawnia informację o klauzuli tajne podlega karze do 5 lat pozbawienia wolności”. I dodawał, iż „klauzula nie została zniesiona”, po czym konkludował: „Przestępca nie może być ministrem sprawiedliwości. Jeszcze dzisiaj powinna być dymisja, a jutro powinny być zarzuty”.

Ton tych wypowiedzi doskonale wpisuje się w strategię, którą PiS stosuje od lat: jeżeli sytuacja polityczna jest niesprzyjająca, jeżeli narracja partii nie wybrzmiewa wystarczająco mocno lub jeżeli brakuje spójnego przekazu — najprostszym sposobem jest wywołać awanturę, najlepiej taką, w której można obsadzić się w roli ofiary i obrońcy „prawdziwego państwa prawa”. To nic nowego. Mechanizm przerabialiśmy przy konflikcie o sądy, media publiczne, prokuraturę, a wcześniej — w wielu sporach symulujących zagrożenie dla demokracji, podczas gdy w praktyce chodziło o polityczną mobilizację elektoratu.

Sprawa Żurka wydaje się powtórzeniem tego schematu. Treść jego wypowiedzi — opinia o ryzykowności inwestowania w bitcoiny — nie miała charakteru operacyjnego, nie dotyczyła struktur państwa, nie ujawniała żadnych informacji wywiadowczych ani mechanizmów zabezpieczeń. Był to komentarz o walucie cyfrowej, którą analizują dziś ekonomiści, inwestorzy i tysiące użytkowników internetu. Czy naprawdę można uznać, iż powtórzenie opinii jednego z posłów, opinii nota bene powszechnie znanej, narusza bezpieczeństwo państwa?

W tym kontekście reakcja PiS jawi się jako kolejna polityczna inscenizacja. Nie chodzi o ochronę tajemnicy państwowej, tylko o stworzenie wrażenia chaosu i niewydolności rządu — narracji, która jest potrzebna opozycji, by legitymizować własne istnienie po utracie władzy. Każdy pretekst jest dobry, choćby jeżeli sprowadza się do słów o bitco­inie.

Na tym polega sedno problemu: zamiast poważnej rozmowy o zagrożeniach związanych z kryptowalutami czy wpływach rosyjskich, opinia publiczna znów śledzi awanturę wywołaną przez PiS. Kolejną. I prawdopodobnie nie ostatnią. W tym sensie spór o Żurka jest mniej historią o tajemnicy państwowej, a bardziej opowieścią o polityce, która coraz częściej funkcjonuje nie jako narzędzie rozwiązywania problemów, ale ich nieustannego produkowania.

Idź do oryginalnego materiału