Od pierwszych dni rządów Zjednoczonej Prawicy, co nastąpiło pod koniec 2015 roku, rozgorzał spór prawny, związany z najważniejszymi organami wymiaru sprawiedliwości. Zaczęło się od Trybunału Konstytucyjnego, który został nieprawidłowo obsadzony przez tracącą władzę Platformę Obywatelską, co zresztą stwierdził sam TK pod rządami Andrzeja Rzepińskiego. W odpowiedzi PiS podjął uchwały stwierdzające nieważność wyboru sędziów, co było kontrowersyjną decyzją, ale z pewnością mieściło się w porządku prawnym.
Nie przeszkodziło to ówczesnej opozycji w organizowaniu ulicznych burd i choćby okupowania Sejmu „w obronie konstytucji”. Gdy PiS zaczął wprowadzać ustawy sądownicze konflikt zamienił się w prawnicze piekło i ten stan trwa do dziś, chociaż w tej chwili przybiera wymiar groteskowy. Nie ma drugiego kraju w Unii Europejskiej i całej Europie, w którym nie tylko obywatele, ale najważniejsi funkcjonariusze publiczni jak: premier, minister sprawiedliwości, Marszałek Sejmu, wszyscy ministrowie i całe grupy sędziów, łącznie z sędziami SN, nie uznawali Trybunału Konstytucyjnego, Izb SN i wreszcie samych sędziów. Dokładnie z takim stanem rzeczy mamy do czynienia wyłącznie w Polsce pod rządami Donalda Tuska, a kolejne działania ekipy rządzącej przekraczają wszelkie normy prawne, z podstawami prawa rzymskiego na czele.
Po wielkiej aferze związanej z wynikami wyborów i uchwałą Izby Kontroli Nadzwyczajnej i spraw publicznych, podczas której kompromitował się Adam Bodnar, Donald Tusk oraz wielu prominentnych polityków Kolacji Obywatelskiej, wydawało się, iż nic bardziej tragikomicznego się nie przydarzy. Trudno było bowiem przypuszczać, żeby po sporządzaniu wniosków przez Prokuratora Generalnego do „nieistniejącej Izby”, tej samej, która stwierdziła, iż Adam Bodnar jest posłem, mogło dojść do jeszcze większych absurdów. Tymczasem na posterunku, jak zawsze zresztą, stanęły prawne autorytety III RP. W TVN24 wypowiedział się prof. Andrzej Zoll i przedstawił nowy, całkowicie bezprawny i ewidentnie łamiący konstytucję pomysł.
„Autorytet prawny” zaproponował, żeby ważność wyborów zatwierdziło Zgromadzenie Narodowe i jak sam przyznał byłby to precedens, jednocześnie “zapomniał” dodać, iż art. 129 konstytucji tę kompetencję oddaje SN. Profesor prawa występujący z takim odrealnionym i oderwanym od porządku konstytucyjnego projektem, kompromituje się na całej linii, jednak o to „autorytety” od dawna nie dbają. Determinację niegdysiejszych panów życia i śmierci w wymiarze sprawiedliwości można by podsumować słynnym twierdzeniem Alexisa de Tocquevillea:
Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.
W tym przypadku liberalny rząd należałoby wymienić na „najwyższą kastę”, a do pieniędzy dodać ego i obłęd po utracie monopolu w wymiarze sprawiedliwości.
Czy ten pomysł zostanie wdrożony przez koalicję rządzącą? Gdyby to zależało wyłącznie od Donalda Tuska, to z pewnością doszłoby do jeszcze większego bezprawia, ale na szczęście trzy partie koalicyjne: PSL, Lewica i Polska 2050 od dawna mówią stanowcze NIE wszelkim próbom podważania wyników wyborów. Z tej prostej przyczyny szanse na zrealizowanie „precedensu” forsowanego przez prof. Andrzeja Zolla są praktycznie zerowe. Za to w Internecie odezwała się cała armia prawników gotowa popełnić tę zbrodnie ustrojową, oczywiście w obronie demokracji i praworządności. Podobne działania są benzyną dolewaną do pożaru, jaki od dłuższego czasu wybuchł w rządzie i koalicji rządzącej, czyli w sumie pełni pożyteczną rolę, ponieważ przyspieszają nieuchronny upadek chyba najgorszej władzy w dziejach III RP.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!