Tymczasowy austriacki kanclerz Alexander Schallenberg ma dzisiaj złożyć wizytę w Brukseli. Chce przekonać Unię, iż nie ma powodu do strachu w związku z perspektywą objęcia władzy w Austrii przez skrajną prawicę.
Tego jednak Unii może nie być łatwo sprzedać. Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) została bowiem powołana w 1955 roku przez czterech byłych narodowych socjalistów: Antona Reinthallera, Emila van Tongela, Friedricha Petera oraz Fritza Butscheka. Główny założyciel i pierwszy lider Anton Reinthaller w III Rzeszy był oficerem SS i deputowanym do Reichstagu.
Tak więc optymizm Alexandra Schallenberga, który w ubiegłym tygodniu po raz drugi w swojej politycznej karierze tymczasowo objął stanowisko kanclerza Austrii, może opierać się w większym stopniu na nadziei niż rzeczywistym oczekiwaniu, iż Bruksela uwierzy, iż rzeczywiście nie ma się czego bać.
„Mój przekaz jest jasny: Austria jest i pozostanie rzetelnym, konstruktywnym i silnym partnerem w Unii Europejskiej i na świecie”, napisał Schallenberg do EURACTIV w pisemnym oświadczeniu.
„Tak było w przypadku poprzednich rządów, tak jest również w przypadku obecnego rządu i w następnym rządzie się to nie powinno zmienić”, zapewnił.
Z drugiej strony choćby sam Schallenberg, który w ostatnich latach pełnił w Austrii funkcję ministra spraw zagranicznych, wykluczył wejście w skład rządu, na którego czele stanie lider FPÖ Herbert Kickl.
Kickl ma na koncie wiele rasistowskich wypowiedzi, a w kampanii wyborczej zapowiadał, iż chce być „kanclerzem narodu” (niem. „Volkskanzler”). Takiego samego określenia używano swego czasu w odniesieniu do Adolfa Hitlera.
Próba powołania rządu bez FPÖ się nie udała
Po wygranych przez FPÖ wyborach parlamentarnych, które odbyły się we wrześniu ubiegłego roku, prezydent Alexander Van der Bellen na początku powierzył misję stworzenia rządu nie zwycięzcom głosowania, a dotychczas rządzącej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP), która w wyborach zajęła drugie miejsce.
ÖVP próbowała stworzyć rząd bez wolnościowców w składzie. Negocjowała z Socjaldemokratyczną Partią Austrii (SPÖ), z którą współrządziła do 2017 r., a także z liberalną partią NEOS. Wycofanie się NEOS z rozmów spowodowało jednak upadek negocjacji.
W takiej sytuacji Van der Bellenowi nie pozostało nic innego, jak powierzyć stworzenie rządu Kicklowi. Ten z kolei rozpoczął rozmowy z ÖVP – jedyną partią, która nie wykluczyła stanowczo współpracy ze skrajną prawicą.
FPÖ należała do austriackiego rządu już trzykrotnie – po raz ostatni w latach 2017-2019, gdy współrządziła właśnie z ÖVP. Wtedy jednak sytuacja była inna, bo to ludowcy kierowali rządem, a na jego czele stanął nie ówczesny lider FPÖ, kontrowersyjny Heinz-Christian Strache, a lubiany w Europie, zaledwie 31-letni wówczas Sebastian Kurz.
Za tego rządu Austria sprawowała prezydencję w Radzie UE, ale gabinet ogólnie nie przetrwał zbyt długo – Kurz zerwał współpracę z FPÖ po wybuchu tzw. Ibizagate, kiedy okazało się, iż Strache próbował sprzedać rosyjskiemu oligarsze udziały w austriackim dzienniku „Kronen Zeitung”.
Ludowcy dotrzymają obietnicy?
W Brukseli Schallenberg ma spotkać się z przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertą Metsolą, przewodniczącym Rady Europejskiej António Costą, a także szefową unijnej dyplomacji Kają Kallas.
Odbędzie również rozmowę telefoniczną z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, która dochodzi do siebie po zapaleniu płuc i pracuje ze swojego domu na obrzeżach Hanoweru.
Schallenberg został nominowany na tymczasowego kanclerza po niespodziewanej rezygnacji z tego stanowiska Karla Nehammera, dotychczasowego szefa ÖVP. Nehammer podał się do dymisji po upadku rozmów z SPÖ i NEOS.
Nominacja Schallenberga miała zapewnić ciągłość działalności rządu do czasu utworzenia nowej koalicji. Tym niemniej kurs polityczny Austrii, jeżeli chodzi o Europę, będzie w dużej mierze poza jego kontrolą i będzie zależeć od Kickla. Wstępne rozmowy między FPÖ i ÖVP rozpoczęły się w piątek (10 stycznia).
Austriaccy urzędnicy stanowczo podkreślają, iż to treść przyszłej umowy koalicyjnej, jeżeli zostanie osiągnięta, a nie sama osoba Kickla zadecyduje o tym, jaka będzie polityka Austrii wobec Unii Europejskiej.
Przypominają również, iż ÖVP uzależniła zgodę na rozmowy z FPÖ od zobowiązania się do utrzymania prounijnego kursu Austrii. Tylko iż ludowcy dopiero co mówili, iż absolutnie nie wejdą w koalicję z FPÖ, jeżeli kanclerzem ma być Kickl, więc ich wiarygodność w kwestii dotrzymywania obietnic pozostaje nadwątlona.