ATAKUJĄ GLAPIŃSKIEGO, BY PRZEJĄĆ POLSKIE ZŁOTO I ZLIKWIDOWAĆ POLSKĄ WALUTĘ

2 miesięcy temu

W słynnym przemówieniu z 5 maja 1939 minister Józef Beck, wykazując brak jakichkolwiek związków z rzeczywistością furii zarzutów miotanych wówczas w Polskę, postawił historyczne pytanie: „O co adekwatnie chodzi”? Takie samo wielu nurtowało w ośmioleciu permanentnej histerii nad rzekomo łamaną praworządnością, czym uzasadniano blokowanie kredytu, który już zmuszani jesteśmy spłacać pomimo jego nieotrzymania. Znający twórczość Irvinga Laytona, jednego z największych umysłów współczesnego świata, sytuację tę kojarzyło z jego znanym stwierdzeniem: „Kiedy silni mówią o prawie i porządku – mają na myśli zalegalizowany rozbój”. Zresztą wystarczy mieć głowę zdolną do rozumowania by pojąć, iż chodziło o obalenie rządu realizującego interesy polskie, celem zastąpienia go realizatorami interesów niemieckich. Dziś historyczne pytanie „o co adekwatnie chodzi?” postawić trzeba w związku z histerią ataków wymierzonych w prezesa Narodowego Banku Polskiego. Jaki jest powód produkowania na kolosalną skalę najcięższego kalibru mega – kalumnii złożonych tylko i wyłącznie z najnikczemniejszych oszczerstw nie zawierających w sobie choćby grama prawdy? Odpowiedź zna każdy, kto zapoznał się z treścią forsowanych dziś przez Berlin nowych traktatów europejskich. Tym bardziej jest ona oczywista dla wszystkich, kto rozumie politykę RFN i dostrzega jej rzeczywiste cele.

Jeszcze dwa lata temu do pozycji europejskiego hegemona Niemcy zmierzały drogą umacniania strategicznego współdziałania z Rosją. W minionych wiekach permanentnie przynosiło im ono wielkie owoce – zbierane przy straszliwej krzywdzie innych narodów i państw, w szczególności Polski, ale osiągane małym wysiłkiem, skarbce Niemiec wypełniające złotem i zapewniające im skok do rzędu największych mocarstw. Ten pomysł na budowę własnego imperium zdezaktualizował się, gdy pomimo rozpaczliwego sprzyjania Rosji Ukraina jednak nie dała się jej pokonać. Nie sposób oprzeć się uderzającemu podobieństwu zakazu transportu pomocy dla zaatakowanej w roku 1920 Polski przez terytorium Niemiec czy kontrolowany przez nie Gdańska, z zarządzonym dwa lata temu zakazem transportu pomocy dla Ukrainy nie tylko niemieckimi drogami kołowymi i kolejowymi, ale choćby korytarzami przecinającymi niemiecką przestrzeń powietrzną. Pomimo tak gorliwego działania na rzecz rosyjskiego agresora Ukraina jednak Rosji podbić się nie dała, co dla Niemiec było ciosem. Nałożone na agresora sankcje przekreśliły bowiem pomysł na gospodarczy skok w oparciu o uprzywilejowane ceny surowców energetycznych i rozwinięcie mocarstwowych perspektyw jako głównego ich na kontynencie dysponenta. Na domiar złego Polska pod kierownictwem rządu, który nie dał się Niemcom podporządkować, zdołała wyrwać się z pułapki średniego rozwoju. Nie tylko przestała być dla Niemiec zagłębiem surowcowym, rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu tandety, ale na kolejnych obszarach stawała się rywalem odbierającym zyski choćby największym z niemieckich potentatów. Faktem stawały się kolejne, wcześniej absolutnie niemożliwe polskie inwestycje. Zyski zawsze płynące do morskich portów niemieckich w coraz większej części płynąć zaczęły do polskich. Za sprawą wielkiego portu lotniczego to samo miało się dziać z zyskami transportu powietrznego. Jak się okazało – choćby tunel wykopany pod Świną potrafił wyssać nad polskie plaże wczasowiczów dotąd tuczących kurorty Meklemburgii. Takie rozwijanie polskich skrzydeł musiało zostać przerwane, stąd Niemcy zrobiły wszystko, by w Warszawie znów rządzili wyspecjalizowani w ich zwijaniu. I nade wszystko – zawsze gotowi wykonać absolutnie każde niemieckie życzenie. Jesienią 2023 pierwszy punkt niemieckiego pomysłu na Polskę został już z powodzeniem urzeczywistniony. Gwarancją pełnego sukcesu byłoby jednak zrealizowanie punktu kolejnego, dla Polski oznaczającego degradację głęboką, trwałą i niemal nieodwracalną a dla Niemiec pozycję co najmniej Bismarckowskiej II Rzeszy. Jak zawsze oczywistością jest retoryczne zatopienie takiego celu w morzu najpiękniejszych słów mającym stanowić ocean dowodów bezprzykładnych dobrodziejstw, wyświadczanych tym procederem narodom, których one dotyczą. W średniowieczu Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego swych podbojów dokonywało przecież tylko i wyłącznie celem „szerzenia wiary”, południowo – zachodnia Afrykę niemieccy koloniści nie eksterminowali w imię jakichś niecnych zysków, ale wyłącznie „misji cywilizacyjnej”. Nie inaczej było z traktatami likwidującymi państwo polskie, które król Prus rozpoczynał słowami: „W imię Trójcy Przenajświętszej…” Nie inaczej jest i dziś, kiedy niemal wyłącznie niemieccy autorzy przekształcenie Unii Europejskiej w totalnie scentralizowanego molocha przekreślającego byt Rzeczpospolitej Polskiej nazywają „budową wspólnego domu” i „otwarciem nowych perspektyw rozwojowych”. Marian Hemar o takich do bólu znanych praktykach pisał, iż „najgorsze z piekieł ich twórcy zwykli przedstawiać w szatach nieba”.

Od kiedy intensywne zabiegi RFN uwieńczone zostały sukcesem w postaci zainstalowania w Warszawie rządu bez reszty proniemieckiego już w pierwszych tygodniach swego urzędowania dokonał on mnóstwa działań służących urzeczywistnieniu historycznych ambicji Berlina. Nie przypadkiem posługując się metodami do złudzenia przypominającymi „zaprowadzanie porządku po niemiecku” (do sięgania po które gromko wzywały różne Klausy Bachmanny i inni na wskroś niemieccy rzecznicy stosowania przemocy) przejęta została większość mediów zdolnych do informowania o tym, co się dzieje. Zlikwidowano też cały szereg polskich instytucji, wyrażona została zgoda na nowe unijne podatki i przyjęcie rzesz migrantów stanowiących dla Niemiec jeden z nierozwiązywalnych problemów. Na drodze do spełnienia największego z niemieckich marzeń pozostała jedna nie zamierzająca się celowi temu podporządkować przeszkoda. Jest nią – prezes NBP.

Unii Europejskiej nie da się przekształcić w superpaństwo z niemieckim hegemonem bez zmuszenia wszystkich jej narodów do przyjęcia tej samej waluty. Narzucenie jej Polsce to klucz do realizacji niemieckich celów. Tego, jak potężnie taki wspólny pieniądz wzmacnia gospodarki najsilniejsze drogą drenowania i uzależniania słabszych dowiódł w swej wyróżnionej w roku 1999 Nagrodą Nobla pracy jeden z największych znawców świata finansów prof. Robert Mundell. Skutki prawidłowości, którą udowodnił i przed którą przestrzegał, boleśnie odczuwają wszystkie kraje unijnego południa. Jeszcze większą tragedią okazała się ona dla latynoamerykańskich nieszczęśników, którzy własny pieniądz zastąpili dolarem.

Dla państwa polskiego jednoznacznie likwidacyjne a służące ambicjom niemieckim nowe traktaty europejskiej oznaczają też przejęcie rezerw należących do Narodowego Banku Polskiego przez Europejski Bank Centralny z Frankfurtu nad Menem. W momencie obejmowania urzędu prezesa NBP przez prof. Adama Glapińskiego nasz narodowy bank posiadał mniej, niż 102 tony złota. Dokonany od tego czasu awans rozwojowy, powszechny wzrost poziomu życia, potężne wzmocnienie podstaw finansowej stabilizacji, wiarygodności i atrakcyjności inwestycyjnej w wielkiej mierze zawdzięczamy właśnie bezprecedensowemu pomnożeniu rezerw NBP. Dzięki zakupom przeprowadzanym przez prezesa prof. Adama Glapińskiego polskie zasoby, w skład których wchodzi już blisko 360 ton złota, należą do kilkunastu największych na świecie. Czy kogokolwiek znającego tradycję i mentalność naszych zachodnich sąsiadów dziwić może ich ochota położenia własnej łapy na tak smacznym kąsku?

Ani zmusić Polski do przyjęcia waluty euro ani do oddania polskiego złota w dyspozycję banku we Frankfurcie nie da się bez zgody prezesa Narodowego Banku Polskiego. Kadencja profesora Adama Glapińskiego kończy się za cztery i pół roku a wszystkie jego odpowiedzi na pytanie o zgodę na rezygnację ze złotówki i przekazanie polskiego złota z Warszawy do Frankfurtu sprowadzić można do słów: „po moim trupie”. Znaczy to najściślej to, iż pełniący godność prezesa Narodowego Banku Polskiego profesor Adam Glapiński jest dziś najbardziej zasadniczą przeszkodą w realizacji zamysłu odebrania Polsce nie tylko jej skarbu, szans rozwojowych ale przede wszystkim – podmiotowości państwa polskiego. Takie i tylko takie są powody wrogich zamiarów i wszystkich oszczerczych kalumnii, ciskanych w prezesa Adama Glapińskiego.

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału