Artykuł 212 powinien trafić do kosza jak najszybciej

news.5v.pl 2 tygodni temu

Przypadków skazywania dziennikarzy z art. 212 za rzeczy, za które nie powinny być skazywani, jest mnóstwo. Procesy z art. 212 mieli także dziennikarze Onetu podczas władzy Zjednoczonej Prawicy. Żeby nie pisać o swojej redakcji i żeby pokazać, iż to problem powszechny, przypomnę przypadek użycia art. 212 przeciwko człowiekowi, który w moim przekonaniu zaprzedał się wartościom dziennikarskim i przestał być dziennikarzem. Opisywany przypadek jest jednak ewidentnym przykładem nieuzasadnionego użycia art. 212.

W 2019 r. prorządowy pracownik mediów Wojciech Biedroń — jeszcze raz podkreślę, iż piszę o sprawie, a nie o człowieku, który przestał być dziennikarzem i stał się śrubką w machinie propagandowej władzy — został prawomocnie skazany za pomówienie pewnego sędziego. Sędzia poczuł się pomówiony tym, iż Biedroń napisał, iż wobec niego wszczęte zostało postępowanie dyscyplinarne, a wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające. Tyle. To był powód pozwu i wyroku.

Z punktu widzenia warsztatu dziennikarskiego Biedroń popełnił oczywiście błąd, powinien był sprostować i przeprosić. Ale z punktu widzenia interesu publicznego błąd Biedronia jest tylko tym — błędem, który może się przytrafić i przytrafia się wszystkim, również sędziom. Pozwanie autora tekstu do sądu z tego powodu, angażowanie wymiaru sprawiedliwości i wydawanie tysięcy z publicznych pieniędzy to absurd i marnotrawstwo*.

Takich historii jak opisana powyżej było w ostatnich latach mnóstwo. Zdarzały się też oczywiście wcześniej, zanim Zjednoczona Prawica doszła do władzy, ale to właśnie rząd PiS zaczął „naloty dywanowe” na media przy użyciu tego właśnie artykułu kodeksu karnego.

Zapowiedź min. Bodnara to sygnał, iż jedna z najbardziej skutecznych broni w arsenale wojen polityków z krytyką swoich działań może wreszcie zniknie z arsenału. Trzymam mocno kciuki, by stało się to tak szybko, jak to możliwe.

*Ostatecznie Biedronia obroniła władza — ówczesny prokurator generalny Zbigniew Ziobro złożył skargę w sprawie wyroku, a kontrolowany przez władzę Sąd Najwyższy ją uznał. Tak poszły do kosza kolejne tysiące z publicznych pieniędzy.

Idź do oryginalnego materiału