Artur Dziambor - niespełniony kochanek w niewoli namiętności

niepoprawni.pl 1 rok temu

Incel to mężczyzna, który uważa, iż „ustawowo” należy mu się miłość i ciała kobiet. Ponieważ czerpie na brak tychże kobiet i żyje w wymuszonym celibacie, to kobiet oficjalnie nienawidzi. Jednak w rzeczywistości, bardzo ich pragnie.

Trzeba przyznać, iż Artur Dziambor, były członek Konfederacji, a niedługo były poseł, zachowuje się żałośnie. W stosunku Do Konfederacji jest właśnie takim incelem. Biega po mediach i narzeka, jaka to Konfederacja zła. A zła jest dlatego, iż Dziambora już w niej nie ma.

Media z Konfederacji już nie kpią, ale się jej boją, więc atakują. To dobrze. Artur Dziambor jest ich orężem, które ma osłabić Konfę. Skutek jest chyba odwrotny od zamierzonego.

Wiesza psy na Konfederacji, ryje pod nią, ale zapomina, iż zdradził swoich dobroczyńców tworząc „Wolnościowców”. Nikt mu nie zabraniał kandydować w prawyborach, ale stchórzył.

Artur Dziambor nienawidzi Grzegorza Brauna. Atakował Brauna, gdy był jeszcze w Konfederacji. Prawda jest taka, iż Grzegorz Braun mówi i robi to, co myśli wielu, ale boi się powiedzieć lub zrobić. Nie, Grzegorz Braun nie jest bezbłędny, ale..., to, co robił w związku z plandemią, to mistrzostwo.

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak – tak Panie pośle Dziambor, to m.in. dzięki tym ludziom „Konfederacja jest na fali wznoszącej”.

Dla Salonu24 Artur Dziambor wygłasza krzyk rozpaczy o Konfederacji: „Jeżeli zechce nawiązać współpracę z jakąkolwiek partią, nieważne, czy będzie to PiS, czy Platforma, nikt poważnie nie zaakceptuje koalicji z kimś takim jak Grzegorz Braun i wszyscy o tym wiemy”.

Koalicja z Platformą Obywatelską? Panie Dziambor, wstydź się!

Dziś, Artur Dziambor, niczym odrzucony zalotnik, chce zabić swoją dawną sympatię: „Będziesz moja albo nikogo innego Konfederacjo!”.

Zabawne, bo Konfederacja nie chce tworzyć koalicji z PiS i Platformą „Koalicją” Obywatelską. Czas partii o rodowodzie „okrągłostołowym” się kończy i oto toczy się gra na najbliższe 10 lat.

Artur Dziambor nie uczestniczył w prawyborach Konfederacji. Powoływał się na wcześniejszą umowę o zagwarantowaniu „jedynki” na liście do Sejmu, ale przecież odszedł z partii KORWIN. To tak, jakby ktoś, kto odszedł z PiS i przeszedł dajmy na to do PO, domagał się startowania z listy PiS i to z pierwszego miejsca. Bo się należy.

Konfederacja zdobywa poparcie właśnie dlatego, bo ma dosyć politycznych inceli i kukoldów. Kukold to ktoś, kto czerpie niezdrową satysfakcję ze zdrady żony.

Jeśli polityk jest mężem stanu, to państwo jego żoną – tym samym kukoldami są ci, którzy grożą mianem „ruskiej onucy” i faszysty wszystkim, którzy dbają o interes narodowy.

Szczyt kukoldztwa politycznego to postawa Donalda Tuska, czy Radosława Sikorskiego, którzy, jak pokazuje serial „Reset”, robili łaskę Putinowi, ale także stanowisko tych, którzy upadli na kolana w związku z oskarżeniami o holocaust, czy zakazują mówienia o mordercach Polaków na Wschodzie, w imię jakiś złudnych i bzdurnych wizji przyjaźni, której nigdy nie było i nie będzie.

Tu choćby nie chodzi o nazwę/formację Konfederacja, ale o upadek partii o „okrągłostołowym rodowodzie”, które razem z przychylnymi mediami cenzurują debatę publiczną, i które blokują rozwój gospodarczy (dane odnośnie budżetu państwa i rozwoju gospodarczego nie uwzględniają dodruku waluty – dlatego dane są „pozytywne”, tzn. pokazują wzrost).

Chodzi o to, iż taka formacja, jak Konfederacja, prędzej czy później by po prostu powstała. Rosnące poparcie Konfederacji oznacza, iż masa krytyczna – reakcja łańcuchowa została zapoczątkowana. Wyzwiska, wyśmiewanie się, na nic się nie zdadzą. Naprawdę. Wyzywanie mnie też nic nie pomoże.

Skończę żartobliwie. Lista polskich politycznych kukoldów jest długa i nie dotyczy tylko PO i PiS. Przykładowo, czy facet, który boi się śmieciarki może być mężem stanu?

Idź do oryginalnego materiału