Koniec bezkarności. Antoni Macierewicz, Wiceprezes PiS i najbliższy sojusznik Jarosława Kaczyńskiego z zarzutami ujawnienia tajemnic państwowych. Grozi mu 5 lat więzienia, a sprawa Smoleńska wraca jak bumerang.
To polityczne trzęsienie ziemi, jakiego nie było od lat. Antoni Macierewicz – wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, jeden z najbardziej lojalnych i wpływowych ludzi Jarosława Kaczyńskiego – usłyszał zarzuty prokuratorskie. Śledczy z Zespołu nr 4 Prokuratury Krajowej zarzucają mu, iż w latach 2018–2022, jako szef Podkomisji Smoleńskiej i członek komisji badającej wypadki lotnicze, ujawniał informacje opatrzone klauzulami „Ściśle tajne”, „Tajne”, „Poufne” i „Zastrzeżone”. Chodzi o dokumenty i dane dotyczące katastrofy smoleńskiej z 2010 roku – tragedii, która do dziś elektryzuje Polaków i wciąż dzieli scenę polityczną.
Macierewicz, przesłuchany w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. To klasyczna strategia polityka osaczonego zarzutami, ale fakt, iż tak ważna postać w partii rządzącej przez lata – człowiek, który uważany był za jednego z najbliższych zaufanych Jarosława Kaczyńskiego – dziś sam siedzi na ławie oskarżonych, to szok choćby dla wielu działaczy PiS. Opozycja grzmi, iż milczenie Macierewicza mówi więcej niż tysiąc słów, a jego polityczna kariera wisi na włosku.
Do przedstawienia zarzutów w ogóle mogło dojść dopiero po uchyleniu immunitetu poselskiego. Sejm zgodził się na to 5 sierpnia 2025 roku – to decyzja, która już wtedy była odbierana jako symboliczne pęknięcie w murze ochronnym, jakim przez lata otoczony był były minister obrony. Wniosek o uchylenie immunitetu trafił do parlamentu z inicjatywy ówczesnego prokuratora generalnego Adama Bodnara. Bez tego ruchu śledczy nie mogliby choćby postawić zarzutów, a sprawa Macierewicza wciąż pozostawałaby zamrożona.
Śledztwo, które doprowadziło do tej decyzji, toczy się od miesięcy i jest określane przez prokuraturę jako „wielowątkowe”.
Do Prokuratury Krajowej trafił raport Ministerstwa Obrony Narodowej, w którym wskazano nieprawidłowości w działalności Podkomisji Smoleńskiej. Dołączono do niego aż 41 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa. Zespół Śledczy nr 4, powołany specjalnie do tej sprawy, zidentyfikował 21 możliwych przestępstw i wszczął pięć śledztw, które później połączono z innymi. w tej chwili toczy się już siedem postępowań, a analitycy nie wykluczają, iż to dopiero początek.
Wszystko to uderza nie tylko w samego Macierewicza, ale także w cały obóz PiS. Nie ma w partii drugiego polityka tak ściśle związanego z Jarosławem Kaczyńskim, który byłby jednocześnie symbolem kłamstwa o „zamachu w Smoleńsku”. To Macierewicz przez lata powtarzał, iż doszło do wybuchów, iż winni są rosyjscy agenci, iż trzeba „przywrócić prawdę” o katastrofie z 10 kwietnia. To on kierował Podkomisją, która pochłonęła miliony złotych z budżetu państwa, a efektem były kontrowersyjne raporty i coraz bardziej fantastyczne teorie.