Antoni Macierewicz próbował zablokować wyjście wojsk rosyjskich z Polski? Szokujące dokumenty ujawnił… Cenckiewicz

14 godzin temu
Zdjęcie: Antoni Macierewicz próbował zablokować wyjście wojsk rosyjskich z Polski? Szokujące dokumenty ujawnił… Cenckiewicz


Wygląda na to, iż Antoni Macierewicz mógł próbować opóźniać wyjście rosyjskich wojsk z Polski po zmianie systemu. Dokumenty w tej sprawie ujawnili niechcący autorzy „serialu” RESET – Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń. Sprawę ujawniła jedna z internautek.

Punktem wyjścia jest fakt bezsporny i niepodważalny: to Lech Wałęsa doprowadził do zawarcia z Borysem Jelcynem umowy o wycofaniu wojsk sowieckich z terytorium Polski. Był to jeden z najważniejszych sukcesów polskiej polityki po 1989 roku, najważniejszy dla realnego odzyskania suwerenności. Tymczasem z dokumentów publikowanych przez Rachonia, opartych na „badaniach” Cenckiewicza, wyłania się obraz sugerujący coś zupełnie odwrotnego – jakoby to Wałęsa był hamulcowym procesu, a wokół niego działały bliżej nieokreślone „siły”, które musiały go kontrolować lub ostrzegać.

Jednym z kluczowych wątków jest scena, w której Antoni Macierewicz ostrzega Wałęsę przed rzekomym szantażem. Dziś wiadomo, iż te ostrzeżenia nie miały oparcia w faktach. Wałęsa osiągnął swój cel, a umowa z Jelcynem była dla Polski jednoznacznie korzystna. jeżeli więc Macierewicz opowiadał wówczas „o zagrożeniach”, to nie po to, by chronić interes państwa, ale by odwieść prezydenta od negocjacji prowadzących do wyjścia Armii Radzieckiej z Polski.

Jeszcze bardziej znaczące jest to, co wynika z dokumentów samego Cenckiewicza. Otóż pokazują one, iż w otoczeniu rządu Jana Olszewskiego pojawiła się presja, aby obciążyć Wałęsę dodatkowymi warunkami negocjacyjnymi. Warunkami nie dotyczącymi bezpieczeństwa czy harmonogramu wycofania wojsk, ale tzw. „polityki historycznej”: oczekiwaniem od Rosji deklaracji i ocen dotyczących zbrodni stalinowskich. W sytuacji, gdy na terytorium Polski stacjonowały obce wojska, ktoś uznał, iż ważniejsze od ich natychmiastowego usunięcia jest symboliczne rozliczanie historii przy stole negocjacyjnym.

Z perspektywy interesu państwa było to działanie skrajnie nieodpowiedzialne. Najważniejsze było jedno: doprowadzić do fizycznego opuszczenia Polski przez wojska sowieckie. Spory o ocenę Stalina czy deklaracje moralne – jakkolwiek istotne w długiej perspektywie – w tym konkretnym momencie miały znaczenie drugorzędne. Każde utrudnianie rozmów groziło fiaskiem całego procesu. Komu więc zależało na jego komplikowaniu?

W tym kontekście rodzi się pytanie o motywacje Cenckiewicza. Dlaczego po latach wyciąga on dokumenty, które – zamiast kompromitować Wałęsę – rzucają cień na działania środowiska Macierewicza, a następnie nadaje im interpretację całkowicie odwracającą sens wydarzeń? Czy chodzi o ochronę politycznego mentora i „rozbrojenie miny”, która mogłaby obciążać Macierewicza odpowiedzialnością za próby storpedowania kluczowych negocjacji? Najwyraźniej tak. Jednak w ten sposób Cenckiewicz zwrócił na siebie uwagę. I ma teraz wielki problem.

Lista kontrowersji związanych z Antonim Macierewiczem jest długa i dobrze udokumentowana: od działań w czasie stanu wojennego, przez „noc teczek” i próbę politycznego zamachu na prezydenta Wałęsę, po zniszczenie Wojskowych Służb Informacyjnych i późniejszą degradację zdolności polskiego wywiadu i kontrwywiadu. Do tego dochodzą sprawy Nangar Khel, destrukcja armii po 2015 roku oraz wieloletnie podsycanie podziałów społecznych wokół katastrofy smoleńskiej. Przez znaczną część tej drogi u boku Macierewicza stał właśnie Sławomir Cenckiewicz.

Dziś Cenckiewicz funkcjonuje jako jeden z głównych aktorów konfliktu wokół Pałacu Prezydenckiego i postaci Karola Nawrockiego. Jego agresywna linia wobec rządu, służb państwowych i sojuszników Polski pojawia się w momencie szczególnie niebezpiecznym – gdy za wschodnią granicą toczy się wojna. Trudno uznać to wyłącznie za grę ambicji czy urażone ego. Coraz bardziej wygląda to na kontynuację tej samej linii politycznej, której symbolem od lat pozostaje Macierewicz.

W ten obraz wpisują się również działania i wypowiedzi Nawrockiego: jawna wrogość wobec Ukrainy czy polityczna bliskość z postaciami otwarcie prorosyjskimi. Całość układa się w ciąg zdarzeń, w którym retoryczny „turboantysowietyzm” przykrywa działania obiektywnie korzystne dla interesów Moskwy. I to właśnie ten paradoks – rozdźwięk między deklaracjami a skutkami – jest najcięższym oskarżeniem wobec bohaterów tej historii.

źródło: Twitter

Idź do oryginalnego materiału