Wystąpienie Andrzeja Dudy na konferencji CPAC Polska 2025 w Jasionce to kolejny dowód na to, jak bardzo prezydent Rzeczypospolitej oderwał się od rzeczywistości i moralnych standardów, których powinien być strażnikiem.
Mówiąc: „Głęboko wierzę, iż dzisiaj na tej sali jest co najmniej dwóch prezydentów. Ten obecny i ten przyszły”, Duda wskazał na Karola Nawrockiego, kandydata PiS, którego poparł w sposób jawny i bezwstydny. Tłum skandujący „Karol! Karol!” tylko podkreślił, iż prezydent, zamiast stać ponad podziałami, stał się partyjnym agitatorem, co jest zdradą ducha urzędu prezydenta.
Duda, który przez dwie kadencje zawodził jako głowa państwa, po raz kolejny pokazał, iż jego priorytetem jest lojalność wobec PiS, a nie interes Polaków. Chwaląc Nawrockiego, Duda zignorował poważne zarzuty ciążące na kandydacie PiS. Według Onetu, Nawrocki w czasach pracy w sopockim Grand Hotelu miał uczestniczyć w procederze sprowadzania prostytutek dla gości – zarzuty poparte zeznaniami świadków gotowych mówić przed sądem. Zamiast wezwać do wyjaśnienia tych oskarżeń, Duda nazwał je „bandyckimi atakami” i „wielopiętrowymi pomówieniami”, co jest skandaliczną próbą wybielania człowieka, którego przeszłość budzi poważne wątpliwości moralne. Prezydent, który powinien być symbolem uczciwości, staje się w ten sposób współodpowiedzialny za promowanie osoby, której wiarygodność jest co najmniej wątpliwa.
Słowa Dudy o „bezmiarze kłamstwa w mediach” i wierze, iż Polacy wybiorą „wolność i uczciwość, a nie cynizm i draństwo”, brzmią jak ponury żart w ustach człowieka, który przez dekadę prezydentury wspierał partię odpowiedzialną za niszczenie niezależności mediów, sądów i instytucji demokratycznych. To PiS, z Dudą na czele, budował machinę propagandową, wykorzystując TVP do szerzenia kłamstw i manipulacji, a teraz prezydent ma czelność oskarżać media o nieuczciwość? Jego hipokryzja osiąga szczyty, gdy próbuje przedstawiać Nawrockiego jako ofiarę, ignorując fakt, iż to właśnie rządy PiS stworzyły w Polsce klimat bezkarności dla swoich ludzi, gdzie każdy krytyczny głos jest dyskredytowany jako „atak na patriotyzm”.
Duda mówił też o konieczności zacieśniania relacji ze Stanami Zjednoczonymi, chwaląc się swoją wizytą na CPAC w Waszyngtonie i spotkaniami z Donaldem Trumpem. „Uważam, iż jest to obowiązek każdego prezydenta Rzeczypospolitej” – powiedział, ale jego prezydentura pokazała, iż relacje transatlantyckie traktował instrumentalnie, głównie jako narzędzie do budowania wizerunku. Za jego kadencji Polska nie stała się liderem współpracy euroatlantyckiej, a raczej krajem izolowanym w UE, co osłabiło naszą pozycję w NATO i na arenie międzynarodowej. Wzniosłe hasła o „zacieśnianiu więzi euroatlantyckich” i „europejskiej awangardzie” to puste frazesy, które kontrastują z realiami rządów PiS, gdzie polityka zagraniczna sprowadzała się do konfliktów z Brukselą i uległości wobec Waszyngtonu, bez realnych korzyści dla Polski.
Najbardziej żenujące w wystąpieniu Dudy jest jego brak refleksji nad własnym dziedzictwem. Po dziesięciu latach prezydentury, naznaczonych łamaniem konstytucji, wetowaniem ustaw w interesie PiS i brakiem samodzielności, Duda wciąż próbuje kreować się na męża stanu. Jego poparcie dla Nawrockiego, człowieka obciążonego skandalem, to kolejny dowód, iż prezydentura Dudy była pasmem porażek – moralnych, politycznych i ustrojowych. Polacy zasługują na prezydenta, który reprezentuje ich wszystkich, a nie na partyjnego funkcjonariusza, który w ostatnich tygodniach kadencji wciąż gra na nutę PiS-owskiej propagandy. Duda odchodzi z urzędu jako prezydent, który zawiódł na każdym kroku, a jego słowa na CPAC Polska 2025 są tylko smutnym epilogiem tej niechlubnej prezydentury.