No i stało się. Skończyła się kadencja, skończyły się podpisy pod ustawami, skończyły się zagraniczne wycieczki na koszt podatnika i selfie z Trumpem. Został tylko wstyd. Andrzej Duda — człowiek, o którym przez lata krążyły legendy, iż po prezydenturze czeka na niego świetlana kariera w NATO, ONZ albo przynajmniej w radzie nadzorczej jakiejś poważnej międzynarodowej instytucji — dziś został zderzony z brutalną rzeczywistością. Nie chce go nikt.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, która chyba przez przypadek powiedziała głośno to, co wszyscy wiedzieli po cichu — Duda nie ma żadnych propozycji. Żadnych ciepłych posadek, żadnych zaproszeń na prestiżowe konferencje, choćby nikt nie chce, żeby przyszedł pogadać o „wartościach konserwatywnych” za drobne honorarium. Zero, null, pustka. Tylko echo po dzwonie Zygmunta. Co więcej, jedyna opcja, jaka pojawiła się na horyzoncie, to powrót na macierzystą uczelnię. Teoretycznie. Bo w praktyce może się okazać, iż studenci, zamiast słuchać wykładów o „dobrym prawie” i „konstytucji, którą się nagina, ale z uśmiechem”, przywitają pana magistra D. klasycznym akademickim obrzędem: jajkami i pomidorami. O ile oczywiście w ogóle pozwolą mu przekroczyć próg budynku.
A przypomnijmy, jak jeszcze nie tak dawno partyjne trolle i zaprzyjaźnione media pompowały balonik o „europejskich salonach”, w których Duda miał zasiąść. NATO? No cóż, trzeba mieć jednak pewną wiarygodność i coś więcej niż wspomnienie kuriozalnych przemówień i podpisywanie wszystkiego, co mu podsunęli pod nos. ONZ? Śmiech na sali. choćby w Ordo Iuris teraz szukają bardziej rozgarniętych. Niektórzy mówią, iż może jeszcze jakaś „fundacja im. Andrzeja Dudy” — ale fundacja bez wpływów i bez wpływowych kolegów to raczej lokalne kółko różańcowe niż międzynarodowa organizacja.
Smutne? Pewnie tak. Ale cóż — jak mawiał klasyk: „Jak się nie ma honoru, to potem się nie ma roboty”. A pan prezydent, który przez osiem lat robił za notariusza partii, teraz musi stanąć w kolejce po zasiłek. Albo do „robotów” w centrum handlowym, jakby mu się udało dostać etat animatora.
Kto by pomyślał, iż największym problemem Dudy po prezydenturze będzie nie tylko Trybunał Stanu, ale i … bezrobocie.
Nikim był osiem lat i nikim zostanie na zawsze. Duda – zero.