Andrzej Duda bez planu. Prezydent nie ma politycznej przyszłości

4 dni temu

W przeciwieństwie do wielu poprzedników z państw demokratycznych, którzy na końcu swojej kadencji formułowali spójną wizję dalszej działalności publicznej – czy to w polityce krajowej, międzynarodowej, czy działalności eksperckiej – Andrzej Duda wydaje się dryfować bez wyraźnego planu, ani dla siebie, ani dla instytucji, którą reprezentuje.

Wypowiedzi prezydenta, zarówno w ostatnich miesiącach, jak i w dłuższej perspektywie, nie zdradzają żadnych ambicji, które mogłyby wskazywać na kierunek dalszej kariery. Nie ma mowy ani o powrocie do czynnego życia politycznego, ani o stworzeniu własnego środowiska ideowego, ani choćby o aktywności eksperckiej czy akademickiej. Brakuje sygnałów, iż prezydent zamierza wykorzystać swoją pozycję do kształtowania debaty publicznej czy odgrywania roli autorytetu konstytucyjnego – choćby w ograniczonym zakresie.

Obserwatorzy życia publicznego od dłuższego czasu podnoszą, iż Andrzej Duda konsekwentnie unika tematów trudnych i nie zajmuje jednoznacznego stanowiska w sprawach istotnych dla państwa. Ta strategia przetrwania, która zapewniała mu względny spokój w Pałacu Prezydenckim przez blisko dekadę, teraz okazuje się balastem – uniemożliwiającym rozpoczęcie nowego etapu działalności. Prezydent, który przez lata przyjmował pozycję wykonawcy politycznej woli swojego obozu, dziś nie ma kapitału osobistego, który mógłby przekuć na nowe inicjatywy.

W wypowiedziach samego Dudy dominuje retoryka przeszłości. Często odnosi się do swoich decyzji z lat 2015–2020, broni nominacji sędziowskich, przypomina spory wokół Trybunału Konstytucyjnego czy wet ustaw sądowych z 2017 roku. Jednak to, co było istotne kilka lat temu, dziś nie wyznacza już głównych osi debaty. Brakuje świeżych propozycji, analiz współczesnych zagrożeń, choćby dotyczących wojny w Ukrainie, przemian w Unii Europejskiej czy kondycji instytucji demokratycznych w Polsce.

Brak wyraźnej wizji przyszłości nie jest jedynie problemem osobistym prezydenta – to także poważne osłabienie urzędu, który powinien być ośrodkiem stabilności w okresach zmiany. Tymczasem z Pałacu Prezydenckiego płynie dziś przekaz bierny, zachowawczy, pozbawiony inicjatywy. Nie towarzyszą mu ani kampanie społeczne, ani programy dziedzictwa politycznego, ani próby ugruntowania jakiegokolwiek dorobku.

Nie widać też, by Andrzej Duda przygotowywał się do pełnienia funkcji międzynarodowej – ścieżki, którą po kadencji obierali m.in. Lech Wałęsa czy Aleksander Kwaśniewski. Brakuje międzynarodowych inicjatyw, konferencji, publikacji czy zaproszeń do udziału w debatach. Nie pojawiają się choćby spekulacje, czy prezydent rozważa karierę w organizacjach międzynarodowych, instytucjach unijnych czy think tankach. W świecie dyplomacji, gdzie reputacja i aktywność budowane są latami, ten brak sygnałów oznacza jedno – Andrzej Duda nie jest postrzegany jako przyszły gracz globalny.

Niektórzy sugerują, iż były prezydent mógłby wrócić do zawodu prawnika lub zaangażować się w działalność akademicką. Trudno jednak wskazać osiągnięcia, które czyniłyby z niego eksperta w jakiejkolwiek dziedzinie. W odróżnieniu od Lecha Kaczyńskiego, który przed objęciem urzędu miał dorobek naukowy, Andrzej Duda nie pozostawił po sobie żadnego istotnego wkładu w doktrynę prawa.

Wszystko to prowadzi do konkluzji, iż Andrzej Duda nie tylko kończy drugą kadencję prezydencką, ale także wyczerpuje swoje znaczenie jako postać publiczna. Nie stworzył własnego środowiska politycznego, nie wykształcił szkoły myślenia, nie sformułował własnej agendy. A skoro przez dziesięć lat nie wykształcił politycznej tożsamości wykraczającej poza rolę notariusza obozu władzy, trudno dziś oczekiwać, iż stanie się kimś więcej po opuszczeniu urzędu. Pozostaje jedynie pytanie, czy sam prezydent zdaje sobie z tego sprawę.

Idź do oryginalnego materiału