Nie milknie echo wokół decyzji, którą podjęła rada miasta w stolicy Holandii. Radykalny ruch jest pokłosiem ogromnej liczby turystów, którzy odwiedzają Amsterdam. Drugi problem, który ma zostać rozwiązany, dotyczy jakości powietrza. Podobne działania już wprowadziły lub planują inne europejskie miasta.
- Amsterdam wprowadza zakaz cumowania w centralnym porcie dla ogromnych wycieczkowców.
- Gigantyczne statki są źródłem wielu trujących emisji. Emitują tyle tlenków azotu, co 370 tys. samochodów przejeżdżających po obwodnicy miasta.
- To kolejne narzędzie w walce o zrównoważoną turystykę w mieście.
- Podobne kroki wprowadziła Wenecja w sierpniu 2021 r.
- Zakaz dla kopcących statków chce wprowadzić także Barcelona. O podobne kroki walczą mieszkańcy w norweskich miastach: m.in. Oslo i Bergen.
Co roku do stolicy Holandii przyjeżdża około 20 milionów turystów. Dla porównania do Krakowa — jednego z najpopularniejszych celów turystycznych w Polsce — w 2019 r. przyjechało 14 milionów osób. Władze Amsterdamu od lat próbują łagodzić skutki tzw. overturismu, który negatywnie wpływa na tkankę miejską i utrudnia codzienne funkcjonowanie lokalnych mieszkańców.
Kolejny krok został podjęty w czerwcu 2023 r. Wcześniej lokalne władze zdecydowały o zakazie palenia marihuany na ulicach słynnej dzielnicy czerwonych latarni. Nakazano także zamykanie barów i restauracji o 2 w nocy w weekendy. Była też kampania społeczna skierowana głównie do młodych Brytyjczyków. Miała ich zniechęcić do wyboru miasta, jako miejsca na huczne i przeszkadzające mieszkańcom wieczory kawalerskie.
Teraz lokalni radni przegłosowali zakaz wpływania ogromnych wycieczkowców do centralnego portu. Ten znajduje się tuż przy głównym dworcu, ledwie 15 minut drogi pieszo od centrum miasta. Jak przekonują, chodzi nie tylko o walkę z masową turystyką, ale także o kwestie środowiskowe, w tym szczególnie te związane z jakością powietrza.
Amsterdam i rejsy – zmorą nie tylko jednodniowi turyści, ale także kopcące kominy wycieczkowców
Amsterdam od lat jest stawiany jako wzór miasta wdrażającego prośrodowiskowe rozwiązania. To także jeden z głównych powodów, który skłonił władze do zakazu dla wycieczkowców. Dlaczego?
W 2021 r. przeprowadzono niezależne badania na prośbę zamieszkałych w pobliżu jednego z doków. Mieszkańcy okolicy chcieli dowiedzieć się, jak wyglądają emisje ze statku, którego spaliny docierały do całej okolicy. Chcieli też porównać je z emisjami drogowymi w Amsterdamie.
Podczas postoju statek używał jedynie 10 proc. mocy silnika. Okazało się, iż tylko podczas jednego dnia emisje tlenków azotu odpowiadają emisjom generowanym przez 30 tys. ciężarówek lub 370 tys. samochodów osobowych przejeżdżających trasę wokół obwodnicy Amsterdamu. o ile chodzi o szkodliwy pył PM10, to dane były również niekorzystne dla wycieczkowca. Jego emisje odpowiadały 12 tys. samochodom ciężarowym lub 52 tys. samochodom osobowym.
- Czytaj także: Schoonschip, czyli pierwsze w Europie osiedle na wodzie
„Cała Holandia ma ten problem”
– Amsterdam cierpi na nadmiar turystów i się cieszę, iż władze chcą wyeliminować statki wycieczkowe – mówi SmogLabowi mieszkający w Amsterdamie Maciej Saja, członek stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Jego zdaniem rozwiązaniem powinno być nie tyle przeniesienie terminala dalej od centrum miasta, a kompletna eliminacja statków wycieczkowych. – Jest to wyjątkowo zanieczyszczająca i szkodliwa dla miast gałąź turystyki, która moim zdaniem musi odejść w niepamięć – dodaje Saja.
Nasz rozmówca wskazuje, iż turystów jest zdecydowanie za dużo w ścisłym centrum miasta. Jest tam tłoczno, drogo, a uliczki toną w śmieciach. – Poza centrum niezbyt dostrzega się ten problem. Z tego powodu mieszkańcy Amsterdamu niezbyt często jeżdżą do centrum miasta.
Maciej Saja ocenia jakość powietrza w stolicy Holandii jako dobrą. – Jednak cała Holandia ma problem z nadmiarowymi emisjami tlenków azotu. Eliminacja wycieczkowców może pomóc rozwiązać ten problem – zauważa Saja.
Wenecja zakazała, Oslo i Barcelona zmierzają w podobną stronę, co Amsterdam
Wycieczkowce nie są pożądaną gałęzią turystyki z kilku względów. Oprócz emisji zanieczyszczeń i naruszania lokalnego ekosystemu wodnego (zdarzają się zrzuty oleju napędowego i zanieczyszczonej wody do oceanu) – turyści pozostają w danym miejscu tylko kilka-kilkanaście godzin. Śpią, a często także jedzą na statku. Szybkie zwiedzanie charakteryzuje pośpieszne odwiedzenie najważniejszych atrakcji i równie szybki wyjazd. Współcześnie miasta dążą do pozyskiwania turystów jakościowych, którzy zatrzymują się w mieście na dłużej, poznają lokalną kulturę, mieszkańców, kuchnię i muzea.
Także w wielu norweskich miastach można natknąć się na kampanie społeczne skierowane przeciwko tej formie podróżowania. „Wycieczkowce nie są mile widziane” – tak brzmiał napis na tysiącu plakatów, które zawisły w 2022 r. w wielu norweskich miastach, m.in. w Oslo, Bergen i Stavanger. Również w 2023 r. kampanie były kontunuowane. Na nabrzeżu w stolicy Norwegii turystów wysiadających ze statków witali aktywiści z grupy Extinction Rebellion. Oprócz ciastek i kawy wręczali ulotki informujące o sprzeciwie mieszkańców wobec wycieczkowców. W widocznym ze statku miejscu zawisł także ogromny baner „Cruises kills” (pol. rejsy statkiem zabijają).
Majorka z dziennym limitem statków
Tymczasem Barcelona walczy na razie nie o zakaz, a o mniejszą liczbę statków. W 2019 r. z wycieczkowców wysiadło tam ponad 3 mln osób. Teraz mieszkańcy i wspierający ich politycy chcą wprowadzić ograniczenie do 200 tys. pasażerów miesięcznie lub 3 statków dziennie. Oprócz overturismu pojawiają się argumenty dotyczące rekordowej suszy i umierającej fauny. Sytuacja w stolicy Katalonii jest tak poważna, iż mieszkańcy co jakiś czas wychodzą na ulicę. Wśród haseł można znaleźć takie o „pladze szarańczy”, czy też wzywające do powstrzymania „inwazji turystów”.
Maksymalnie trzy statki dziennie mogą cumować do portu hiszpańskiej wyspy Majorka. Takie porozumienie zawarto z armatorami już w 2022 r. i właśnie wydłużono je na kolejne dwa lata.
Dwa lata temu, decyzją włoskiego rządu, zupełny zakaz dla dużych wycieczkowców wprowadzono w popularnej Wenecji. W ten sposób władze chciały „bronić ekosystem i dziedzictwo”. Była to także odpowiedź na ultimatum postawione przez UNESCO, które żądało lepszej ochrony zabytkowej tkanki miasta.
Biznes rejsów wycieczkowych jest zdominowany przez kilku potentatów. Oddolne działania mieszkańców i mobilizacja lokalnej władzy w celu wprowadzania odpowiednich regulacji pokazują, iż czasy uspołeczniania kosztów i prywatyzacji zysków z tak kontrowersyjnego biznesu powoli dobiegają końca. I choć temat gigantycznych wycieczkowców dotyczy jedynie północy Polski, to zjawisko overturismu dotyka także inne polskie miasta.
Na przykład na lotnisku w podkrakowskich Balicach ruch pasażerski wrócił do tego sprzed pandemii koronawirusa. W lipcu 2023 r. powitano tam 5-milonowego pasażera, co udało się do tej pory tylko cztery razy. Wszystko wskazuje na to, iż na koniec roku lotnisko odnotuje kolejny rekord. To z kolei ponownie rozpocznie debatę o skutkach ubocznych masowej turystyki.
- Czytaj także: Wygrali wybory obiecując usunięcie 10 tys. miejsc parkingowych
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Vincenzo De Bernardo