Ambicje ponad państwo. Jak Nawrocki osłabia Polskę w relacjach z USA

1 tydzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Polska polityka zagraniczna stoi dziś w obliczu jednego z najpoważniejszych testów ostatnich lat. Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych, zaplanowana na 3 września, powinna być okazją do wzmocnienia strategicznego sojuszu z USA. Tymczasem wydarzenie to odsłania coś, co powinno budzić głęboki niepokój: chaos, brak profesjonalizmu i niebezpieczne lekceważenie zasad współpracy między prezydentem a rządem.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przypomniał niedawno fundamentalną zasadę: „Prezydent, jako głowa państwa, reprezentuje politykę zagraniczną prowadzoną przez rząd”. To nie jest kaprys, ale konstytucyjny porządek. Dlatego też Rada Ministrów przyjęła oficjalne stanowisko w sprawie wizyty. „Uchwaliliśmy stanowisko Rady Ministrów przed najbliższą wizytą prezydenta w USA, czyli to, co prezydent ma mówić, a czego nie mówić” – podkreślił Sikorski. Innymi słowy, polska dyplomacja chciała zapewnić spójność przekazu.

I w tym momencie zaczyna się groteska. Zamiast współpracy, Pałac Prezydencki i jego otoczenie wybrały drogę konfrontacji. Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz drwił w telewizji wPolsce24 z przesłanych „wytycznych”. „Przyznam szczerze, iż dokument jednostronicowy wskazujący na najważniejsze kwestie, którymi powinien zająć się pan prezydent Karol Nawrocki podczas rozmowy z prezydentem USA Donaldem Trumpem, to żenujące stanowisko MSZ” – stwierdził.

Trudno o bardziej nieodpowiedzialne słowa. Dokument miał służyć jako ramowe wskazówki, spójne z polityką państwa. Nie był scenariuszem, ale przypomnieniem priorytetów. Ale w obozie prezydenckim zrobiono z niego karykaturę. „Zdecydowanie niepoważne jest to, iż prezydent, który jedzie na spotkanie z kluczowym sojusznikiem Polski, dostaje z MSZ informacje na jednej stronie A4” – komentował Leśkiewicz. Brzmi to efektownie w telewizyjnym studiu, ale w praktyce pokazuje coś znacznie groźniejszego: brak woli współpracy z rządem.

Jeszcze bardziej niepokojące są słowa rzecznika, iż „prezydent Karol Nawrocki poradzi sobie bez tego stanowiska”. To brzmi jak deklaracja polityka, który traktuje wizytę w Białym Domu jak prywatne przedsięwzięcie, a nie misję państwową. Nawrocki – otoczony przez lojalnych ludzi z PiS – zdaje się zapominać, iż reprezentuje całą Polskę, a nie partię, która go wyniosła na urząd.

Niestety, ten sposób myślenia wpisuje się w szerszy schemat. PiS od lat traktuje instytucje państwowe jako własne zaplecze. Teraz tę logikę przejęła głowa państwa. Problem w tym, iż stawką nie jest już krajowa polityka, ale bezpieczeństwo Polski w kluczowym sojuszu. Donald Trump – polityk nieprzewidywalny i znany z twardych negocjacji – nie będzie czekał, aż prezydent Nawrocki zademonstruje swoją niezależność od rządu. On wykorzysta każdy sygnał chaosu i braku spójności.

Polska dyplomacja działa jak organizm – jeżeli jedna część odmawia współpracy, cały mechanizm się sypie. Rząd, poprzez MSZ, odpowiada za strategię. Prezydent, jadąc do Waszyngtonu, ma tę strategię realizować. To nie jest ograniczanie jego roli, ale gwarancja, iż Polska mówi jednym głosem. Zamiast tego słyszymy od otoczenia prezydenta kpiny z „kartki A4” i przekonania, iż Nawrocki „wie lepiej”.

Nie, nie wie lepiej. I nie może wiedzieć lepiej, bo polityka zagraniczna to skomplikowany proces, oparty na analizach, raportach, konsultacjach. To wiedza zbierana miesiącami przez ekspertów MSZ, placówki dyplomatyczne i służby. o ile prezydent odrzuca tę wiedzę w imię własnej ambicji, to nie pokazuje siły, ale słabość – swoją i całego państwa.

Karol Nawrocki stoi dziś przed wyborem: czy będzie prezydentem wszystkich Polaków, czy tylko politycznym graczem PiS. Pierwsza droga wymaga współpracy, pokory wobec konstytucyjnego porządku i odpowiedzialności. Druga – prowadzi do osamotnienia i marginalizacji Polski na arenie międzynarodowej.

Można zrozumieć polityczne tarcia w kraju. Można choćby zaakceptować ostre spory o reformy wewnętrzne. Ale w polityce zagranicznej nie ma miejsca na partyjne wojenki. Tutaj stawką jest bezpieczeństwo Polski. Gdy prezydent i jego otoczenie wybierają lekceważenie rządu, nie igrają z Sikorskim czy z MSZ. Igrają z przyszłością naszego kraju.

Idź do oryginalnego materiału