Alergia na pyłki a zmiana klimatu. Będzie tylko gorzej!

3 dni temu
Zdjęcie: Alergia na pyłki


Sezonowa alergia na pyłki przybiera na sile – ostrzegają naukowcy. Oprócz samego ocieplenia klimatu poważnym zagrożeniem są też gwałtowne burze, które rozdrabniają zawieszone w powietrzu alergeny, wywołując gwałtowne reakcje ze strony dróg oddechowych. Dla chorych na astmę prognozy są szczególnie niepokojące.

Astma burzowa, czyli pyłowy kataklizm

W listopadzie 2016 r. nad australijskim Melbourne rozpętała się niezwykła burza. Po tym jak biliony cząsteczek pyłków roślinnych zostały wessane przez formujące się chmury i następnie gwałtownie rozdzielone deszczem i błyskawicami, powietrze nasyciło się alergenami, powodując prawdziwy kataklizm. Szpitale zalały tysiące pacjentów, u których alergia na pyłki przybrała formę astmatycznego ataku, uniemożliwiając oddychanie. Dziesięciu osób nie udało się uratować.

Naukowcy nazwali to niezwykłe zdarzenie astmą burzową, a w przeciągu ostatnich dwóch dekad zaobserwowane zostało nie tylko w Australii, ale także w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej czy Włoszech. Mechanizm w każdym przypadku jest podobny: ciepłe prądy wstępujące wynoszą pyły roślin i grzybów wysoko w chmury, gdzie pod wpływem wilgoci i wyładowań atmosferycznych rozszczepiane są one do rozmiarów mniejszych niż 3 µm, a następnie z deszczem i chłodnym powietrzem opadają w dół.

Niewielki rozmiar alergenów ułatwia im przenikanie w głąb dróg oddechowych, gdyż naturalne mechanizmy obronne nie są w stanie ich wychwycić. Astma burzowa obserwowana jest choćby u osób, które wcześniej nie wykazywały oznak alergii.

Alergia na pyłki przybiera na sile

Zwiększenie intensywności burz to tylko jedna z konsekwencji zmiany klimatu. Sam wzrost temperatur przekłada się na wydłużenie sezonu pylenia w wielu regionach świata, co poważnie utrudnia życie alergików. Obserwuje się już gatunki, które dzięki cieplejszej pogodzie pylą dwukrotnie w ciągu roku.

Amerykańskie prognozy na rok 2025 r. przewidują, iż w większości stanów poziom stężenia pyłków w powietrzu osiągnie historyczne maksimum. Na całej półkuli północnej wyższe temperatury zwiększają ilości alergenów w atmosferze i sprawiają, iż alergia na pyłki jest coraz powszechniejsza. W Europie i Stanach Zjednoczonych szczególnym problemem jest ambrozja bylicolistna, której jedna roślina produkuje choćby miliard cząsteczek pyłku. Jako gatunek inwazyjny rozprzestrzenia się ona na stale nowych obszarach, wywołując gwałtowne reakcje uczuleniowe u kolejnych populacji.

Intensywność pylenia drzew, traw i bylin wydaje się nasilać również w obecności zwiększonej ilości dwutlenku węgla w powietrzu. Amerykańscy naukowcy dowiedli, iż podwyższone stężenie CO2 może choćby o 50 proc. zwiększyć produkcję pyłku w ramach jednego kwiatu. Natomiast w koreańskich badaniach prowadzonych na dębach wzrost stężenia CO2 z 400 ppm do 772 ppm spowodował, aż 13-krotny wzrost emisji alergenów.

Czarne perspektywy dla alergików

Opóźnienia w redukcji emisji gazów cieplarnianych nie wróżą nic dobrego dla astmatyków. Z opublikowanego w 2022 r. na łamach czasopisma Nature Communications badania wynika, iż zmiana klimatu spowoduje wydłużenie sezonu pylenia w Stanach Zjednoczonych o choćby 55 dni. A w ciągu dwóch ostatnich dekad poziom pyłów w powietrzu wzrósł aż o 46 proc. i nic nie wskazuje, aby ten trend miał się zatrzymać. W Europie już przed dekadą prognozowano czterokrotny wzrost stężenia pyłku ambrozji do 2050 r. spowodowany po części rozszerzaniem zasięgu inwazyjnych gatunków, a w 2/3 zmianą klimatu.

Czy alergia na pyłki stanie się więc epidemią, a astmy burzowe będą coraz częstsze? Analitycy sugerują, iż ryzyko można ograniczyć poprzez odpowiedzialne planowanie stref zielonych w miastach. Priorytetem jest też rozwój systemów bieżącego monitoringu stężenia pyłków w powietrzu, który dla alergików jest zdecydowanie ważniejszy niż prognoza pogody.

Idź do oryginalnego materiału