Aleksandra Gajek: Nie pozwólmy, by stało się to samo, co we Francji!

solidarni2010.pl 6 miesięcy temu
Aktualności
Aleksandra Gajek: Nie pozwólmy, by stało się to samo, co we Francji!
data:09 marca 2024 Redaktor: Anna

Szanowni Państwo,
Kilka dni temu reprezentowałam Centrum Życia i Rodziny w debacie na temat pigułek „dzień po” organizowanej przez Stowarzyszenie Civitas Christiana. To jedna z wielu dyskusji, która toczy się i będzie się toczyć w salach konferencyjnych i w studiach medialnych w najbliższych dniach. Nic dziwnego, aborcja znowu stała się wiodącym tematem w debacie publicznej. Z jednej strony, aby odwrócić uwagę od narastających negatywnych emocji społecznych związanych z protestami rolników, ale z drugiej, aby powoli i programowo pchać do przodu mroczny walec Cywilizacji Śmierci.
Tym razem „wybuch emocji” spowodowało odroczenie głosowania nad tym, czy w Polsce zabijanie dzieci w łonach matek stanie się legalne.

Jak być może Państwo pamiętają, pierwsze projekty dotyczące prawa aborcyjnego wpłynęły do Sejmu już w listopadzie. Tak bardzo spieszyło się aborcjonistkom. A co więcej, adekwatnie każda większa partia koalicji rządzącej wniosła własny projekt.
Znajdują się w nich bardzo różne propozycje: począwszy od depenalizacji aborcji i pomocnictwa w niej, poprzez propozycje powrotu do prawa sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. czy referendum, aż po wprowadzenie legalnej aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Można odnieść wrażenie, iż każdy chce uszczknąć choćby kawałek tego tortu – zdobyć sympatię kobiet, pokazać, jak bardzo dba o ich „prawa”.
I już cieszyli się, iż ta chwila nadchodzi: jeżeli wszystko potoczy się zgodnie z ich planem, aborcja będzie legalna – albo przynajmniej nie będzie karalna. Ten wielki dzień miał nadejść już na bieżącym posiedzeniu Sejmu. Jakże symbolicznie – być może dokładnie w Dzień Kobiet.
W ostatniej chwili Szymon Hołownia zdecydował jednak o odroczeniu procedowania ustaw na czas po wyborach samorządowych.
Być może niechcący uratował czyjeś życie. Choć pewnie nie to było jego motywacją, kupił dzieciom nienarodzonym odrobinę czasu.
Ile? Zobaczymy.
Ta decyzja tylko rozjuszyła lewicowych polityków, feministki i aktywistki aborcyjne, dając im przynajmniej na kilka dni paliwo do rozgrzewania opinii publicznej. Prawa kobiet się wprowadza, a nie nimi gra – nawołuje Robert Biedroń, a wtóruje mu Krzysztof Śmiszek: – Prawa kobiet TERAZ! Ciągle odkładanie tej sprawy to po prostu tchórzostwo i granie w jednym obozie z PiSem!
Jeszcze dalej posuwa się pisarka i feministka Manuela Gretkowska, wyładowując swój gniew na Szymonie Hołowni i – oczywiście – Kościele katolickim: Śmieszy Was przez cały czas Hołownia? Czego spodziewać się po kościelnym klaunie. Patus, sądzący, iż reprezentuje patos władzy. Szymuś nie kłamie, przecież od początku proponował referendum: Czy kobiety są ludźmi.
Narracja o rzekomych „prawach kobiet”, zgodnie z którą kobiety muszą móc decydować o własnym ciele, jest używana coraz powszechniej. Jej promotorzy zupełnie pomijają przy tym fakt, iż aborcja, znacznie bardziej niż ciała matki, dotyczy przecież ciała dziecka, bo to ono jest w jej wyniku zabijane.
Aborcjonistki od lat zaostrzają swój przekaz, wulgaryzują debatę i banalizują zabijanie dzieci nienarodzonych, czyniąc z tego nieomal zabawę, prawdziwe „święto kobiet”. A dziś wpadają we wściekłość, bo 8 marca, dzień, który od lat próbują zawłaszczyć, nie będzie jednak ich świętem. Nie stanie się symbolem wygranej walki o ich „prawa”.
Obawiam się jednak, iż jeżeli choćby nie będzie to 8 marca, to i tak takiego dnia możemy spodziewać się już wkrótce.
I może nie będzie to wielki triumf, powód do hucznego świętowania i obwołania historycznego zwycięstwa. Może raczej „prawa reprodukcyjne” zostaną przyznane Polkom niepostrzeżenie, poprzez serię małych kroków. Aborcyjny maraton lewicy i feministek nie ogranicza się bowiem tylko do złożenia do laski marszałkowskiej kilku ustaw. To projekt zakrojony znacznie szerzej i znacznie groźniejszy. Krople drążące sumienia Polek i kształtujące je na nowoczesną modłę spadają przecież z wielu stron.
Odsłoną tego procesu jest także spór o dostępność pigułki „dzień po”. Jest to również liberalizacja prawa aborcyjnego „tylnymi drzwiami”: w łatwy sposób sprawia, iż aborcja na najwcześniejszym etapie stanie się powszechna. To z kolei pociągnie za sobą dalekosiężne skutki społeczne – i o to prawdopodobnie chodzi zwolennikom tej zmiany.
Jak już wspomniałam, miałam okazję uczestniczyć w debacie na temat tabletek wczesnoporonnych organizowanej przez Stowarzyszenie Civitas Christiana. Wnioski, jakie wysnułyśmy po rozmowie z pozostałymi prelegentkami: panią Małgorzatą Terlikowską i dr Małgorzatą Prusak, niestety nie napawają optymizmem.
Wokół pigułek „dzień po” narosło ogromne kłamstwo, dotyczące ich działania i prawdziwych skutków. A to kłamstwo podtrzymywane i podsycane jest przez aborcjonistki, lekarzy, farmaceutów i inne autorytety, na czele z samą Minister Zdrowia Izabelą Leszczyną.
Konsekwencje dla całego społeczeństwa będą zaś ogromne: to nie tylko śmierć (często nieuświadomiona choćby przez same matki) setek dzieci na najwcześniejszym etapie rozwoju, ale także kształtowanie mentalności, zgodnie z którą dziecko to zagrożenie, przed którym należy się chronić wszelkimi metodami.
Formowanie społeczeństwa do mentalności antykoncepcyjnej, czyli przeciwnej rodzicielstwu, będzie się zresztą teraz odbywać już w szkole. Warto bowiem zwrócić uwagę na postulowane zmiany w edukacji, jakie w swoim projekcie ustawy aborcyjnej sprytnie przemyca Koalicja Obywatelska.
Zgodnie z art. 9 projektu ustawy do szkół ma trafić wiedza „o życiu seksualnym człowieka, ochronie zdrowia reprodukcyjnego i o zasadach świadomego rodzicielstwa”.
I oczywiście: podobne treści są już w programach nauczania.
Diabeł jednak tkwi w szczegółach.
Jeśli bowiem porównamy ten zapis z analogicznym punktem w tej chwili obowiązującej ustawy, dostrzeżemy, iż z zapisu o założeniach przedmiotu zniknęło kilka słów o wręcz kluczowym znaczeniu: odpowiedzialne rodzicielstwo, wartość rodziny i życia w fazie prenatalnej.
Tego dzieci nie dowiedzą się już w szkole.
Dlaczego? prawdopodobnie dlatego, iż rodzicielstwo nie tylko świadome, ale i odpowiedzialne, wyraźnie kłóci się z tak upragnioną legalizacją aborcji na życzenie, bo ta z odpowiedzialnością kilka ma wspólnego. A o wartości rodziny czy życia od poczęcia nie wolno już mówić – bo jeżeli to rzeczywiście wartość, to trzeba byłoby ją chronić, tymczasem nowe władze pragną tylko ucieszyć swoich wyborców możliwością dokonywania aborcji albo zawierania związków partnerskich.
Jakie będzie przyszłe pokolenie Polek wychowanych na takim przekazie, przekonywanych, iż ich najbardziej podstawowe powołanie – do macierzyństwa – to zagrożenie i próba uciemiężenia, a do tego niemodny już przeżytek?
Jakie będzie przyszłe pokolenie mężczyzn, którzy mają stać się ojcami, jeżeli będą formowani w przekonaniu, iż jedynym, co mają obowiązek zrobić dla kobiety, którą kochają, to przyklasnąć jej decyzji o zabiciu ich wspólnego dziecka?
Myślę, iż podobnie jak ja nie chcą Państwo widzieć takiej przyszłości.
Dlatego Centrum Życia i Rodziny od lat działa, aby odwrócić te destrukcyjne trendy i przywrócić rodzinie, macierzyństwu i ojcostwu prawidłowy wymiar.
Ale teraz sytuacja wymaga od nas jeszcze większej intensyfikacji działania. Weszliśmy w okres niezwykle silnej ofensywy środowisk lewicowych.
Poziomu agresji i oszczerstw, jakimi napełniają opinię publiczną w dyskusjach nad życiem dzieci nienarodzonych – nie sposób wprost opisać. A co najgorsze – doprawdy trudno przebić się przez ten mur bezczelnych kłamstw.
Mamy jednak szansę stawić im czoło i wpływać na proces zmian społecznych, ale aby robić to skutecznie, potrzebujemy Państwa pomocy.
Bo po drugiej stronie cywilizacyjnej barykady knują aborcyjne molochy takie jak „Aborcja bez granic”. W ubiegłym roku kwota, jaką ta organizacja przeznaczyła na promowanie i ułatwianie zabijania dzieci, wyniosła… 1 675 031 zł! Kwota brzmi miażdżąco, ale nie oznacza to jednak, iż mamy się teraz poddać!
Centrum Życia i Rodziny bardzo potrzebuje Państwa zaangażowania w walce o prawdziwe dobro kobiet i o życie nienarodzonych dzieci poprzez wspieranie takich inicjatyw jak:
- pomoc lokalnym środowiskom pro-life w organizacji Marszów dla Życia i Rodziny;
- codzienne odkłamywanie aborcyjnego fałszu propagowanego w mediach społecznościowych;
- przygotowanie filmów afirmujących życie i odkłamujących lewicową narrację;
- przygotowanie publikacji, które mają pomagać w dyskusjach z aborcjonistami;
- organizacja petycji lub innych inicjatyw i wydarzeń w obronie życia.
To wszystko wiąże się z konkretnymi kosztami logistycznymi i administracyjnymi, dlatego proszę Państwa już teraz o wsparcie naszych dalszych działań w obronie dzieci nienarodzonych datkiem w wysokości 50 zł, 100 zł czy 200 zł lub choćby większym!
A o tym, co czeka nas, jeżeli nie podejmiemy z całą mocą tego wyzwania, możemy przekonać się, spoglądając na Zachód.
Kilka dni temu Francja, jako pierwszy kraj na świecie, wpisała aborcję do swojej Konstytucji. Jak przyznają politycy, to reakcja na walkę z aborcją, która nasila się w innych krajach, np. w USA. Ten „historyczny” moment śledzili na telebimach Francuzi zgromadzeni przy wieży Eiffla. Po głosowaniu wybuchła burza oklasków. Oklaskami świętowano konstytucyjną ochronę zabijania dzieci przez ich własne matki.
Musimy zrobić wszystko, aby już niedługo takie oklaski, zwiastujące nadejście Cywilizacji Śmierci, nie rozbrzmiały także i u nas!
Serdecznie pozdrawiam
Aleksandra Gajek | Centrum Życia i Rodziny
Idź do oryginalnego materiału