San Escobar, Mordor a może Gotham City? Karol Nawrocki, uzurpator, najwyraźniej znudził się rzeczywistością i postanowił zająć się czymś, o czym może tylko śnić. Marzy mu się bowiem mianować ambasadorów. No i rzeczywiście, niech to robi ale w miejscach, które istnieją tylko w pisowskich bajkach, filmach i fantazjach. Jego niezbyt lotni doradcy na pewno znają jakieś krainy z filmów (bo o czytanie książek ich nie podejrzewamy).
Podobno pierwsze placówki z ambasadorami Nawrockiego powstaną w San Escobar – krainie powołanej do pisowskiego życia swego czasu przez Witolda Waszczykowskiego. Potem kolej na Nibylandię, gdzie – jak twierdzą źródła – Nawrocki marzy, żeby sam Piotruś Pan został jego honorowym konsulem. Ale to dopiero początek. Na liście znalazły się także Disneyland dla dorosłych i ciemne zakątki Hogwartu. W tej ostatniej lokalizacji mówi się choćby o tym, iż głównym kandydatem jest absolwent od Czarnego Pana, który już składał ślubowanie na różdżkę. Tylko co na to kościół katolicki?
Ale wisienką na torcie byłby Mordor – nie ten warszawski, ale prawdziwy, tolkienowski, ze Sauronem na czele. Źródła bliskie kancelarii mogłyby twierdzić, iż Nawrocki chciałby tam wysłać ambasadora specjalnego ds. Ciemnej Strony Mocy, bo – jak twierdzą doradcy-idioci z pałacu – „polska dyplomacja nie może zostawać w tyle”. Gdyby nic z tego nie wyszło to zawsze zostaje jeszcze sutenerstwo z hotelu Grand w Sopocie. No i szarż, to już klasyka.
W tym tempie następne ambasady powstaną w Gotham City i na Tatooine. A zwykli Polacy pytają, czy przypadkiem uzurpator nie pomylił urzędu prezydenta z zabawą w „Monopoly”.
Banda amatorów.