Mateusz Morawiecki niemalże jak Edward Gierek pół wieku temu nawiedza polską prowincję. Pozując na troskliwego gospodarza opowiada, co jego rząd dobrego zrobił dla swoich rodaków.
– Tutaj w Kwidzynie, ale także Sztum, Malbork czy w sąsiednim województwie Grudziądz, wielu innych miejscach w całej Polsce, będziemy kontynuować wielkie inwestycje w Polskę lokalną. Ale dlaczego to było możliwe? Chciałbym, żeby każdy Polak zadał sobie to pytanie gdzie rzeczywiście były te pieniądze w czasach Platformy Obywatelskiej – opowiadał dziś nominalny premier.
– Chcemy to kontynuować z dbałością o polskiego lokalnego przedsiębiorcę, tego budowlanego i tego, który jest w handlu, w usługach, w każdej innej branży, albo damy się omamić tym, którzy raz mieli szansę, schrzanili wszystko, a ich lider potem uciekł do Brukseli, żeby zarabiać duże pieniądze. Nie dajmy się tym wszystkim farbowanym lisom – opowiadał dalej.
Ciekawe, iż o tym, czego Polacy naprawdę potrzebują, PiS zaczął się interesować dopiero wtedy, kiedy nieunikniona stała się wyborcza katastrofa. Dlatego obiecują wszystko i wszystkim. Tyle tylko, iż nikt im już nie wierzy.