Trudno mówić o Ukrainie bez mówienia o USA. W chwili pisania tej blogonotki, pokojowe plany Trumpa przez cały czas wydają się jednym wielkim idiotyzmem. Kazał swoim żołnierzom rozwijać przed zbrodniarzem czerwony dywan na Alasce – i póki co, nie osiągnął absolutnie nic.
Ja bardzo chciałbym, żeby to wszystko miało jakieś optymistyczne wyjaśnienie, z serii „liberałowie nie rozumieją genialnego planu Trumpa”, ale go nie widzę. Widzę na razie głupotę wynikającą z nieznajomości Rosji i Europy – oraz z tego, iż powyrzucał profesjonalnych dyplomatów i zastąpił ich amatorami, którzy w starciu z Ławrowem oczywiście są bez szans (jedno i drugie to adekwatnie dwa oblicza tego samego problemu).
Oczywiście, sam będę miał dużo euforii gdy nagle dojdzie do spotkania Putin – Zełeński i tam Putin przedstawi te mityczne „ustępstwa”, o których Trump i Vance ciągle mówią, ale nie wiadomo na czym miałyby polegać. A Ławrow zaprzecza jakoby w ogóle były jakiekolwiek. Dla mnie wygląda na to, iż Putin (lub jego sobowtór) przybył do USA tylko żeby porobić głupie miny do fotoreporterów i ośmieszyć gospodarza. No ale jakby jakiś sympatyk Trumpa to czytał i zechciał przedstawić swoją optymistyczną wersję, proszę się nie krępować.
Ja się nie mogę oprzeć wrażeniu, iż widzimy wstępną fazę demencji. Jak wiadomo, zaczyna się od drobnych zaników, po prostu seniorowi coraz częściej „ten wredny Niemiec chowa kluczyki”, ale przez jakiś czas jeszcze może jako-tako funkcjonować, choćby dalej chodzić do pracy. A choćby jechać do niej własnym samochodem, co czasem bywa przerażające.
Gdy Trump przypisywał sobie, iż zaprowadził pokój między „Albanią i Aberbejdżanem” (sic), to już mniejsza, iż przypisywał sobie coś, co miało miejsce jeszcze za Bidena. Tak naprawdę Armenię i Azerbejdżan pojednała Ukraina (bo Rosja się na tyle wypsztykała ze sprzętu i ludzi, iż nie mogła już jątrzyć w Karabachu). Ale sama ta pomyłka jest dziwna i przypomina wstępną fazę demencji, gdy nasz drogi senior nagle bierze synową za bratową.
Nie piszę tego z satysfakcją, bo choć są różne nekrologi, na które czekam z utęsknieniem, nie ma wśród nich nekrologu Trumpa. Zastąpi go Vance, który wydaje mi się jeszcze gorszym człowiekiem, wprowadzonym do polityki przez otwartego faszystę Petera Thiela (jak już pisałem, nie upieram się przy słowie „faszyzm”, niech będzie „trzecia reakcja”, w każdym razie, esencją jest podobnie motywowana wrogość wobec demokracji).
Pewien kolega upierał się tu w komciach, iż w midtermsach to już na pewno MAGA straci władzę. To jest notka, pod którą kolega może rozwinąć tę teorię. Przyda nam się odrobinka optymizmu. Dla mnie to brzmi jak te nadzieje, iż niedoświadczony Hitler się skompromituje, więc będzie kanclerzem tylko na parę miesięcy, a przecież pełnię władzy i tak utrzyma Hindenburg (który też już w tych ostatnich miesiącach nie poznawał ludzi).
Przyszłość wygląda przerażająco i ja bardzo chciałbym nie mieć racji. Dawajta, przekonujta mnie, iż za dwa tygodnie (jak zwykle) Trump wreszcie straci cierpliwość i wprowadzi jakieś realne sankcje wobec Rosji. Albo, dla odmiany, iż z tego spotkania na Alasce coś w końcu wyjdzie i nagle, tadaaaa, dojdzie do kompromisu.
Ja na razie widzę w kryształowej kuli kolejny rok wojny, a w Ameryce faszyzm, który niestety będzie kopiować nasza prawica, bowiem od dawna Ameryki jest pawiem i papugą, co Alex Jones wymyśli, to pisior polubi.
Niestety, w tej notce jest więcej pytań niż odpowiedzi. Ale jak przedtem się postarałem i zrobiłem ładną mapkę, to i tak nikt nie docenił. No to teraz wy mi narysujcie swoje. Jak widzicie to wszystko za rok, dwa?