W prawosławne Boże Narodzenie (7 stycznia – red.) Łukaszenka, pomimo, iż sam siebie określa „prawosławnym ateistą” pojawił się w cerkwi pw. Mikołaja Cudotwórcy w Łohojsku. Mińskiemu satrapie towarzyszyli syn Mikołaj Łukaszenka i miejscowy proboszcz.
Dyktator odpalił bożonarodzeniową świecę i złożył obywatelom życzenia, przy okazji, wykorzystując wystąpienie do politycznych deklaracji.
Białoruś. Alaksandr Łukaszenka o „wciąganiu Białorusi w wojnę”
Jednym z głównych tematów wypowiedzi była sytuacja w sąsiedniej Ukrainie i na zachodzie Europy. Według Alaksandra Łukaszenki na kontynencie występują bardzo poważne ruchy społeczne i istnieje pokusa zachodnich polityków, aby przenosić je także na Białoruś.
Wykonawcą mają być ukraińskie władze z prezydentem Ukrainy na czele.
– Wszędzie coś się dzieje. Rolnicy coś niszczą, obrzucają rząd nawozem, realizowane są wojny, zbroją się. A ta malutka wysepka, nie taka znów malutka, ale wysepka, pozostaje spokojna. I wy wiecie, iż ich skręca. Chcą i nas wciągnąć w tę wojenkę – stwierdził.
– Dlaczego Wołodia Zełenski się tak zachowuje? Przecież byliśmy w normalnych, dobrych stosunkach. I moja maleńka rodzina też. Czego mu brakuje? Wydano mu rozkaz: trzeba zrobić wszystko, żeby wciągnąć Białoruś w wojnę – dodał.
Alaksandr Łukaszenka o „białoruskiej dyktaturze”
Miński satrapa podkreślił, iż jego kraj, póki będzie przy władzy, nie zostanie wciągnięty w żaden konflikt militarny. Jego zdaniem, to zasługa m.in. zacieśniania współpracy w ramach tzw. Państwa Związkowego.
– Dlatego robię wszystko cierpliwie, jak uczy nas Cerkiew i Pan. Robię swoją sprawę. Czas wszystko naprawi. Czas wszystkich oceni. A my musimy wytrzymać. Niech mówią, iż mamy tu dyktaturę i co tam jeszcze. Słuchajcie, lepsza taka dyktatura jak na Białorusi, niż taka demokracja, jak na Ukrainie. Musimy to wytrzymać – zaapelował do swoich zwolenników.
Kontynuując wypowiedź Łukaszenka odniósł się do noworocznego wystąpienia prezydenta Ukrainy, w którym polityk życzył białoruskiej opozycji możliwości otwartego wznoszenia hasła „Niech żyje Białoruś!”.
– No żyje. Zdecydowanie żyje. On co prawda powiedział, iż niedługo na całej Białorusi będą te hasła wznosić. Zasugerował, iż niedługo będzie u nas, jak w Ukrainie. A ja tak go słuchałem i pomyślałem: Nie daj Boże! – podsumował.
„Graffiti”. Myrcha o zaostrzeniu kar dla kierowców/Polsat News/Polsat News