Na początku września w Katowicach doszło do odczepienia wagonu z pociągu towarowego. Po czasie okazało się, iż pozostał na trasie przejazdu. Po ujawnieniu informacji przez media natychmiast pojawiły się głosy o możliwym sabotażu. Do sprawy odniósł się koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, który powiedział, iż na ten moment nie można wykluczyć żadnej wersji wydarzeń.
Akt sabotażu na kolei w Katowicach? Minister Tomasz Siemoniak komentuje
Na początku września w Katowicach doszło do odłączenia wagonu-węglarki z pociągu towarowego relacji Dąbrowa Górnicza - KWK Szczygłowice. Marzena Rogoźnik z biura komunikacji ArcelorMittal Poland, do której należał skład, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wyjaśniła, iż w trakcie jazdy doszło do spadku ciśnienia w przewodzie hamulcowym, co doprowadziło do zatrzymania pociągu.
Skład ruszył po automatycznym odhamowaniu składu, a maszynista zgłosił potrzebę zweryfikowania oznaczeń końca pociągu przez dyżurnego ruchu. W komunikacie przesłanym dziennikowi zaznaczono, iż "nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości". Problemy pojawiły się dopiero po dojechaniu do stacji końcowej.
ZOBACZ: CBA zatrzymało proboszcza. Obracał milionami, brał 10 proc. prowizji
Maszynista zauważył wówczas rozkręcony i zwisający sprzęg śrubowy i prawidłowo umieszczone oznaczenia końca pociągu. - Po zweryfikowaniu numeru zorientował się, iż osygnalizowany sygnałami w rzeczywistości jest wagonem przedostatnim z listy, a ostatniego nie ma w składzie. O całej sytuacji niezwłocznie powiadomił dyżurnych ruchu oraz przełożonych - przekazała Marzena Rogoźnik.
Zagubiony wagon kolejowy. "Intencjonalne zacieranie śladów"
Dziennik wskazuje, iż wydarzenie mogło doprowadzić do tragedii, powodu prac trwających na śląskiej kolei, linia 141, na której doszło do zdarzenia. Trasa wykorzystywana jest w tej chwili zarówno przez pociągi towarowe, jak i pasażerskie. Nieoznaczony wagon stanowił poważne zagrożenie dla ruchu kolejowego.
- To, iż stało się to o tej porze, kiery ruch jest mniejszy i iż maszynista zorientował się w miarę szybko, uchroniło nas cudem od ogromnej katastrofy kolejowej - powiedział w rozmowie z dziennikiem pracownik kolei. Co więcej, gazeta zwraca uwagę, iż sposób w jaki wagon został odłączony wskazuje, iż sprawca działał z premedytacją i próbował zacierać ślady.
Osoba, która go odczepiła, zdjęła z niego sygnalizację ostrzegającą i przypięła do przedostatniego wagonu. Piotr Skolasiński, ekspert ds. bezpieczeństwa kolejowego podkreśla, iż samoczynne rozpięcie składu było praktycznie niemożliwe, a odpięcie jest równie wymagające.
ZOBACZ: Drony nad lotniskiem w Niemczech. Akcja służb, wstrzymano ruch
Od początku służby informowały o wydarzeniach w bardzo lakoniczny sposób. "Śledztwo toczy się w sprawie i do tej pory nie przedstawiono nikomu zarzutów" - poinformowała "Rzeczpospolitą" szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice-Zachód prok. Mariola Banasińska.
Koordynator Służb Specjalnych o incydencie na kolei
O komentarz do sprawy poproszony został koordynator służb specjalnych minister Tomasz Siemoniak. Polityk stwierdził, iż "postępowanie nie jest na takim etapie, by stwierdzić, że był to atak dywersji".
- Jesteśmy na bardzo wczesnym etapie postępowania. Ewidentnie zagrożenie powstało, a czy jest to związane z próbą dywersji czy z próbą kradzieży to dopiero służby będą ustalały - podkreślił Siemoniak.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
