Afera, o której Kaczyński nie chce abyśmy pamiętali

1 rok temu

Jarosław Kaczyński zawsze miał talent do wplątywania się w afery. Jedna z nich jest na tyle dla niego niewygodna, iż stara się nigdy nie poruszać tego tematu i będzie wściekły, gdy dowie się, iż ktoś o niej przypomina. A chodzi o miliony dolarów z początku lat dziewięćdziesiątych.

Sprawa związana jest z jego zastępcą, Maciejem Zalewskim. W 1990 znalazł się wśród założycieli Porozumienia Centrum. Pełnił funkcję zastępcy Kaczyńskiego jako redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność”. Należał też do twórców Fundacji Prasowej „Solidarność” i pomysłodawców stworzenia przedsiębiorstwa Telegraf. W 1991 był sekretarzem Komitetu Obrony Kraju w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Zajmując to stanowisko, ostrzegł wspólników Art-B Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, przed grożącym im aresztowaniem.

Przez Zalewskiego – tak twierdzi m.in. profesor Dudek – miały płynąć do Telegrafu miliony dolarów, pożyczane przez Bagsika i Gąsiorowskiego. Kto na tym korzystał? Oczywiście Kaczyński z bratem, którzy już wtedy budowali swoją pajęczynę.

Sprawa tych pieniędzy jest do dzisiaj nierozliczona. Zalewski odsiedział zaledwie trzy miesiące za ostrzeżenie twórców Art-B i do dzisiaj siedzi cicho.

Idź do oryginalnego materiału