Afera KPO? Winnych trzeba szukać „na Nowogrodzkiej”

1 dzień temu

Spór wokół dofinansowania branży HoReCa z Krajowego Planu Odbudowy odsłania szerszy problem — napięcie między koniecznością ochrony środków publicznych a próbami wykorzystania pojedynczych nieprawidłowości w politycznych rozgrywkach.

Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przedstawiła na konferencji prasowej plan działań, który ma pogodzić te dwa cele. Wbrew narracjom krytyków, jej działania wskazują na zaostrzenie zasad, a nie ich poluzowanie.

Wezwana przez premiera Donalda Tuska w trybie pilnym, minister złożyła raport na temat wątpliwości związanych z programem. Najważniejszym punktem jej wystąpienia było wprowadzenie rocznej karencji na zakup dóbr trwałych. To rozwiązanie ma zapobiegać wydawaniu środków w sposób, który budzi społeczne oburzenie, np. na luksusowe zakupy o wątpliwej wartości dla rozwoju przedsiębiorstw. Pełczyńska-Nałęcz przypomniała, iż w programie przygotowanym przez poprzedni rząd PiS taka karencja w ogóle nie istniała.

Tu leży istota problemu: gdyby KPO zostało uruchomione zgodnie z harmonogramem, a nie po latach sporów z Brukselą, możliwe byłoby wprowadzenie dłuższego okresu ochronnego i bardziej szczegółowych procedur weryfikacji. Opóźnienia w pozyskaniu środków wynikły wprost z konfliktu PiS z instytucjami unijnymi. W efekcie obecny rząd musi działać w warunkach presji czasu — inwestycje muszą zostać zakończone do 2026 roku.

Minister ujawniła, iż do tej pory wypłacono jedynie 110 mln zł z puli 1,2 mld zł przewidzianych na program, a reszta środków została wstrzymana do czasu pozytywnej weryfikacji umów. To działanie ma najważniejsze znaczenie dla ochrony uczciwych beneficjentów. W praktyce oznacza to, iż przedsiębiorcy, którzy spełniają kryteria, otrzymają pieniądze, ale dopiero po przejściu rzetelnej kontroli.

Dymisja szefowej Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości jest dodatkowym sygnałem, iż ministerstwo reaguje na brak skuteczności w realizacji programu. Choć nie była ona bezpośrednio związana z wykrytymi nieprawidłowościami, pokazuje, iż obecny resort oczekuje sprawnego i przejrzystego zarządzania publicznymi pieniędzmi.

Najostrzejsze słowa Pełczyńska-Nałęcz skierowała jednak pod adresem tych, którzy — jej zdaniem — próbują wykorzystać sytuację do podważania sensu unijnych funduszy w ogóle. Minister mówiła o „zorganizowanej, nieodpowiedzialnej akcji politycznej”, która uderza w beneficjentów i urzędników. Według niej, internetowa nagonka sprawia, iż wielu niewinnych przedsiębiorców staje się celem ataków tylko dlatego, iż otrzymali dotacje.

Ten wątek jest najważniejszy dla zrozumienia obecnej sytuacji. Polityczne wykorzystywanie pojedynczych przypadków nadużyć w celu dyskredytowania całych programów może mieć realne, negatywne konsekwencje: spadek zaufania do instytucji, opóźnienia w wypłatach i zahamowanie inwestycji. W praktyce oznacza to, iż małe i średnie firmy, które liczą na wsparcie, mogą ponieść straty nie z powodu własnych błędów, ale w wyniku politycznej walki.

Nie można przy tym pominąć roli poprzedniego rządu PiS, który swoją konfrontacyjną postawą wobec Unii Europejskiej doprowadził do wielomiesięcznego wstrzymania środków. Brak sprawnych mechanizmów kontroli w przygotowanym przez PiS programie tylko pogłębił problem. Obecne napięcia i pośpiech w wydatkowaniu pieniędzy są bezpośrednim skutkiem tamtych decyzji.

Pełczyńska-Nałęcz w swoim wystąpieniu nie unikała trudnych tematów, jasno wskazując, iż kontrola środków będzie rygorystyczna, a jednocześnie zapowiedziała „przyjazne” podejście do uczciwych beneficjentów. To próba znalezienia równowagi między bezpieczeństwem finansów publicznych a potrzebą szybkiego uruchomienia inwestycji.

Warto zauważyć, iż taka strategia może być jedyną szansą na to, by środki z KPO rzeczywiście trafiły do firm, które je dobrze wykorzystają — mimo presji czasu i politycznego szumu. W przeciwnym razie ryzyko, iż unijne miliardy zostaną zmarnowane lub opóźnione, będzie rosło.

Idź do oryginalnego materiału