Adam Bodnar wywiesza białą flagę i liczy na cud

6 godzin temu

Proces podważania wyborów tak naprawdę rozpoczął się na długo przed kampanią i ogłoszeniem kandydatów. Wówczas przedstawiciele „koalicji 13 grudnia” zachowywali się bardzo konfrontacyjnie i głośno rozważali plan działania, który nie miał nic wspólnego z porządkiem konstytucyjnym i standardami demokracji. Głównym punktem tego planu było podważenie orzeczeń Izby Nadzwyczajnej Kontroli i Spraw Publicznych, jako „nieistniejącej”, a następny krok to przejęcie obowiązków Prezydenta RP przez Marszałka Sejmu Szymona Hołownię.

Jedno i drugie to nic innego jak zamach stanu, dlatego pod presją opinii publicznej i o dziwo części mediów, bynajmniej nie sympatyzujących z opozycją, Donald Tusk, Adam Bodnar i Szymon Hołownia wycofali się z tego pomysłu. W kampanii prezydenckiej i choćby po ogłoszeniu wyników nikt tego tematu nie podejmował na nowo. Działo się wręcz przeciwnie, przegrany Rafał Trzaskowski, podobnie jak pozostali kandydaci, pogratulował Karolowi Nawrockiemu zwycięstwa. Dopiero po dwóch dniach, gdy na wykop.pl, popularnym portalu dla dzieci i młodzieży, pojawiła się amatorska analiza wskazująca na możliwość sfałszowania wyborów, do gry natychmiast wszedł Roman Giertych i de facto reaktywował plan sprzed kampanii wyborczej.

W kolejnym dniu anonimowy autor „analizy” przyznaje się do błędu i w dodatku bezceremonialnie oświadcza, iż był nietrzeźwy, gdy brał się za symulację statystyczną. Pomimo oczywistej kompromitacji, Giertych nie wycofuje się ze swojej teorii spiskowej, a w pewnym momencie dołącza do niego sam Donald Tusk, w klasycznym dla siebie „stylu”, czyli serią prowokujących wypowiedzi i publikacji na portalu „X”. Jednak tym razem Tusk nie staje się panem sytuacji, ale zbiera nieprawdopodobne baty prawie ze wszystkich stron, z wyłączeniem najbardziej radykalnych wyborców Koalicji Obywatelskiej skupionej wokół Romana Giertycha. Po reakcji opinii publicznej Donald Tusk wycofuje się z ostrego przekazu, ale jego rolę przejmuje Adam Bodnar, który ma coraz gorsze noty wśród elektoratu „koalicji 13 grudnia”, a do tego obawia się Romana Giertycha i utraty stanowiska ministerialnego.

Adam Bodnar zaczyna blefować i jednocześnie sabotować pracę Izby SN na różnych polach. Domaga się kopii wszystkich protestów wyborczych, co oczywiście wymaga gigantycznej pracy pracowników sądu i grozi obstrukcją, przy bardzo napiętym terminie publikacji uchwały. Po odmowie przez SE, Bodnar „straszy”, iż Prokuratura Krajowa może przejąć liczenie głosów w komisjach, poprzez wszczęcie postępowania w związku z rzekomymi oszustwami wyborczymi. Na Izbie Nadzwyczajnej Kontroli i Spraw Publicznych ponownie nie robi to najmniejszego wrażenia, a presja ze strony wyborców i Giertycha rośnie. W odpowiedzi Bodnar wykonuje pozorowane i ograniczone ruchy, bo inaczej wszczęcia 6 postępowań w sprawie 6 komisji, gdzie odnotowano nieprawidłowości, nazwać nie sposób.

Nie trudno się domyślić, iż takie pozorowane ruchy irytują zwolenników Romana Giertycha, którzy domagają się konkretnych działań. Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny reaguje kolejnym blefem i składa wniosek do SN o przeliczenie głosów w ponad 1400 komisjach, wskazanych w proteście nowej gwiazdy ze stajni Giertycha, nijakiego Krzysztofa Kontka. Wniosek ten z natury rzeczy jest czystą asekuracją, nie mającą nic wspólnego z wcześniejszymi buńczucznymi zapowiedziami, ponadto jest całkowicie bezprzedmiotowy, ponieważ wcześniej SN odrzucił protest Kontka z przyczyn formalnych. W tych okolicznościach Adam Bodnar niemal wprost przyznał, iż nie podejmie ryzyka, jakim byłoby wszczęcie postępowania w sprawie wszystkich komisji i przejęcie głosów złożonych do depozytów.

W kontekście rekonstrukcji rządu notowania Adama Bodnara spadły bardzo nisko i presja ze strony twardego elektoratu Koalicji Obywatelskiej jest coraz większa, aby tego ministra zdymisjonować i to w pierwszej kolejności. Tym sposobem Bodnar znalazł się w potrzasku, bo z jednej strony cisną go wyborcy, natomiast z drugiej perspektywa dożywotniego więzienia za naruszenie art. 127 k.k., który mówi o zamachu stanu. Jakby tego było mało, to koalicjanci z Szymonem Hołownią na czele, zupełnie się odcinają od radykalnych pomysłów, za które grożą wyjątkowo wysokie kary pozbawienia wolności. Bodnarowi pozostaje liczyć tylko na to, iż Donald Tusk nie będzie chciał go wymienić na Giertycha, o czym się mówi od dawna, bo jest to zamiana odstraszająca niemal cały elektorat centrowy. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o plany rewolucyjne ekipy rządzącej.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału