Adam Bielan donosi. Kolacje i insynuacje

1 tydzień temu

Adam Bielan przedstawia się jako mediator ponad politycznymi podziałami, ale jego wypowiedzi ujawniają coś zupełnie innego – cyniczne granie emocjami opinii publicznej, rzucanie bezpodstawnych oskarżeń i świadome zaciemnianie debaty publicznej. Kolacja z udziałem Kaczyńskiego i Hołowni, którą Bielan dziś promuje jako symbol zgody narodowej, okazuje się być kolejnym aktem w spektaklu politycznej manipulacji.

Wypowiedzi Adama Bielana po ujawnieniu jego kolacji z liderami Prawa i Sprawiedliwości oraz marszałkiem Szymonem Hołownią to przykład politycznego teatru, który pozornie apeluje o jedność, ale faktycznie destabilizuje przestrzeń debaty publicznej. Bielan próbuje przedstawiać się jako promotor porozumienia, a jednocześnie formułuje oskarżenia, których ciężar – niepoparty dowodami – może prowadzić do dalszej erozji zaufania obywateli do instytucji państwa.

W wywiadach eurodeputowany sugeruje, iż spotkanie z Hołownią było przejawem dojrzałości i odpowiedzialności politycznej, czym rzekomo zbliżył zwaśnione strony sceny politycznej. Jednocześnie w tym samym ciągu retorycznym oskarża Donalda Tuska o planowanie zamachu stanu i podżeganie do działań antykonstytucyjnych. To połączenie dwóch przeciwstawnych wątków – dialogu i oskarżeń o pucz – nie jest przypadkiem. Jest to strategia obliczona na dezorientację opinii publicznej i przesunięcie osi sporu politycznego z kwestii merytorycznych na czystą dramaturgię.

Bielan próbuje przedstawić kolację polityków jako gest ponad podziałami, ale realnie był to akt komunikacyjnego sabotażu. Ujawnienie spotkania w momencie napięcia politycznego i w sytuacji, gdy debata publiczna domagała się transparentności, wywołało zrozumiałe poruszenie. Wbrew pozorom, problem nie tkwi w samym fakcie rozmowy. Problemem jest to, iż rozmowy toczyły się w półcieniu, a Bielan – zamiast wyjaśnić ich charakter – dokłada kolejne warstwy niejasnych sugestii, co jedynie pogłębia podejrzenia.

Narracja Bielana operuje dwoma schematami: pozornym racjonalizmem i strategiczną insynuacją. Z jednej strony nawołuje do „szukania tego, co łączy”, z drugiej – publicznie mówi o „zamachu stanu” i „niezdolności Tuska do współpracy z prezydentem”. To nie jest apel o jedność. To próba budowy opowieści, w której PiS jawi się jako siła konstruktywna, a przeciwnicy – jako źródło anarchii. Retoryka ta, choć ubrana w język zgody, w rzeczywistości służy do polaryzacji i wzmacniania nastrojów podejrzliwości.

Warto także zauważyć, iż wypowiedzi Bielana są całkowicie pozbawione odpowiedzialności za słowo. Oskarżenie o planowanie zamachu stanu, choćby sformułowane jako „nadzieja na dołączenie do demokratycznej większości”, brzmi jak szyta grubymi nićmi manipulacja. jeżeli Bielan dysponuje dowodami na przestępcze działania liderów opozycji, powinien je przedstawić organom ścigania. jeżeli nie – jego wypowiedzi należy traktować jako celowe sianie dezinformacji.

Z punktu widzenia obywatela, który oczekuje od polityków elementarnej dojrzałości, działania i słowa Adama Bielana są głęboko rozczarowujące. Zamiast podjąć próbę odbudowy zaufania społecznego – choćby przez klarowne wyjaśnienie kulis spotkania – woli kreować się na zakulisowego architekta rzekomego przełomu. W tej roli wypada jednak nieprzekonująco. Jego obecność w mediach przypomina raczej gracza niskiego szczebla, który próbuje grać na emocjach odbiorców, nie proponując niczego konkretnego.

Nie chodzi o to, by politycy się nie spotykali. Chodzi o to, by nie wykorzystywali tych spotkań do budowania mitów, półprawd i oskarżeń, które nie tylko nie mają pokrycia, ale i destabilizują porządek konstytucyjny. Adam Bielan, zamiast działać jak konstruktywny polityk, funkcjonuje jako emisariusz niepokoju. To, co przedstawia jako „frajdę i satysfakcję”, dla wielu obywateli może być tylko kolejnym dowodem na to, iż polska polityka oderwała się od rzeczywistych potrzeb społeczeństwa – uczciwości, przejrzystości i odpowiedzialności.

Idź do oryginalnego materiału