A pismaki znowu bzdury publikują czyli jak manipuluje się opinią publiczną

5 dni temu

Czasem naprawdę nie da się czytać tego, co produkują tak zwani „dziennikarze” i „komentatorzy” sceny politycznej. Wystarczy otworzyć kilka portali, by od razu natknąć się na sensacyjne nagłówki o „kłótniach w koalicji”. Słowo „kłótnia” najwyraźniej sprzedaje się lepiej niż „rozmowa” czy „negocjacje”, więc dziennikarskie pióra zamieniają się w klawiatury od plotek, a fakty? Te giną gdzieś w tle.

Weźmy na przykład to, co dzieje się w rządzie. Negocjacje dotyczące liczby wiceministrów to normalny element budowania koalicyjnego gabinetu. Każda partia stara się wynegocjować jak najwięcej wpływów dla siebie – to nic niezwykłego, to sedno polityki. W demokratycznym państwie różnice zdań i rozmowy za zamkniętymi drzwiami są chlebem powszednim. Ale zamiast rzetelnie wyjaśniać ten proces, niektóre portale krzyczą o „ostrych sporach” czy „pęknięciach w koalicji”. Jeszcze lepszy przykład? Pewna samozwańcza komentatorka polityczna rzekomo ujawnia „tajemnice” z wnętrza koalicji. W rzeczywistości powtarza plotki zasłyszane od jednego, kompletnie anonimowego posła z ostatnich ław sejmowych. Ale na potrzeby medialnego show nagle staje się ekspertem od „zakulisowych gier”. Zero wiedzy, za to mnóstwo insynuacji – bo to się klika.

Dlaczego to robią? Możliwości są dwie: albo desperacko walczą o każdy klik, licząc, iż czytelnik da się nabrać na tanią sensację, albo – i tu wersja znacznie poważniejsza – PiS celowo opłaca takie narracje, by siać ferment i podsycać konflikt wewnątrz obozu rządzącego. Jedno jest pewne – realnej wiedzy w tych „newsach” nie znajdziemy. Warto przypomnieć: demokracja to negocjacje, rozmowy i różnice zdań. Tak wygląda normalny proces polityczny. W PiS latami ukrywano jakiekolwiek spory i udawano jedność – efekty tego widzieliśmy w postaci decyzji podejmowanych za zamkniętymi drzwiami i narzuconych bez dyskusji. Dziś transparentność działań i otwarte negocjacje nagle nazywane są „kłótnią”. Może czas, by zamiast polować na tanią sensację, media zaczęły tłumaczyć politykę, a nie ją ośmieszać?

Idź do oryginalnego materiału