„Ameryka jest naga” – taki wniosek – parafrazując słynny cytat z baśni Andersena – nasuwa się po lekturze książki „Rozpad. Oznaki nadchodzącego upadku Ameryki i Zachodu” autorstwa Andreia Martyanova, która ukazała się nakładem wydawnictwa WEKTORY. I bynajmniej nie chodzi tutaj o galopującą porno-rewolucję seksualną, która opanowała niemal całe Stany Zjednoczone…
Nie będzie żadnym wielki odkryciem stwierdzenie, iż wielu przedstawicieli tzw. elit politycznych, kulturowych, ideowych III RP niezależnie, czy reprezentują oni obecny układ władzy, czy opozycję cierpi na jakiś dziwny kompleks Zachodu, a zwłaszcza Ameryki i w podskokach realizuje wytyczne polityczne, kulturowe, ideowe etc. płynące zza oceanu.
Nie będzie również żadnym odkryciem stwierdzenie, iż Stany Zjednoczone są przez wielu postrzegane jako kraj, który chwili próby nas obroni przed „zagrożeniem ze Wschodu”. Mało tego! Coraz częściej słyszymy, iż to właśnie USA są gwarantem demokracji i wolności, które – zgodnie z obowiązującą narracją – chcą nam odebrać Putin i Xi Jinping instalując w Polsce i nie tylko ideologię neo-komunizmu, a co za tym idzie – odbierając nam wolność.
Czy jednak rzeczywiście Stany Zjednoczone są tak silne, jak niektórzy chcieliby, żeby były? Czy Ameryka naprawdę jest gwarantem wolności, demokracji i bezpieczeństwa, jak słyszymy w mediach głównego nurtu?
A co jeżeli jesteśmy świadkami końcowej fazy upadku Ameryki?
A co jeżeli proces ten trwa co najmniej od 1971 roku, kiedy to prezydent Richard Nixon ogłosił zawieszenie wymienialności dolara na złoto, co doprowadziło do zakończenia standardu złota w Stanach Zjednoczonych i jednocześnie rozpoczęło nową erę – erę niekończących się pożyczek i nieskończenie nieskończonego zadłużania się?
A co jeżeli upadek Ameryki przyspieszyła tzw. rewolucja menadżerów i rewolucja cyfrowa, które nieustannie się rozkręcają?
A co jeżeli coraz więcej Amerykanów nie stać po prostu na jedzenie, a jednocześnie państwo prowadzi wojnę z tamtejszymi farmerami i hodowcami bydła, bo bardziej opłacalna jest dziś żywność z Boliwii bądź Ukrainy?
A co jeżeli to Ameryka sprzedała Chinom sznurek, na którym te ją powieszą?
A co jeżeli amerykańska „walka o demokrację” i „prawa człowieka” to tak naprawdę walka o przywrócenie amerykańskich wpływów i dominacji, a podsycanie światowych konfliktów to rozpaczliwa próba pobudzenia gospodarki, przede wszystkim przemysłu?
A co jeżeli rewolucja obyczajowo-kulturalna to łabędzi śpiew pokolenia 1968, które zdominowało amerykańskie uniwersytety, a to co przygotowują uczniowie tych ludzi spowoduje, iż nie zostanie tu kamień na kamieniu przez co Joe Biden będzie za niedługo postrzegany jako skrajny konserwatysta?
A co jeżeli tego procesu nie da się zatrzymać, a jedyne co można, to opóźnić o kilka chwil nieubłagany finał?
A co jeżeli nasze asy w rządzie i opozycji zdają sobie z tego wszystkiego sprawę, ale… mają to gdzieś, bo są takimi nieudacznikami – co pokazało nam ostatnie 80 lat – iż jedyne na co ich stać, to wykonywanie poleceń, które przychodzą z zagranicy niezależnie czy jest to Moskwa, Berlin, Waszyngton, Paryż czy Jerozolima?
Lektura książki „Rozpad. Oznaki nadchodzącego upadku Ameryki i Zachodu” na pewno nie napawa optymizmem i to zwłaszcza tych, którzy widzą w USA gwaranta naszego (przede wszystkim) bezpieczeństwa. Wojna na Ukrainie pokazała nam bowiem, iż Ameryka może nie być zdolna do wygrania nowego „wyścigu zbrojeń”, a co za tym idzie – zapewnienia bezpieczeństwa…
Z drugiej jednak strony z pewnością ci wszyscy, którzy uważają Putina za katechona i zachwycają się chińskim cudem gospodarczym będą zachwyceni zawartymi w „Rozpadzie” treściami, bowiem upadek Ameryki (który zresztą same Stany Zjednoczone sobie zgotowały) daje Rosji i Państwu Środka duże możliwości do przemodelowania świata po swojemu. Czy taki świat byłby lepszy? Mam co do tego wątpliwości…
W USA są miliony normalnych ludzi, którzy chcą po prostu uczciwie pracować, godnie zarabiać i spokojnie żyć z dala od wielkiej polityki, geo-ekonomii i wszelkiej maści rewolucji niezależnie czy będzie ona związana z ideologią, polityką czy technologią. Ci ludzie – jak się okazuje – są dzisiaj z jednej strony największym zagrożeniem dla systemu. Z drugiej zaś… Ale o tym więcej w książce.
Książka została napisana przed wybuchem wojny na Ukrainie. Autor jednak przewidział, iż taki właśnie będzie rozwój wypadków. Również inne nakreślone przez niego scenariusze realizują się na naszych oczach. Pytanie dzisiaj nie brzmi czy czeka nas koniec świata jaki znamy, koniec globalizacji, nowy koncert mocarstw, nowe geopolityczne rozdanie etc. Pytanie brzmi „Kiedy to nastąpi?”… Bo nastąpi niezależnie od tego, czy trwające wybory w USA wygra Donald Trump, czy Kamala Harris…
Tomasz D. Kolanek