Rada Ministrów zaakceptowała projekt ustawy, który rewolucjonizuje system opodatkowania słodzonych napojów i energetyków. Opłata za kofeinę w napojach energetycznych wzrośnie dziesięciokrotnie – z 10 do 100 groszy za litr. To wzrost o 900%, który bezpośrednio przełoży się na ceny w sklepach. Standardowa puszka energetyka podrożeje o około złotówkę. Równocześnie rośnie podatek cukrowy – maksymalna opłata za litr napoju z dodatkiem cukru wzrośnie z 1,20 złotych do 1,80 złotych. Do tego rząd podnosi podatek od wygranych w grach i zakładach z 10 do 15 procent. Budżet państwa ma na tym zarobić ponad 2,1 miliarda złotych już w 2026 roku.

Fot. Pixabay
Napoje energetyczne w ogniu krytyki
Ministerstwo Finansów nie ukrywa, iż głównym celem zmian są napoje energetyczne, które w ostatnich latach stały się przedmiotem rosnącej troski ekspertów zdrowia publicznego. Dziesięciokrotny wzrost opłaty za zawartość kofeiny lub tauryny to bezprecedensowy ruch fiskalny, który ma zniechęcić Polaków do sięgania po puszki z energetykami.
Obecna opłata wynosi 10 groszy za każdy litr napoju zawierającego kofeinę lub taurynę. Od momentu wejścia w życie nowych przepisów będzie to już złotówka za litr. Standardowa puszka energetyka ma pojemność 250 mililitrów, więc dodatkowa opłata wyniesie 22,5 grosza za obecną stawkę i aż 25 groszy po podwyżce. W praktyce oznacza to, iż każda puszka podrożeje o około złotówkę, bo producenci i sprzedawcy doliczy także swoją marżę.
Napoje energetyczne to jeden z najszybciej rosnących segmentów rynku napojów w Polsce. Młodzi ludzie sięgają po nie coraz częściej, traktując jako szybki sposób na pobudzenie i zwiększenie koncentracji. Problem w tym, iż jedna puszka może zawierać tyle kofeiny, co dwie-trzy filiżanki mocnej kawy, plus ogromne ilości cukru i kontrowersyjnych dodatków jak tauryna.
Podatek cukrowy idzie mocno w górę
Równolegle z opłatą za kofeinę znacząco rośnie tzw. podatek cukrowy, który obowiązuje w Polsce od kilku lat. System opłat jest dwustopniowy i uzależniony od zawartości cukru w napoju. w tej chwili istnieje opłata stała oraz zmienna, które sumują się do maksymalnej wysokości 1,20 złotych za litr.
Opłata stała za napoje zawierające niewielkie ilości cukru lub substancje słodzące wzrośnie z 50 groszy do 70 groszy za każdy litr. Dotyczy to napojów zawierających do 5 gramów cukru na 100 mililitrów lub jakikolwiek sztuczny słodzik. Praktycznie wszystkie napoje gazowane, soki, nektary i napoje owocowe mieszczą się w tej kategorii.
Opłata zmienna, która jest naliczana za każdy gram cukru powyżej progu 5 gramów na 100 mililitrów, podwoi się z 5 groszy do 10 groszy za gram. To oznacza, iż im więcej cukru zawiera napój, tym bardziej będzie opodatkowany. Typowa cola zawiera około 10 gramów cukru na 100 mililitrów, więc dodatkowa opłata zmienna wyniesie 50 groszy za litr.
Maksymalna wysokość łącznej daniny wzrośnie z obecnych 1,20 złotych do 1,80 złotych za litr. To górny pułap obciążenia, który dotyczy najbardziej słodzonych napojów dostępnych na rynku. Dla butelki półtoralitrowej coca-coli oznacza to dodatkowe 90 groszy podatku w porównaniu do obecnego stanu. Razem z marżami handlowymi cena w sklepie może wzrosnąć o 1,20-1,50 złotych.
Ile zapłacimy więcej w sklepie
Przeliczmy to na konkretne produkty, które kupujemy w sklepach. Standardowa półtoralitrowa butelka coca-coli, pepsi czy innego słodzonego napoju gazowanego kosztuje w tej chwili około 5-6 złotych. Po wprowadzeniu nowych stawek podatku cukrowego cena wzrośnie o około 1,20-1,50 złotych. Oznacza to, iż za tę samą butelkę zapłacimy 6,50-7,50 złotych.
Puszka energetyka o pojemności 250 mililitrów kosztuje w tej chwili około 4-5 złotych w zależności od marki i miejsca zakupu. Dziesięciokrotny wzrost opłaty za kofeinę plus podwyższony podatek cukrowy sprawią, iż cena wzrośnie o około 1,00-1,20 złotych. Standardowy energetyk będzie kosztował 5-6 złotych za puszkę, a droższe marki premium mogą przekroczyć 7 złotych.
Sok czy nektar w kartonie litrowym w tej chwili kosztuje 3-5 złotych. Większość soków zawiera naturalne cukry owocowe plus często dodany cukier, co oznacza iż podlegają zarówno opłacie stałej jak i zmiennej. Podwyżka może wynieść 60-90 groszy za litr, co przełoży się na cenę końcową 3,60-5,90 złotych.
Woda gazowana smakowa ze słodzikami, która teoretycznie jest zdrowszą alternatywą, także będzie droższa. Opłata stała wzrośnie o 20 groszy za litr, co przy standardowej półtoralitrowej butelce da podwyżkę około 30 groszy. Nie brzmi groźnie, ale w skali roku i całej rodziny to już odczuwalne wydatki.
Podatek od wygranych – koniec z dziesięcioma procentami
Równolegle rząd podnosi podatek od wygranych w grach, konkursach i zakładach wzajemnych z obecnych 10 do 15 procent. To zmiana, która dotknie wszystkich graczy – od osób obstawiających zakłady bukmacherskie, przez uczestników konkursów, po szczęśliwców wygrywających nagrody w loteriach.
Wygrana 1000 złotych w zakładach bukmacherskich oznacza w tej chwili podatek 100 złotych, więc do kieszeni trafia 900 złotych. Po zmianach podatek wyniesie 150 złotych, a gracz otrzyma 850 złotych. Różnica 50 złotych może wydawać się niewielka, ale w przypadku regularnych graczy sumuje się do znaczących kwot w skali roku.
Wygrana 10 000 złotych w loterii w tej chwili kosztuje 1000 złotych podatku, po zmianach będzie to 1500 złotych. Gracz zamiast 9000 dostanie 8500 złotych. Dla szczęśliwców wygrywających większe kwoty strata będzie jeszcze bardziej odczuwalna. Jackpot 100 000 złotych po potrąceniu podatku da w tej chwili 90 000, a po zmianach tylko 85 000 złotych.
Podwyżka ma także zdyscyplinować rynek zakładów bukmacherskich, który w ostatnich latach rozrósł się w Polsce do ogromnych rozmiarów. Setki tysięcy Polaków regularnie obstawia wyniki meczów, wyścigów i innych wydarzeń sportowych, często tracąc znaczące kwoty. Wyższy podatek to próba złagodzenia problemu hazardu, choć krytycy twierdzą iż zabieranie większej części wygranych nie rozwiąże strukturalnego problemu uzależnienia.
Budżet zarobi ponad 2 miliardy rocznie
Ministerstwo Finansów przedstawiło szczegółową ocenę skutków regulacji, z której wynika iż zmiany przyniosą budżetowi państwa ponad 2,1 miliarda złotych dodatkowych wpływów już w 2026 roku. W dłuższej perspektywie, w ciągu najbliższej dekady, łączne dodatkowe przychody mogą sięgnąć blisko 30 miliardów złotych.
To znaczące kwoty, które mają pomóc w finansowaniu rosnących wydatków budżetowych. Rząd nie ukrywa, iż potrzebuje dodatkowych źródeł przychodów, a opodatkowanie produktów szkodliwych dla zdrowia jest politycznie akceptowalne. Trudno bronić tanich energetyków i słodzonych napojów, gdy znane są ich negatywne skutki zdrowotne.
Większość wpływów – około 1,5 miliarda złotych rocznie – ma pochodzić z podwyższonego podatku cukrowego i opłat za napoje energetyczne. Reszta to wpływy z wyższego podatku od wygranych w grach. Ministerstwo zakłada, iż mimo wzrostu cen konsumpcja tych produktów spadnie tylko nieznacznie, co zagwarantuje stabilne przychody.
Równocześnie planowane są także zmiany w akcyzie na alkohol, które mają przynieść dodatkowe setki milionów złotych wpływów. Rząd prowadzi kompleksową rewizję wszystkich danin fiskalnych związanych z produktami potencjalnie szkodliwymi dla zdrowia. Celem jest nie tylko zwiększenie dochodów budżetu, ale także realny wpływ na zdrowie publiczne poprzez zniechęcanie do niezdrowych wyborów konsumenckich.
Czy to zadziała? Doświadczenia innych krajów
Polska nie jest pionierem w opodatkowaniu słodzonych napojów. Podatek cukrowy funkcjonuje już w kilkunastu krajach europejskich, a pionierem była Wielka Brytania, która wprowadziła go w 2018 roku. Doświadczenia międzynarodowe są mieszane, ale generalnie pokazują pewien pozytywny efekt zdrowotny.
W Wielkiej Brytanii wprowadzenie podatku cukrowego doprowadziło do spadku konsumpcji słodzonych napojów o około 10% w ciągu pierwszych dwóch lat. Jeszcze ważniejsze, wielu producentów zdecydowało się na reformułowanie swoich produktów – zmniejszenie zawartości cukru, żeby uniknąć wyższych opłat. To realnie przełożyło się na mniejszą podaż cukru w diecie Brytyjczyków.
We Francji podatek cukrowy obowiązuje już od ponad dekady. Początkowo efekty były niewielkie, ale systematyczne podwyżki stawek doprowadziły do zauważalnych zmian w zachowaniach konsumentów. Sprzedaż słodzonych napojów spadła, a jednocześnie wzrosła sprzedaż wody mineralnej i napojów niesłodzonych.
Meksyk, który ma jeden z najwyższych wskaźników otyłości na świecie, wprowadził bardzo wysoki podatek od słodzonych napojów. Efekt był spektakularny – konsumpcja spadła o ponad 20% w grupach o najniższych dochodach, które były najbardziej narażone na problemy zdrowotne związane z nadwagą. Równocześnie producenci zaczęli masowo wprowadzać wersje swoich produktów o niższej zawartości cukru.
Krytycy ostrzegają przed skutkami społecznymi
Nie wszyscy są zachwyceni planowanymi zmianami. Krytycy wskazują, iż podatek cukrowy ma charakter regresywny – najbardziej obciąża gospodarstwa domowe o niższych dochodach, które relatywnie więcej wydają na słodzone napoje. Zamożne rodziny bez problemu zapłacą o złotówkę więcej za colę, ale dla rodziny żyjącej na granicy ubóstwa to może być odczuwalna podwyżka.
Producenci napojów ostrzegają przed spadkiem sprzedaży i koniecznością redukcji zatrudnienia w branży. Sektor napojów bezalkoholowych zatrudnia w Polsce dziesiątki tysięcy osób, a drastyczne podwyżki mogą zagrozić ich miejscom pracy. Związki zawodowe apelują o rozwagę i stopniowe wprowadzanie zmian, żeby dać branży czas na adaptację.
Detaliści również nie kryją obaw. Wyższe ceny w polskich sklepach mogą zachęcić konsumentów do zakupów za granicą, szczególnie w strefie przygranicznej. Niemcy czy Czechy nie mają tak wysokich podatków od napojów, więc zakupy tam mogą być opłacalne. To z kolei oznacza utratę wpływów nie tylko z podatku cukrowego, ale także z VAT i innych danin.
Ekonomiści zwracają uwagę na ryzyko efektu substytucji. jeżeli ludzie przestaną pić słodzone napoje, mogą zacząć częściej sięgać po inne niezdrowe produkty – słodycze, chipsy, fast food. W rezultacie całkowity efekt zdrowotny może być mniejszy niż zakładany, a budżet straci wpływy z jednego źródła nie zyskując ich gdzie indziej.
Kiedy wejdą nowe stawki
Projekt ustawy został zaakceptowany przez Radę Ministrów i teraz trafi do Sejmu. Procedura legislacyjna może potrwać kilka miesięcy – potrzebne są trzy czytania w Sejmie, głosowanie w Senacie i podpis prezydenta. Ministerstwo Finansów zakłada, iż nowe stawki mogą zacząć obowiązywać od połowy 2026 roku, choć nie jest to jeszcze przesądzone.
Producenci i dystrybutorzy napojów będą mieli kilka miesięcy na przygotowanie się do zmian. Większość firm prawdopodobnie przerzuci podwyżkę na konsumentów poprzez wyższe ceny detaliczne. Niektórzy producenci mogą zdecydować się na reformułowanie produktów – zmniejszenie zawartości cukru lub kofeiny, żeby zmieścić się w niższych progach opodatkowania.
Sieci handlowe już teraz przygotowują się na zmiany cenowe. Najprawdopodobniej tuż przed wejściem w życie nowych stawek zobaczymy falę promocji na napoje gazowane i energetyki, gdy sklepy będą chciały wyprzedać stare zapasy po starych cenach. Dla konsumentów to może być ostatnia okazja na tańsze zakupy.
Eksperci przewidują, iż pierwsze miesiące po wprowadzeniu nowych stawek przyniosą spory spadek sprzedaży, szczególnie napojów energetycznych. Konsumenci będą w szoku po podwyżkach i część z nich rzeczywiście ograniczy konsumpcję. Z czasem jednak rynek się ustabilizuje i ludzie przyzwyczają się do nowych cen, podobnie jak to było przy wcześniejszych podwyżkach podatków na alkohol i papierosy.
Czy warto się jeszcze napić energetyka
Z perspektywy zdrowotnej większość ekspertów zgadza się, iż ograniczenie konsumpcji napojów energetycznych to dobry pomysł. Wysoka zawartość kofeiny w połączeniu z ogromnymi ilościami cukru i dodatkami o niejasnym działaniu to cocktail, który może być szkodliwy szczególnie dla młodych organizmów.
Jedna puszka typowego energetyka zawiera około 80 miligramów kofeiny – tyle co dwie małe kawy espresso. Problem w tym, iż młodzi ludzie często piją po dwie, trzy puszki dziennie, co daje dawkę kofeiny przekraczającą bezpieczne normy. Do tego dochodzi 27 gramów cukru w pojedynczej puszce, czyli ponad połowa dziennej rekomendowanej normy.
Tauryna, aminokwas dodawany do energetyków, teoretycznie jest bezpieczna w umiarkowanych dawkach. Problem polega na tym, iż jej długoterminowe efekty w połączeniu z wysokimi dawkami kofeiny i cukru nie są do końca zbadane. Najwięcej kontrowersji budzi spożywanie energetyków przez dzieci i młodzież, której organizm jest szczególnie wrażliwy na tego typu substancje.
Wzrost ceny o złotówkę za puszkę może rzeczywiście skłonić część młodych ludzi do ograniczenia konsumpcji. jeżeli dotychczas kupowali energetyka codziennie za 4 złote, teraz będą płacić 5 złotych. W skali miesiąca to różnica 30 złotych, a w skali roku 360 złotych. Dla nastolatka dysponującego kieszonkowym to może być wystarczający argument, żeby przejść na tańsze alternatywy.
Alternatywy dla słodzonych napojów
Wzrost cen słodzonych napojów i energetyków to dobra okazja do przeanalizowania swoich nawyków konsumenckich. Woda mineralna, choćby gazowana i smakowa, jest znacznie tańsza i zdrowsza. Litrowa butelka kosztuje 2-3 złote i nie zawiera ani cukru, ani kofeiny, ani sztucznych dodatków.
Kawa parzowana w domu to najtańszy sposób na pobudzenie. Pół kilograma dobrej kawy kosztuje około 25 złotych i wystarcza na kilkadziesiąt filiżanek. To daje koszt około 50 groszy za porcję kofeiny porównywalną do energetyka. Do tego można kontrolować ilość cukru i mleka, żeby obniżyć kaloryczność.
Herbata, zarówno czarna jak i zielona, zawiera kofeinę w umiarkowanych ilościach i ma szereg dodatkowych korzyści zdrowotnych. Litr parzonej herbaty kosztuje grosze, a efekt pobudzający jest łagodniejszy i dłużej utrzymujący się niż przy energetykach czy kawie.
Soki wyciskane w domu z prawdziwych owoców są droższe niż woda, ale znacznie zdrowsze od słodzonych napojów ze sklepu. Zawierają naturalne witaminy i składniki odżywcze, bez dodanego cukru i sztucznych dodatków. Sokowirówka to jednorazowy wydatek około 200-500 złotych, który gwałtownie się zwraca przy regularnym użytkowaniu.
Czy rząd na tym poprzestanie
Historia polskiego systemu podatkowego pokazuje, iż podwyżki podatków akcyzowych mają charakter systematyczny. Papierosy, alkohol, paliwa – wszystkie te produkty systematycznie drożeją co kilka lat, gdy rząd podnosi stawki podatkowe. Nie ma powodu przypuszczać, iż podatek cukrowy i opłaty za napoje będą wyjątkiem.
Można spodziewać się, iż za kilka lat rząd znowu sięgnie po ten instrument fiskalny i podniesie stawki o kolejne kilkadziesiąt procent. Szczególnie jeżeli wpływy będą niższe od oczekiwanych z powodu spadku konsumpcji. To błędne koło – niższa konsumpcja oznacza mniejsze wpływy, więc rząd podnosi stawki żeby je odzyskać, co dalej obniża konsumpcję.
Możliwe jest także rozszerzenie zakresu opodatkowania na inne produkty uznawane za niezdrowe. Słodycze, chipsy, fast food, słone przekąski – wszystkie te kategorie mogą w przyszłości podlegać specjalnym opłatom zdrowotnym. Niektóre kraje już wprowadzają podatki od niezdrowej żywności i Polska może pójść w ich ślady.
W perspektywie długoterminowej eksperci spodziewają się także wprowadzenia podatku od opakowań plastikowych, co dodatkowo podrożyłoby napoje sprzedawane w butelkach PET. To element szerszej polityki ekologicznej Unii Europejskiej, która zmusza państwa członkowskie do ograniczania plastikowych śmieci.
Co możesz zrobić już teraz
Jeśli regularnie pijesz napoje gazowane lub energetyki, nadchodzące podwyżki to dobry moment na zmianę nawyków. Ograniczenie konsumpcji nie tylko zaoszczędzi pieniądze, ale także pozytywnie wpłynie na zdrowie. Mniejsze spożycie cukru to niższe ryzyko otyłości, cukrzycy i chorób serca.
Zacznij od małych kroków. jeżeli pijesz dwie puszki energetyka dziennie, spróbuj ograniczyć do jednej. Zamiast półtoralitrowej butelki coli przy obiedzie, nalej szklankę wody. Te drobne zmiany w skali miesiąca dadzą zauważalne oszczędności i korzyści zdrowotne.
Eksperymentuj z alternatywami. Woda z cytryną, herbata mrożona, kawa mrożona, smoothie owocowe – jest mnóstwo zdrowszych i tańszych opcji niż słodzone napoje przemysłowe. Wiele z nich możesz przygotować w domu za ułamek ceny sklepowej.
Jeśli absolutnie nie możesz się obejść bez ulubionych napojów, przynajmniej ogranicz częstotliwość. Zamiast codziennie traktuj je jako okazjonalną przyjemność na weekend. To złoty środek między całkowitą rezygnacją a niekontrolowaną konsumpcją.
Rząd nie zamierza odpuścić w opodatkowywaniu niezdrowych produktów. Nadchodzące lata przyniosą prawdopodobnie kolejne podwyżki. Lepiej już teraz zacząć przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości, w której puszka energetyka kosztuje tyle co obiad w barze mlecznym, a butelka coli tyle co kilogram jabłek.