W kwietniu 2016 roku rozpoczął się program "Rodzina 500 plus". Wówczas każdy rodzic otrzymywał na drugie dziecko 500 zł. Dziś rodzice dostają 800 zł na każde dziecko, bez względu na zarobki. Wszystko po to, by zwiększyć dzietność w Polsce. Eksperci od lat jednak przyznają, iż program nie przyniósł oczekiwanych korzyści. Wystarczy sprawdzić obecne statystyki - umiera więcej osób, niż się rodzi. Jak wynika ze statystyk opublikowanych na portalu populationof.net "średnia liczba urodzeń w Polsce wynosi 295 595 rocznie, liczba zgonów to 419 270 w roku. Od 1980 gęstość zaludnienia Polski uległa zmianie z 116,1 na 122,9 w 2023 roku". Trudno się więc dziwić, iż jest to temat często poruszany przez polityków. Niezależny kandydat na prezydenta i ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej - dr Artur Bartoszewicz, zszokował wiele osób swoją wizją zmian.
REKLAMA
Zobacz wideo Anna Wendzikowska przyznaje, iż dla dzieci jest mamą i tatą. "Jak miałam partnera też nie miałam pomocy" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
"Stypendium demograficzne" oprócz 800 plus
Bartoszewicz w wywiadzie udzielonym "Faktowi" wpadł na pomysł, by wprowadzić specjalne stypendium, które trafiałoby do wielodzietnych rodzin.
Należy wypłacać pieniądze od trzeciego, czwartego dziecka w rodzinie. Bo o ile ktoś już ma dzieci, to zwiększenie ich liczby jest bardziej prawdopodobne niż sytuacja, w której ktoś nie ma dzieci albo ma tylko jedno dziecko. Dlatego, iż model jednego dziecka jest modelem współczesnym dbania o własny wolny czas. W takiej rodzinie nie umieści się już drugiego i trzeciego dziecka (...)
- powiedział kandydat na prezydenta. - Z kolei tam, gdzie już jest dwójka, trójka, to ludzie są skierowani na funkcjonowanie z dziećmi. Czyli dodanie kolejnego dziecka jest dla nich "do przełknięcia" - dodał. Bartoszewicz zaproponował, by na trzecie i czwarte dziecko wypłacać "stypendium demograficzne" w kwocie 1250 zł, a na kolejne dzieci - 1500 zł. Jego zdaniem konieczne jest jednak wprowadzenie pewnych zasad. Pieniądze te trafiałyby tylko do tych rodzin, gdzie przynajmniej jedno z rodziców pracuje.
Kandydat na prezydenta zaproponował kolejne świadczenie dla rodziców Shutterstock, autor: Artyom Sobolev
To niejedyna propozycja ekonomisty, bo ten chce także rozdawać... samochody. - Dlaczego dzisiaj ludzie nie chcą mieć dzieci, a rodzina 2 plus 2 to jest maksimum? Bo choćby stoliki w restauracji są tak ustawione 2 plus 2. Bo do hotelu jak się pojedzie z jednym dzieckiem, to jest w porządku. Z dwójką już jest problem, z trójką trzeba brać nowy pokoik, a to kosztuje. Bo samochody są 2 plus 2 (...) Przy piątce-szóstce dzieci uważam, iż busy bym fundował jako państwo, aby zdjąć z tych rodzin problem związany z komunikacją – powiedział "Faktowi" Bartoszewicz.
Rodzice oburzeni: Pomysł, który tak naprawdę nic nie zmieni w życiu rodziców
Zapytaliśmy rodziców, co myślą o propozycji kandydata na prezydenta. Większość z nich podchodzi do niej dość krytycznie i nie uważa, iż kolejne finansowe wsparcie dla rodziców jest potrzebne.
Uważam, iż aby wprowadzać zmiany w programach społecznych, należy najpierw przeprowadzić realną i pogłębioną diagnozę oczekiwań grupy docelowej. Co z tego, iż dziś wprowadzimy kolejne "plusy", jeżeli nie będą one odpowiadać na społeczne potrzeby?
- mówi Katarzyna i dodaje, co jej zdaniem warto usprawnić. - Aby zachęcić obywateli do zakładania rodzin, trzeba raczej przyjrzeć się fatalnej sytuacji na rynku nieruchomości. Mało kto może w tej chwili pozwolić sobie na własnościowe mieszkanie bez kredytu, a i o wynajem lokum coraz trudniej - dodała. Zwróciła też uwagę, iż pomysł z busem nie został przemyślany. - Wykluczenie komunikacyjne jest realnym problemem, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Co jednak z rodzicami, którzy nie posiadają prawa jazdy? Co dostaną w zamian? Więcej pytań, niż odpowiedzi - podsumowała.
Ula nie gryzła się w język i przyznała, iż takie propozycje to typowe obietnice bez pokrycia, których przed wyborami "zawsze jest całe mnóstwo". - Kolejny kuriozalny pomysł, który tak naprawdę nic nie zmieni w życiu rodziców. Rozumiem, iż to atrakcyjna "kiełbasa wyborcza", ale może rozsądniej byłoby tę próbę pomocy uwzględnić w ulgach podatkowych dla wielodzietnych rodzin. Jedyne co mi się w tym podoba, to fakt, iż przynajmniej jedno z rodziców musi pracować zawodowo - stwierdziła.
Magda przyznała, iż drażnią ją polityczne obietnice, które zwykle wcale nie są przemyślane. - Najważniejsze to coś powiedzieć, obiecać. A czy to ma sens? Czy da się to wprowadzić? Czy przyniesie oczekiwane skutki? To już sprawa drugorzędna. Myślę, iż wszyscy wielokrotnie mieliśmy okazję przekonać się o takich działaniach w polityce. Uważam, iż żadne 500 plus, 800 plus, a choćby 1500 plus nie ma wpływu na to, czy ktoś się decyduje na dziecko. Zamiast rozdawnictwa pieniędzy uważam, iż powinny być darmowe szkoły z licznymi bezpłatnymi zajęciami dodatkowymi, darmowe posiłki dla wszystkich dzieci, darmowe wycieczki szkolne, lekarstwa, dostęp do lekarzy itp. 800 zł już wprowadzono kilka lat temu, jaki efekt? Raczej nie taki, jak zapowiadano - podsumowała.
Co sądzisz o pomyśle niezależnego kandydata na prezydenta? Czy "stypendium demograficzne" i bus dla rodzin wielodzietnych to Twoim zdaniem dobry pomysł? A może uważasz, iż to "niepotrzebne rozdawnictwo", jak stwierdziła jedna matek? Chętnie poznamy Twoje zdanie. Pisz: [email protected]. Zapewniam anonimowość. Zachęcam również do udziału w sondzie!