Cela dla Galpy.
Dziennikarz śledczy Leszek Kraskowski jest prześladowany przez prokuraturę. To efekt ujawnienia afery, która może skończyć się więzieniem dla prezesa NBP.
Jak ujawnił Kraskowski, Adam Glapiński za pierwszych rządów PiS brał 12 tys. złotych miesięcznie za „doradzanie” państwowej spółce.
Chodzi o państwowe wydawnictwo PW „Rzeczpospolita”. Glapiński miał brać pieniądze, ale w zamian nic nie robił.
„Adam Glapiński w 2006 r. podpisał z państwowym PW Rzeczpospolita [Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita] umowę na konsultacje, dzięki której dostawał 12 tys. zł miesięcznie. Za nicnierobienie. W wydawnictwie nigdy nie bywał, przelewy dostawał regularnie. Znalezione podczas porządków w moim garażu. Serio” – napisał Leszek Kraskowski pod koniec 2022 roku w mediach społecznościowych.
To właśnie za ujawnienie tej afery Kraskowskim, na wniosek NBP, zajęła się prokuratury. Co zabawne, NBP nie zaprzecza ustaleniom Kraskowskiego, ale oskarża go o ujawnienie danych Glapińskiego.
Kraskowski przedstawił dokumenty poświadczające, iż Glapiński miał pracować na umowie zlecenie dla ówczesnego państwowego, większościowego udziałowca, wydającego dziennik „Rzeczpospolita” od 2006 roku. Kontrolę nad PWR sprawowali politycy ówczesnego obozu rządzącego, czyli PiS (doprowadzili m.in. do zmiany redaktora naczelnego, którym został Paweł Lisicki, w tej chwili naczelny tygodnika „Do Rzeczy”). Glapiński pieniądze od PWR miał dostawać do 2011 roku, gdy wydawnictwo przejęła prywatna spółka Grzegorza Hajdarowicza Gremi Media.
Źródło: Press