Kończąca się kadencja Sejmu przejdzie do historii jako jedna z najbardziej burzliwych, szczególnie w kwestii ochrony środowiska i jawności administracji publicznej. O kontrowersyjnych ustawach i nowelizacjach informowaliśmy regularnie. Teraz część z nich można naprawić. I to szybko.
Prawo górnicze
Tę kontrowersyjną nowelizację przyjęto różnicą ledwie 8 głosów, na ostatniej prostej przed wyborami. Nowe przepisy pozwalają ministrowi klimatu i środowiska arbitralnie decydować o tym, które złoża w Polsce uznać za strategiczne i gdzie w związku z tym wprowadzić np. zakaz zabudowy. Lista potencjalnych terenów jest niezwykle długa, a złoża znajdują się w tysiącach miejsc w całej Polsce.
Zobowiązuje ona gminy do uwzględnienia decyzji ministra w swoich dokumentach, bez możliwości odwołania się od nich. W sierpniu 2023 r. redakcja SmogLabu odwiedziła gminy zagrożone nowelizacją. Samorządowcy i mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, nie kryli rozgoryczenia.
– Przez ostatnie lata wydawało nam się, iż w tej sprawie osiągnęliśmy konsensus. Że nie ma żadnych środowisk politycznych zainteresowanych wyłączeniem tych terenów spod normalnej działalności gospodarczej, czy zwykłego użytkowania wynikającego z tytułu własności – mówił nam Łukasz Kubiak, burmistrz 13-tysięcznej Krobii w Wielkopolsce. Trudno zrozumieć, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na procedowanie tak kontrowersyjnych przepisów pod koniec swojej kadencji.
„Godzi w prawa właścicieli i narusza kompetencje samorządów”
Na brak precyzyjnych kryteriów dla uzyskania statusu złoża strategicznego zwracał uwagę prof. Mariusz Czop, geolog z krakowskiej AGH. – Dlatego realne może być zagrożenie, iż jakiś inwestor sobie to po prostu z politykami „załatwi” – mówi nam krakowski naukowiec. – Wtedy społeczność lokalna będzie miała kilka do powiedzenia. Decyzje w sprawie warunków zagospodarowania terenu złoża, skutkujące na przykład wprowadzeniem zakazu zabudowy, będą zapadać w Warszawie – zauważa prof. Czop.
W opinii Miłosza Jakubowskiego radcy prawnego z Fundacji Frank Bold ustawa jest niekonstytucyjna. – I to w sposób oczywisty – mówi nam Jakubowski. – Nieuzasadnienie godzi w uprawnienia właścicieli do dysponowania swoimi nieruchomościami, które są położone w granicach złóż kopalin. Po drugie narusza też uprawnienia i kompetencje samorządów w zakresie planowania przestrzennego i prowadzenia polityki przestrzennej – wylicza radca prawny. Trzeci powód, o którym wspomina to nieograniczona władza ministra klimatu i środowiska. – Może on w sposób zupełnie dowolny uznawać złoża kopalne za strategiczne. Nie ma nad tym żadnej kontroli. Ochrona cennych złóż jest potrzebna, ale nie kosztem środowiska, praw obywateli i samorządów – podsumowuje Miłosz Jakubowski.
Lex Knebel – zamyka usta mieszkańcom
Kolejna kontrowersyjna ustawa, którą PiS przepchnął w ostatnim okresie urzędowania to tzw. „Lex knebel”. Nazwa nie jest przypadkowa. Organizacje pozarządowe oraz te działające na rzecz jawności i przejrzystości życia publicznego w Polsce alarmowały, iż nowy przepis knebluje usta obywatelom. Dlaczego? Ponieważ wszystkie inwestycje, które rząd arbitralnie uzna za strategiczne, zostaną poza obywatelską kontrolą. Z automatu wyklucza to mieszkańców z kontroli procesu inwestycyjnego. Oko ma być przymykane także na kwestie ochrony środowiska.
Ustawa „Lex knebel” jest szczególnie niebezpieczna. O szczegóły zapytaliśmy eksperta. – Ta ustawa mocno ogranicza udział społeczeństwa postępowaniach. Organizacje pozarządowe nie mają wpływu na to, co zostanie określone inwestycją strategiczną – tłumaczy Bartosz Kwiatkowski, prawnik i dyrektor Fundacji Frank Bold w Polsce. Kwiatkowski przypomina, iż to właśnie państwo i prowadzone przez administrację publiczną inwestycje powinny świecić przykładem. – To powinien być wzór odpowiedzialnego i zrównoważonego rozwoju. Taki, który uwzględnia wyzwania klimatyczne i kryzys bioróżnorodności. Inwestycje muszą przechodzić procedurę oddziaływania na środowisko i musi być zapewniony udział osób, które mieszkają lub sąsiadują z terenem danego przedsięwzięcia. Nie może być tak, iż rząd arbitralnie wybiera, które inwestycje będą robione szybką ścieżką, z pominięciem kwestii klimatycznych i społecznych – wskazuje dyrektor fundacji Frank Bold.
Co ważne, sprawę można odkręcić łatwo. choćby w ciągu pierwszych dni funkcjonowania nowego rządu. – Cofnięcie tych regulacji jest bardzo proste. Żadnej inwestycji nie objęto tą procedurą. Nie ma takiej sytuacji, iż jakieś prace są w toku. To prosta zmiana i przypomnę, iż cały Senat domagał się odrzucenia tych przepisów. Liczymy na to, iż nowy rząd po prostu wypełni tę wolę Senatu – dodaje Kwiatkowski.
Lex knebel ma odblokować kontrowersyjne inwestycje
O tym, które inwestycje uzna się za strategiczne, zdecyduje Rada Ministrów. Dzieje się to w drodze rozporządzenia. – Już wiadomo, iż miały być to przedsięwzięcia, z którymi rząd sobie nie poradził. Na przykład z uwagi na konflikty społeczne i prawo środowiskowe. Chodzi m.in. o Centralny Port Komunikacyjny czy budowę S16 przez Mazury. A także o Biebrzański Park Narodowy – mówi Sylwia Szczutkowska z Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot.
Przedsięwzięcia miałyby nie być poddawane podstawowemu mechanizmowi kontroli. Chodzi o moment, w którym bada się i ocenia wpływ inwestycji na zdrowie i życie ludzi. Sprawdza się też oddziaływanie na środowisko naturalne. – Taka ocena jest bardzo ważna. Część negatywnych oddziaływań można wyeliminować bądź zminimalizować na etapie wyboru wariantu technologi lub lokalizacji przedsięwzięcia. Natomiast o ile z takiej oceny wynika, iż przedsięwzięcie będzie istotnie oddziaływać – np. przekroczy normy hałasu czy zanieczyszczenia wód bądź powietrza, to organy mają obowiązek odmówić realizacji inwestycji. Przepisy tak skonstruowano, aby ochronić nas przed szkodliwym wpływem inwestycji. Aby zachować równowagę pomiędzy potrzebą rozwoju gospodarczego a wymogami ochrony przyrody – tłumaczy Szczutkowska.
„Wyjątkowo niebezpieczne przepisy”
Zagrożone tym prawem są np. tereny Natura 2000. – Ochrona przyrody i ludzi przed skutkami szkodliwych inwestycji to fundament społeczeństwa obywatelskiego. Będziemy domagać się dostosowanie ustawy do wymagań UE. Chcemy pogodzić rozwój z ochroną bioróżnorodności i prawami człowieka do życia w czystym środowisku – zapowiadają w „Pracowni”.
„Lex knebel” wiąże ręce wielu organizacjom, które do tej pory dbały o naturalne dziedzictwo Polski. – W Koalicji Ratujmy Rzeki mamy poważne obawy, iż lex knebel zostanie masowo wykorzystane jako 'wytrych’ prawny. Tak, aby przeforsować wszystkie inwestycje związane z nowymi budowlami. Na przykład takimi regulującymi, przegradzającymi i niszczącymi rzeki – mówi nam Paweł Augustynek Halny z Przyjaciół Raby i wspomnianej Koalicji Ratujmy Rzeki. – Organizacje społeczne, takie jak te skupione w naszej koalicji, zostaną po prostu wyeliminowane z procedur badania oddziaływania na środowisko. choćby jeżeli będziemy mieć niezbite dowody naukowe, iż dana, betonowa inwestycja jest wyjątkowo szkodliwa. Nie będziemy mogli ich choćby przedstawić, bo będzie to inwestycja „strategiczna” i koniec. To wyjątkowo niebezpieczne prawo, niezgodne z konwencjami międzynarodowymi o udziale społecznym. Liczę, iż nowy parlament jak najszybciej usunie tę autorytarną ustawę – mówi Paweł Augustynek Halny w rozmowie ze SmogLabem.
500 metrów dla wiatraków?
Trzeci projekt, który jest typowany do szybkiego odkręcenia, dotyczy pozyskiwania zielonego prądu. Ustawa antywiatrakowa to flagowy projekt PiS z początków rządów. Uchwaloną ją w 2016 r. Obywateli straszono m.in. spadającymi na głowę śmigłami. Nie pomagały przekonania, iż to najlepsza i najtańsza energia, a nowoczesna technologia pozwala wyeliminować choćby uciążliwości dźwiękowe. Rządząca większość znalazła wygodnego wroga w postaci instalacji wiatrowych. W efekcie ustawa „10h” zablokowała ponad 99 proc. powierzchni Polski z nowych inwestycji wiatrakowych. Zabraniała bowiem stawiania urządzeń w odległości 10-ciokrotności wysokości wiatraka.
Tej sprawie na łamach SmogLabu poświęciliśmy cykl „Na lądzie”. Przejechaliśmy kraj wzdłuż i wszerz, odwiedziliśmy naszych zachodnich sąsiadów, pokazując, jak dużo możemy zyskać dzięki energii z wiatru. Wszystkie teksty można znaleźć pod TYM LINKIEM.
Odblokowanie potencjału wiatraków było jednym z kamieni milowych. Ich spełnienie miało pomóc odblokować pieniądze z KPO. Dlatego rząd po wielu miesiącach rozmów znowelizował prawo. Jednak zamiast korzystnych 500 metrów wprowadzono zasadę 700 metrów. To oznacza, iż dziś nowe inwestycje mogą powstawać w odległości 700 metrów od zabudowań. I odwrotnie – nowe gospodarstwa w odległości 700 metrów od istniejących wiatraków.
Według wyliczeń ekspertów zasada 500 metrów pozwalała na budowę aż 10 GW mocy z wiatru do 2030 r. Tymczasem w ostatniej chwili złożono poprawkę do nowelizacji. Poseł Marek Suski (PiS) postanowił, iż zamiast 500 będzie 700 metrów. To sprawiło, iż potencjał nowych mocy obniżono o więcej niż połowę.
Czy nowa koalicja rządowa zmieni najważniejsze ustawy? O tym dowiemy się w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. Kilka z opozycyjnych do tej pory partii zapowiadało takie zmiany. Czas zweryfikuje, czy spełnią obietnice. Do tych i innych zielonych obietnic, będziemy wracać na łamach SmogLabu.
–
Zdjęcie: GrandWarszawski/Shutterstock